Wystarczy tylko założyć sportowe buty, wyciągnąć z szafy stary dres, wyjść na dwór, zacząć truchtać… i już jesteś biegaczem. To takie proste. Pierwsze 300 metrów i czujesz, że żyjesz, masz ochotę gnać i ciągle przyspieszać. Niektórzy wytrzymują w takiej euforii nieco dłużej. Za chwilę jednak zacznie przyspieszać Twoje serducho. Oj, trzeba zwolnić. I nie ma się co załamywać, że słabo, że kiepska kondycja. Nasz organizm wie, ile może znieść i jaki wysiłek jest dla niego odpowiedni. Potem „niedzielny biegacz” przechodzi do marszu, jeśli znajdzie siły i motywację to znów pobiegnie, następnie „pospaceruje” i zziajany wróci do domu. Pytanie co dalej? Czy wybierze się znów na jogging? A może to był tylko wybryk, „słomiany ogień”?
Kiedy po kilku latach „zastoju” znów wziąłem się za sport (grałem w piłkę nożną w amatorskiej drużynie), postanowiłem pobiegać z synem. Maciek był wtedy uczniem klasy sportowej w szkole podstawowej. Miał dobrą kondycję, a do tego reprezentował swoją „podstawówkę” w gminnych igrzyskach i zawodach biegowych. Po półtora kilometrze wspólnego biegu odpuściłem. Około 1000 metrów przeszedłem, by przez dalszą drogę znów potruchtać. W sumie pokonałem około 5 km. Byłem zmęczony i od razu obudziła się we mnie „sportowa złość”. Co, ja nie dam rady?! Od tej pory trenowałem regularnie, prawie codziennie. Później do tych wybiegań dołączyłem jeszcze tzw. HIIT (High Intensity Interwal Training), czyli bieg interwałowy o różnej intensywności, bo potrzebowałem różnorodności. Powoli stawałem się świadomym biegaczem. Co to znaczy?
Wiele osób po dłuższej przerwie w uprawianiu sportu rzuca się w wir ćwiczeń, biegania, ogólnie wysiłku fizycznego. Forma, która na początku zaczyna szybko rosnąć, mobilizuje i pobudza do zawieszania sobie poprzeczki coraz wyżej. Kolejne pokonane kilometry, coraz szybsze tempo, intensywniejsze treningi prowadzą do poprawiania życiowych rekordów w trakcie kolejny zawodów. Potem nagle, zupełnie niespodziewanie następuje kryzys formy, pojawiają się bóle w różnych dziwnych miejscach, czasami kontuzje. Gdy podczas nowego startu nie ma „życiówki”, pojawia się zniechęcenie. Dlaczego? Pewnie za szybko chcieliśmy biegać w podobnym czasie co nasi koledzy. Bez planu, kontroli własnego ciała, zmiany diety. A przecież wprowadziliśmy w funkcjonowaniu naszego organizmu prawdziwą rewolucję. „Kazaliśmy” przyjmować mu ogromny wysiłek nic w zamian nie dając. Mając tylko wyświechtany frazes na ustach, że „jakoś to będzie”.
Kim jest świadomy biegacz?
To na pewno osoba, która poznaje swój organizm i „słucha” go. Nie pozwala, aby stał się ruiną. Kocha własne ciało, eksperymentuje z nim, dawkując mu wysiłek, czasami „prosząc” o jeszcze jeden kilometr cierpliwości i wytrwałości. Często też sprawdza, czy mu czegoś więcej nie potrzeba.
Taki biegacz raz na pół roku robi badania. Na początek wystarczy EKG i krwi (morfologia, OB, elektrolity, cukier). Mają one na celu wykazanie jakichś odchyleń od normy, a przede wszystkim pokazują, czy wysiłek, jaki sobie zafundowaliśmy nie miał zbyt dużego wpływu na zmiany w naszym organizmie. Nie ma konieczności na początku robić badań specjalistycznych. To lekarz rodzinny podpowie, czego nam brakuje i czy dobrze dobraliśmy dietę. Warto też przeprowadzić badania wydolnościowe. Dzięki nim poznamy swoje zdolności wysiłkowe, a co za tym idzie, po konsultacji z profesjonalistami, będziemy mogli prawidłowo dobrać treningi pod względem intensywności. Czyli nie doprowadzimy do przetrenowania organizmu. Bo jesteśmy mądrymi i rozsądnymi ludźmi.
Świadomy biegacz to ten, który wie, jakiego „paliwa” potrzebuje nasze ciało, by prawidłowo funkcjonować. To nic, że jest wielu ekspertów, mnóstwo portali i blogów, na których znajdziemy masę informacji na temat żywienia i suplementacji biegacza. My musimy spożywać taki pokarm, jakiego potrzebuje i jaki toleruje nasz organizm. Indywidualne, holistyczne podejście jest tu jak najbardziej wskazane. Przecież jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. To, co dobrze działa na innych, niekoniecznie musi być odpowiednie dla nas. Mamy inną grupę krwi, co ma znaczenie w diecie, być może jesteśmy na coś uczuleni, mieszkamy w innym klimacie, środowisku. Oddziałują na nas tak różne czynniki, że nie można wszystkich biegaczy „wkładać” do jednego worka. Czytajmy, słuchajmy rad i zaleceń innych osób, ale świadomie wybierajmy, co dla nas jest najlepsze. Szukaj, a znajdziesz!
Świadomy biegacz, jak już zakocha się w tym sporcie, odkłada do szafy stary dres i buty, które nie spełniają swojej roli i udaje się po nową odzież, bo chce dla swego kochanego ciała jak najlepiej. Nie dla mody. Teraz pragnie komfortu, ale też zapewne i integracji z bracią biegową. Z przymrużeniem oka patrzy na tych, co zanim pierwszy raz wyjdą potruchtać, już wyglądają jak z żurnala biegowego. Nie nabija się, ale patrzy z dystansem na modę. Czy wiatr we włosach, na twarzy, rześkie i zimne powietrze o poranku, czy też poczucie wolności, kiedy puścisz się pędem zbiegając z górki, smakuje inaczej w starej, wypłowiałej koszulce? Na pewno nie!
Świadomy biegacz kocha poczucie, że może wszystko. Nic go nie ogranicza. Kiedyś perspektywa pokonania jednego lub dwóch kilometrów w drodze na zakupy była dość nieprzyjemna, a teraz? 5 – 10 – 15… 42! No może ta ostatnia liczba jednak robi wrażenie, ale już wcześniejsze trzy, żadnego. Masz moc! I dobrze o tym wiesz. Kochasz te zmiany, które inni zauważają gołym okiem, kiedy nie poznają Cię na ulicy. Zmieniłeś się, zeszczuplałeś, stałeś się radośniejszy, twoje ruchy są bardziej sprężyste. Przede wszystkim jednak wiesz, czego chcesz. Już nie tylko jako biegacz, ale przede wszystkim człowiek. Jesteś w pełni świadomy. Bo zmienił się nie tylko wygląd fizyczny, ale również mentalność i psychika. Inny człowiek – usłyszysz nie raz. Twój mózg pracuje też na innych obrotach. W pracy, w szkole, wśród znajomych spotkasz się z opiniami, że inaczej się zachowujesz. Dlaczego? A po co pytać? Ważne, że jest jakoś tak lepiej, radośniej!
Świadomy biegacz… Każdy z nas mógłby na ten temat pisać czy też mówić bez końca, prawda? Zwłaszcza Ci, którzy już tacy się stali. Ja w każdym razie życzę wszystkim Państwu byście z pełną odpowiedzialnością i przekonaniem mogli o sobie powiedzieć: jestem świadomym biegaczem!