Paweł Grzonka pisał niedawno na naszych łamach o biegających „wymiataczach”, którzy naśmiewają się ze słabszych. Temat w rzeczy samej warty uwagi, bo niezależnie od uprawianej dyscypliny sportowej powinniśmy starać się zachowywać wysokie standardy kultury, w których poniżanie słabszych w żadnym wypadku się nie mieści. Jak się jednak okazało, to tylko jedna strona medalu, którego rewers powinien być dla nas niemniej alarmujący.
Mnie zaalarmowała lektura gazety
W sierpniowym wydaniu magazynu Runner’s World natknąłem się na ciekawy list czytelnika, który skłonił mnie do napisania tego tekstu. Pominę jego imię, bo problem jest znacznie szerszy i dotyczy wielu innych osób, więc proszę tego nie traktować jako atak personalny.
W swym liście ów czytelnik skarży się na tekst, który pojawił się we wcześniejszym numerze gazety. Był to artykuł Macieja Dowbora, w którym rzekomo „przechwalał się” on swoimi wynikami i „demotywował” tym innych. Przez swoją wypowiedź prawdopodobnie uraził wielu słabszych od niego biegaczy i pokazał wyłącznie, jak bardzo „zakochany jest” w swojej osobie. Ostatecznie nie powinno się nazywać niskiego tempa biegu „pełzaniem”, a rezultat ok. 2:00 w półmaratonie to na pewno nie „żenada”. Zdaniem autora listu, wielu czytelników tego magazynu (a zatem wielu biegaczy), to ludzie, dla których samo wyjście na trening to powód do dumy i Maciej Dowbor swoim artykułem obraził wielu z nich.
Lekcja z Protagorasa odrobiona?
Około dwa i pół tysiąca lat temu moglibyśmy natknąć się na filozofa, który twierdził, że człowiek jest miarą wszechrzeczy. Ów dżentelmen, Protagoras z Abdery, był jednym z protoplastów współczesnego, skrajnie subiektywnego, podejścia do życia i – choć zapewne nieumyślnie – nauczycielem autora wspomnianego listu. Skoro bowiem on, ten konkretny biegacz, który przebiega 5 kilometrów w 30 minut (to oczywiście tylko przykład i strzał) uważa, że tempo 4:30/km przy biegu na 21 km to niemal sprint, to także inny biegacz – który połówkę pokonuje w 1:10 – powinien tak uważać. Jeżeli ten drugi uważa, że 4:30/km to tempo na lekkie rozbieganie w pierwszym zakresie, to może to zachować dla siebie. Nie powinien tego wypowiadać publicznie, żeby nie urazić innych. Wszystko się zgadza?
Oczywiście, że nie. Bo nasz drugi dżentelmen także może mieć swoje zdanie na ten temat (być miarą wszechrzeczy) i jeżeli 4:30/km to dla niego mało, to nie ma żadnego powodu, by powstrzymywać go przed takimi wypowiedziami. Ten pierwszy nie może uzurpować sobie prawa do bycia miarą dla innych, bo inaczej staje się… właśnie uzurpatorem. Więc gdzie jest prawda?
Wszyscy się porównujemy
W świecie sportu ciężko o miary obiektywne. Rekord świata na 100 metrów jest o tyle świetny, o ile wykracza poza dokonania całej reszty biegaczy. Wszyscy porównują się do niego, lecz jego pobicie sprawi, że będą mieli kolejną miarę do porównań. Na mecie wielkich maratonów wszyscy dostajemy medale, ale nie da się ukryć, że jedni kończą bieg w dwie godziny z hakiem, inni biegną przez sześć. Gdyby ich zestawić, to oczywistym wnioskiem jest, że ze sportowego punktu widzenia ta druga grupa jest słabsza. I nie oznacza to, że są gorszymi ludźmi, że mniej serca wkładają w treningi, albo są po prostu „pełzaczami”. Jedyne, co można z tych wyników stwierdzić to słabszą w porównaniu do innych formę sportową.
Taka sytuacja nie powinna jednak nikogo urazić. Fakt, tylko część z nas zmotywuje się lepszymi wynikami kolegów po fachu, ale cała reszta może szukać swoich źródeł motywacji gdzieś indziej, zamiast szukać urazy w lepszych wynikach innych biegaczy. To, że Kowalski czuje się lekko w tempie 3:50/km nie znaczy, że obraża tym Nowaka, dla którego utrzymanie 5:00/km nadal stanowi problem. Z jednej strony może to być motywujące dla Nowaka, ale z drugiej – wcale nie musi! Być może Nowaka motywują zrzucane kilogramy albo każdy pokonany kilometr? Nie musi w związku z tym gniewnie patrzeć na Kowalskiego. Może pogratulować mu dobrych wyników i dalej robić swoje. Ważne, by oboje czuli się z tym dobrze.
To jednak oznacza, że Kowalski ma takie samo prawo być niezadowolonym ze słabego – jego zdaniem – biegu, choćby dla Nowaka to był szczyt marzeń.