Spis treści
Odkąd biegam i odkąd pamiętam, mam bardzo duże ograniczenie ruchomości prawego biodra. Nie usiedzę zbyt długo w siadzie skrzyżnym (popularnie nazywanym po turecku), bo prawa noga po kilku minutach tak mi drętwieje, że całkowicie tracę w niej czucie. Ta dysfunkcja spowodowana jest wypadkami z młodszych lat (prawa noga 3 razy w gipsie – staw skokowy), plus ogromna blizna po prawej stronie podbrzusza. Chciałem coś z tym zrobić i przywrócić moje biodra do “normalności”, czy się udało? Czytaj dalej…
Siedzenie niszczy Twoje zdrowie!
Jako nauczyciel, właściwie od marca 2020 nieustannie siedzę dzień w dzień po 10-12 godzin dziennie. Tu mała dygresja. Piszę ten artykuł i składam notatki w lipcu 2021, kiedy to już nauczycielem nie jestem. Musiałem coś zmienić, bo to czego doświadczałem lub nie doświadczałem w szkole, dalekie było od wymarzonego wyobrażenia o tym, jak powinno wyglądać moje życie, ale to temat na inne rozważania.
Okres stagnacji, prowadzenia lekcji wychowania fizycznego i informatyki z domowego zacisza trwał niemal rok. Nie ma się zatem co dziwić, że coraz więcej “podzespołów” przestało współpracować. U mnie oprócz ograniczeń ruchomości bioder, pojawił się bardzo duży ból w krzyżu, uniemożliwiający bieganie, a jedyna rada, jakiej udzielił mi fizjoterapeuta – to rozciągać, rozciągać i jeszcze raz rozciągać. No i tak narodził się pomysł zakupu Dragonfly.
Moja codzienna rutyna
Normalnie w tygodniu wstaję o 4:55. Po około 10 minutach ogarnięcia się o poranku, przygotowaniu kawy oraz obowiązkowej dużej szklanki wody, siadam do czytania. Trwa to do godziny 5:30, po czym od razu rozpoczynam sesję medytacji. Ta trwa do 5:55. Pewnie zastanawiasz się, czemu do 5:55. Punktualnie o 5:55 rozpoczyna się live Fryderyka Karzełka w tzw. Klubie 555. Łykam dawkę porannej motywacji i w tym samym czasie ćwiczę, znaczy rozciągam się. Te wszystkie poranne siedzące czynności robię na moim starym, wysłużonym krześle, bo nie mam serca katować się od rana i zmuszać do, było nie było, sporego wysiłku na Dragonfly.
Jeszcze w czasie pandemii, gdy lekcje prowadziłem z domu, zaczynałem je o 08:05. Te trwały z reguły do 15. Przez cały ten czas, przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące starałem się używać Dragonfly. Możesz sobie zatem wyobrazić, że po tylu godzinach wiłem się jak wąż, szukając pozycji, która mi nie doskwiera. Oczywiście nie siedziałem pełne 7 godzin, bo po drodze miałem zarówno wychowanie fizyczne, podczas których ćwiczyłem z dziećmi i informatykę, gdy siedziało się pełne 45 minut. Mocno zróżnicowany dzień.
Składanie krzesła Dragonfly
Złożenie krzesła Dragonfly jest banalnie proste. Osadzić kółka w gniazdach, złożyć i osadzić siedzisko, wszystko zajęło nie więcej niż 10 minut. Później zostaje już tylko korzystać.
Budowa i materiały
Dragonfly nie jest tanim rozwiązaniem, długo biłem się z myślami, czy aby to faktycznie warte jest swojej ceny. Testuję je już 3 miesiące (04-07.21). Spędziłem na nim już setki godzin, myślę, że około 20 godzin tygodniowo. Początkowo więcej, teraz mniej, z prostego względu. Zauważyłem, że w momencie, gdy moje mięśnie już nie trzymają postawy, zaczynam się garbić, plecy mam zaokrąglone, przestaje to przynosić jakikolwiek pozytywny efekt. Stąd też prosty wniosek. Pracuj na tym krześle typową metodą Pomodoro (25 minut siedzenia w jednej pozycji, o ile jesteś w stanie w niej wytrzymać + 5 minut przerwy). Podczas tych 5-minutowych przerw wykonuj proste ćwiczenia rozciągające, a następnie wróć do pracy, zmień pozycję, usiądź inaczej lub zrób sesję pracy na zwyczajnym krześle używanym na co dzień.
Czy po tych setkach godzin można określić jakość krzesła?
Wygląda to nieźle. Krzesło nie wykazuje nawet najmniejszych oznak zużycia. Welur wyściełający całe krzesło oraz użyta pianka, wszystko jest w takim samym stanie, jak w dniu wyjęcia krzesła z pudełka. Nie ma odkształceń, przebarwień, krzesło nadal jest idealnie wypoziomowane, a kółka kręcą się lekko. Z tego, co wyczytałem, siedzisko obite jest tkaniną Barbaa izraelskiej firmy FlockTex Industries Ltd., która słynie z najlepszych jakościowo produktów. Faktycznie tkanina ta charakteryzuje się dużą mięsistością, lekko mechatą przyjemną w dotyku strukturą przypominającą futerko. No, przyjemne to jest w odbiorze, nie powiem. Podobnie jest zresztą z pozostałymi elementami krzesła. Sklejka będąca podstawą siedziska ma aż 18mm, a mocowanie siedziska mniejszego wykonane jest ze stali nierdzewnej INOX. Wszystko najwyższa półka. Stąd pewnie i cena, ale ja nie o tym chciałem.
Trzy podstawowe pozycje
Siad skrzyżny (po turecku), siad klęczny (po japońsku), siad w przysiadzie – to trzy podstawowe pozycje, w jakich spędzisz czas przesiadując na Dragonfly, aczkolwiek nie jedyne, bo do głowy przychodzi mi co najmniej kilka innych, dość niestandardowych, które mogą być punktem wyjścia do tych trudniejszych pozycji. Mam tu na myśli wszystkie pozycje z jedną nogą zwieszoną ku ziemi, a drugą podwiniętą do pozycji rozciągającej.
Zastanawiasz się pewnie, co te pozycje mogą zrobić dla Ciebie dobroczynnego. Tak z punktu widzenia biegacza:
- wprowadzisz w ustawieniu bioder element rotacji, dzięki czemu ustabilizujesz miednicę,
- rozluźnisz i poprawisz elastyczność całego ciała,
- wzmocnisz mięśnie pleców i brzucha,
- otworzysz biodra,
- zwiększysz dotlenienie organizmu wynikające z wyprostowanego kręgosłupa i rozciągnięcia mięśni,
- rozluźnisz stopy,
- poprawisz mobilność bioder, a to wpłynie na perystaltykę jelit.
Wnioski – co mi dało siedzisko Dragonfly?
Jeśli czytałeś już jakieś moje artykuły na temat rozciągania, fizjoterapii, to wiesz, że jestem częstym bywalcem i klientem fizjoterapeutów. Lubię po prostu wiedzieć “co w trawie piszczy”, a samemu dosyć trudno dostrzec swoje ograniczenia, napięcia i punkty zapalne, którymi warto się zająć, zanim te zmuszą nas do tego, abyśmy się nimi zajęli.
Zaprzyjaźnionego fizjoterapeutę z nieodległej od Świdnicy Bielawy odwiedzam regularnie 2-3 razy do roku, od kilku już lat. Ten zatem wie, bo jestem żywym tego przykładem, że biegacze to drewniaki, jakich mało. Tak, duży wysiłek i pracujące w jednej płaszczyźnie w trakcie biegu mięśnie, ulegają skróceniu, przez co na mecie wielu ulicznych biegów, można zaobserwować ludzi, u których przykurcze odwzorowane są w sylwetce w pełnej okazałości.
Jakież było jego zdziwienie, gdy po przeprowadzeniu kilku standardowych testów sprawdzających ruchomość w stawach, zakresy ruchu, mobilność i ogólny stan rozciągnięcia, nagle podskoczyłem o kilka poziomów do góry. Przyznam szczerze, ja nie byłem zaskoczony. Już Ci mówię dlaczego.
Takim testem kontrolnym dla mnie, czy jest w miarę ok, jest pozycja/ćwiczenie, zwał jak zwał, popularnie nazywana precelkiem. Jeśli jestem w stanie wykonać to ćwiczenie na obie strony, i co ważne, oba pośladki są mocno osadzone na guzach kulszowych na ziemi, to jest dobrze, a dobrze jeszcze kilka miesięcy temu nie było.
Siedzisko Dragonfly wymusza na mnie przyjmowanie takich pozycji, które sprzyjają naturalnemu rozciąganiu. Nie powiem, na początku jest to okrutnie niekomfortowe, ale ten niekomfort pozwala Ci dostrzec Twoje ograniczenia. I jeśli sukcesywnie wracać będziesz do tego, aby ten niekomfort przełamywać, prędzej czy później przyjdzie oczekiwana poprawa.
Początkowo bolały mnie kolana, przywodziciele i ciągnęło mnie całe pasmo biodrowo-piszczelowe. Jeszcze kilka miesięcy temu medytacja, która trwa około 20 minut nie była możliwa do wykonania w jednej pozycji siadu skrzyżnego (na kanapie), bo tak mi drętwiała prawa noga. Dziś nie mam z tym problemu. Jak się okazuje, można to zmienić przy pomocy zmiany przyzwyczajeń, a że tej pracy nie chcę i nie mogę rzucić, to pozostaje mi zmieniać i dostosowywać swoje zachowanie do niej, choćby przez zmianę pozycji, jakie przyjmuję w trakcie siedzenia.