Kobieta jest istotą będącą nieustannie w jakimś okresie, adekwatnie do powiedzenia: sportowiec jest zawsze przed, w trakcie, albo dopiero po kontuzji. Co jest elementem niezmiennym – niestałość, a precyzyjniej cykliczność.
To klucz do kobiety. Jego poznanie wymaga czasu i polega na wnikliwej analizie zachowań, myśli, reakcji, podejścia do otoczenia, do siebie. Wówczas w tym pozornym chaosie zarysuje się obraz składający się zawsze z tej samej palety barw. Znając podstawowe kolory oraz podział na ciepłe i zimne odcienie, łatwo można nauczyć się mieszania ich w taki sposób, aby powstały efekt kobiecości zachwycał otoczenie przez cały czas, a samym kobietom pozwolił na rozpoznawanie i rozróżnianie subtelnych sygnałów wysyłanych przez ich organizmy.
Poznajmy fale, które nadpływają, dostarczając energię do biegu, ale i odpływają, odbierając nam siły. Zrozummy, dlaczego dzisiaj nasze ciało mówi „nie”, a jutro zabiera nas w szalony galop w nieznane.
Ten jeden, jedyny raz, gdy możemy zrzucić winę naszych zachowań na matkę naturę i poczuć się odrobinę wytłumaczone. Jesteśmy biegaczkami. Jesteśmy kobietami.
Kluczem jest wspomniana cykliczność nakierowana na jeden cel. Wszystko, co dzieje się z nami, to czas będący po, w trakcie, albo przed szansą na poczęcie dziecka. Bieg z górki i pod nią trwa nieustannie, najdłuższy ultramaraton świata.
Periodyczność zapisana w precyzyjnym planie treningowym, którego trenerem jest natura, a zawodnikiem – kobieta. Miesiąc w miesiąc przechodzi ona przez kolejne fazy cyklu menstruacyjnego. Ster trzymają hormony. Ich „wzloty i upadki” bezpośrednio odbijają się nie tylko na zmianach przebiegających wewnątrz organizmu, ale przede wszystkim na tym, co interesuje nas, biegaczki najbardziej – na naszej biegowej formie oraz na „odczuciu” samego biegu.
Cykl startuje w dniu wystąpienia krwawienia (trwa ok. 4-5 dni). Rozpoczyna się faza przedowulacyjna (nazwana tu, na potrzeby wytłumaczenia „przedstartową”, ok. 9 dni), następnie pojawia się owulacja („start”, 1 dzień) i faza poowulacyjna („postartowa”, 14 dni). Cykl kończy się ostatniego dnia przed kolejną miesiączką.
Gdy ustanie krwawienie, następuje faza przedowulacyjna i stopniowy wzrost estrogenów. Zaczyna się proces odbudowy złuszczonej błony śluzowej macicy. Faza nazwana „przedstartową”, gdyż adekwatnie do tego czasu, trwa intensywne budowanie formy – praca wewnątrz organizmu. Towarzyszy temu wzrost i dojrzewanie pęcherzyków jajnikowych. Wśród nich zawsze na czoło peletonu wyrywa się lider – pęcherzyk Graffa. Dojrzewa on i buduje swoją siłę.
Jest to moment, który biegaczka powinna wykorzystać. Odczuwamy wtedy wzrost siły, co skłania do przeprowadzenia mocniejszych treningów, wplecenia interwałów, siły biegowej czy podbiegów. Doświadczamy poprawę kondycji fizycznej, biega nam się lekko. Czujemy, że ciało z nami współgra. Jesteśmy skoncentrowane, pewne siebie, promieniejemy.
Jest to także czas intensywnej regeneracji wspomagany przez zatrzymywanie w organizmie większej ilości cennych składników.
Pamiętajmy, że u osób biegających, tempo przebiegu procesów biochemicznych ulega przyspieszeniu, w związku z tym wymiana wartościowych składników zachodzi szybciej. Musimy uzupełniać je regularnie. Bardzo ważna jest odpowiednia dieta skrojona specjalnie pod przyspieszony metabolizm biegacza. Faza estrogenowa pomaga nam w przytrzymaniu na dłużej cennych pierwiastków, które dostarczamy z pożywieniem.
W czasie owulacji dojrzały pęcherzyk Graffa staje się pretendentem do zwycięstwa, gdyż przekraczając linię startu uwalnia to, co jest najcenniejsze – komórkę jajową. Jest ona ucieleśnieniem wszystkich cech biegaczki. Komórka zostaje skierowana na właściwą trasę jajowodu i powolnym tempem udaje się w kierunku macicy. Faza przypadająca na około 2 tygodnie przed wystąpieniem miesiączki, to czas, kiedy w naszym ciele poziom estrogenów osiąga maksimum. Dla biegaczki oznacza to lekkość długich wybiegań.
Faza poowulacyjna należy do progesteronu, który wytwarzany jest przez ciałko żółte powstałe po pęknięciu pęcherzyka Graffa. Komórka jajowa biorąc udział w zawodach, ma dwie drogi – ukończyć bieg i ulec zapłodnieniu, bądź po dobie lub dwóch, gdy nie zostanie zapłodniona – odpaść z wyścigu.
Niestety, ten ultramaraton kończy niewiele bohaterek. Ciałko żółte obumiera, poziom progesteronu spada. W konsekwencji następuje złuszczenie nabudowanej błony śluzowej macicy, krwawienie i cykl się powtarza. Faza „postartowa” ewidentnie wpływa na kobiecy odbiór świata. Zaczynamy się czuć nieswojo w swoim ciele, delikatnie wzrasta jego temperatura. Staje się ono niewygodne, a my czujemy się nieatrakcyjne. Odczuwamy, że nasze piersi są pełniejsze, jesteśmy drażliwe. Nerwowość, spadek koncentracji. Kondycja fizyczna szybuje w dół, a bynajmniej szybciej się męczymy i po prostu nic nam się nie chce. Moment występujący pod koniec tej fazy wskazywany jest najczęściej, jako najtrudniejszy w całym cyklu, zarówno pod względem sprawności fizycznej, jak i emocjonalnej. Brak mobilizacji, aby wyjść na trening, a dodatkowo odczucie „odłączonego prądu”, to sytuacje pogarszające i tak już nienajlepszy nastrój. Biegając w te dni mamy prawo czuć się rozgrzeszone, gdy nie uda się nam spełnić postanowionych sobie założeń.
Sam czas krwawienia miesięcznego, to już odrębna kwestia i bardzo indywidualna. Jedne panie nie odczuwają prawie żadnych objawów, inne leżą w domu zwinięte w kłębek i bezsilnie czekają na koniec. Ból podbrzusza, piersi czy pleców. Nie ma reguły, jednak jedno jest pewne – dla żadnej z nas, czas okresu nie jest przyjemnością. Jeżeli nie zostaniemy przykute do łóżka, warto zadbać o ruch, pamiętając, że od dzisiaj będzie już tylko lepiej. Napompowany balonik właśnie pękł i całe ciśnienie zaczyna ulatywać.
Zdania na temat wpływu okresu na kondycję i poziom formy w tych dniach, są bardzo podzielone.
Nie da się ukryć, że te dni są dla kobiet trudniejsze. Ogarniający nasze ciała dyskomfort, poczucie bezsilności, zmęczenia psychicznego i ogólnej niemocy – wpływają na przebieg naszego treningu. Opornie przyspieszamy, szybciej mówimy sobie dość. Głos w głowie podpowiada nam, że jakoś prędzej zapaliła się rezerwa, nawet, jeżeli pozostało nam jeszcze sporo paliwa, ponieważ… czas miesiączki, to wbrew pozorom czas zwyżkowej wydolności. Nic nie wskazuje na to i nie ma naukowych podstaw, aby twierdzić, że wypracowana do tej pory forma znika. Warto potruchtać, bo to, co zatrzymuje nas w domu, to ewidentnie nie jest wina okresu, a naszego lenia, który szepcze do ucha, jak bardzo jest zmęczony.
Wiele biegaczek z kalendarzem w ręku oczekuje startów i miesiączki, i obserwuje czy aby oba wydarzenia nie zbiegną się w tym samym dniu. Bez obaw – wiele „życiówek” zostało ustalonych właśnie w tym czasie, choć zapewne przygotowanie do biegu wymagają wówczas trochę większego zabezpieczenia, co jest powodem dodatkowego stresu. W dzisiejszych czasach nie jest już tematem tabu powszechne używanie tamponów, które można odpowiednio dopasować wielkością. Warto także mieć ich zapas, aby dyskomfort tym razem psychiczny, nie przerwał nam treningu.
Rada
Należy obserwować swój organizm, a nawet pokusić się o zanotowanie „wzlotów i upadków”, aby po kilku miesiącach mieć pełny obraz tego, jakie sygnały wysyła nam nasze ciało. Ta wiedza może przyczynić się do stworzenia jeszcze lepszego planu treningowego skrojonego idealnie dla ciebie. Na pewno pozwoli nam psychicznie odetchnąć i usprawiedliwić się czasowym kryzysem, gdy akurat ruszymy pobiegać będąc w fazie poowulacyjnej. Będziemy pamiętały, że już za kilka dni znowu pofruniemy.
Na co należy zwrócić uwagę?
Bieganie to jeden z bardziej intensywnych sportów. Szok dla organizmu, spowodowany wprowadzeniem regularnych treningów może wywołać zmniejszenie krwawień, bądź prowadzić nawet do czasowego zatrzymanie miesiączki. Gdy taka sytuacja utrzymuje się przez dłuższą chwilę – należy koniecznie zwrócić się do specjalisty, informując o swoim trybie życia.
Niestety, minęły już czasy, w których dokładność wpisana była w kalendarz. Dzisiejszy pęd, gonitwa i ciągłe zabieganie o codzienność, znacznie modyfikuje długość kobiecego cyklu menstruacyjnego. Stres, przemęczenie, brak snu, złe nawyki żywieniowe, podróże i zmiany stref klimatycznych, wysiłek fizyczny czy choroby – wpływają na nasz organizm i bezszelestnie go przeformatowują. Często dopiero po zauważeniu owych zmian i odstępstw od regularności – stajemy na chwilę i zastanawiamy się, gdzie leży tego przyczyna. Subtelny sygnał ciała, że tryb życia, jaki jemu serwujemy, nie do końca jest tym, który wpływa budująco na naszą formę.
Pamiętajmy – zdrowie najważniejsze.
Pamiętajmy, że okres to nie choroba, a wszystko to, co dzieje się dookoła niego, co go poprzedza i co następuje po nim, to specyfika cyklu. Natura, która zapisała nam jedną z najpiękniejszych ról w życiu i co miesiąc nam o niej przypomina. Warto być dumną ze swojego ciała i choć czasem przypomina ono o sobie w cierpieniu, to tylko dlatego, że chce, abyśmy trochę się nim zainteresowały i doceniły, gdy przestanie boleć.
Jak to zrobić?
Wyjść pobiegać!