Wygląd to jedna z tych rzeczy, która dla kobiety ma istotne znaczenie. Dlaczego? Bo jesteśmy tym od zawsze karmieni przez media. Z każdej strony atakują nas zdjęcia, obrazy czy innego rodzaju wizualizacje kobiecego piękna. Mają na celu wywołać w nas reakcję „WOW! Ja też chcę tak wyglądać!”. I my to kupujemy. Dwoimy się i troimy, by choć odrobinę upodobnić się do pań z pierwszych stron gazet. Nie jestem pewna czy wszyscy już mają świadomość, że znaczna większość tych „obrazków” nie jest naturalna. Są obrabiane i ulepszane, by lepiej się sprzedały. Jakkolwiek by nie było – cel jest osiągnięty. Media na nas zarzuciły haczyk, a my go łapiemy.
Były rubensowskie kształty, była era anorektyczek…czas na złoty środek – kult sylwetki sportowej.
Od razu dodam, że nie wszystkie panie kierują się trendami, które mam zamiar opisać. Jest pewien procent kobiet, które doskonale czują się we własnej skórze i nie widzą potrzeby zmian. Są też takie, do których te medialne „towary” zwyczajnie nie przemawiają. I chyba można im pozazdrościć trochę, że potrafią zdystansować się od tego całego szumu i gonitwy za ideałem.
Kolejna kategoria kobiet to ta, która czerpie inspiracje z nowych trendów i mobilizuje się do działania. Jeszcze inne, jak w amoku, za wszelką cenę muszą osiągnąć cel i są zdolne do każdego poświęcenia.
Jak widać jest to sprawa indywidualna. Po części, to chyba kwestia podejścia do samej siebie. To, jaki mamy stosunek do własnej osoby. Czy akceptujemy siebie, czy też nie. Ta akceptacja bądź jej brak z czegoś wynika. No właśnie… z czego?
Przede wszystkim z otoczenia, w jakim się wychowujemy i przebywamy. Sygnały, jakie otrzymujemy, są kodowane w naszej podświadomości. W efekcie czego mamy obraz zachowań i celów do osiągnięcia. Całą otoczkę podkręcają media. Naprawdę mają władzę, skoro tak potrafią wpłynąć na nasze gusta. Z każdej strony atakują nas obrazami idealnych ciał.
W ten sposób nastał kult sylwetki sportowej. Wszędzie widać szczupłe i pięknie wyrzeźbione kształty. Są na tyle wiarygodne, że mobilizują całą rzeszę kobiet do ćwiczeń. Każda z nich ma świadomość, że nawet najlepszy chirurg plastyczny nie jest w stanie „zrobić” takiego ciała. Sześciopak na brzuchu, zarysowany biceps, ukształtowana łydka… Nie mam na myśli przesadnego umięśnienia. Raczej zdrowe, subtelne i kobiece obrysowanie mięśnia.
To, że bieganie poprawia nasz wygląd – wiemy nie od dziś 🙂 Zrzucamy zbędne kilogramy i po jakimś czasie widzimy zmiany. Szczuplejsze kształty, jędrniejsza skóra, zgrabniejsze ruchy… same przyjemności! O tym, że bieg sam w sobie jest wyjątkowy – nie muszę chyba przypominać. To chyba wciąż nie to samo… Samo klepanie kilometrów, nie pomoże nam uzyskać takiej ładnej rzeźby. Potrzebujemy do pomocy treningu siłowego, co przy okazji podziała na plus dla kondycji biegowej. Wzmocniony korpus pozwoli ruszyć nam z kopyta, aż się będzie kurzyć za nami. Interwały, podbiegi czy tempówki – owszem są istotne. Ale ogólna siła też jest ważna.
Hmm… kobieta na siłowni? A czemu nie?! Kto powiedział, że to miejsce jest tylko dla facetów…? W każdym bądź razie trochę was uspokoję. Wcale nie trzeba iść na siłownię i męczyć się wśród tłumu sapiących facetów. A już tym bardziej przerzucać tony ciężarów 🙂 Od tego raczej kobiety uciekają. Nie chcemy budować masy i wyglądać „za mocno”.
Jaka jest na to rada?
Crossfit! Mnóstwo osób się do niego przekonało i na stałe wpisało w plan treningowy. Nazwa ta jest jednak zastrzeżona, w związku z tym posługiwać się będę pojęciem treningu przekrojowego bądź obwodowego. Bo tak naprawdę na tym polega ten rodzaj ćwiczeń. Nazwa crossfit pojawiła się niedawno, ale system tych treningów znany był już od lat.
To, jakie przynosi efekty, widzimy w mediach, na stronach internetowych, filmikach motywacyjnych, blogach czy fun page’ach. Osoby trenujące rejestrują swoje postępy mobilizując przy tym innych. Pojawia się myśl „skoro jemu/jej się udało…mi też się uda!”. Wzajemne wspieranie się jest doskonałą drogą do osiągnięcia sukcesu i spełnienia marzeń. Wspólnie jest zawsze łatwiej.
Na czym polega taki trening? Zapytałam o to trenera opolskiej grupy FORCA BRAVA – Leszka Jaremkowskiego, który na co dzień wykorzystuje ten system ćwiczeń, jako rozgrzewkę do treningu brazylijskiego jiu-jitsu.
Jest to typowy trening przekrojowy łączący w sobie zarówno ćwiczenia cardio, czyli na kondycję i wytrzymałość, jak i ćwiczenia siłowe. Stopień intensywności zależy od zapotrzebowania planu treningowego danej osoby i jej regeneracji. Nie chodzi o to, żeby kogoś zamęczyć i pokazać, że jest słaby. Trening musi być dopasowany do możliwości zawodnika. Lepiej zrobić mniejszą ilość serii i z czasem tą liczbę zwiększać. Kiedy przychodzą efekty – poprzeczka idzie w górę.
Na czym dokładnie polega taki trening?
Przede wszystkim trener musi poznać osobę, by ocenić jej możliwości. Nie można układać ćwiczeń na wyrost, bo wtedy łatwo o zniechęcenie, a nawet o kontuzję. A tego nie chcemy. Trening zaczynamy od rozgrzewki, by wprowadzić organizm na wyższe obroty. Następnie przechodzimy do stacji z konkretnymi ćwiczeniami. Ich dobór nie jest przypadkowy. Chodzi o to, by zaangażowane były wszystkie partie mięśniowe. Nie może być tak, że przez 3 stacje katujemy np. tylko nogi. Wszystko jest odpowiednio rozłożone. Pierwsze stacje można powiedzieć, że są luźniejsze. Dopiero koło 3-4 stacji dajemy sobie już konkretny wycisk. Ilość stanowisk jest optymalna dla każdego zawodnika (w zależności od wytrenowania). Powtarzamy 3-4 serie z krótką przerwą (1-2 minuty) między każdą z nich.
Jakiego typu są to ćwiczenia?
Jest to ogólnorozwojówka. Intensywność powtórzeń ze zmianą płaszczyzn. Jeśli robimy wyskoki z elementem, w którym musimy się położyć i znów podnieść i wyskoczyć do góry – siła grawitacji jest w stanie nas zmęczyć. Bez dodatkowego obciążenia. Wbrew pozorom ćwiczenia wykonywane na ciężarze własnego ciała są najtrudniejsze. Dają jednak efekty i to mobilizuje do dalszej pracy.
Czy tego typu trening jest w stanie dać nam efekty lekkiej rzeźby?
Jak najbardziej. W trakcie takiego wysiłku spalamy więcej i wzmacniamy nasze mięśnie. Po jakimś czasie naprawdę widać już lekkie zarysy, co udowadniają wrzucane w internecie zdjęcia z cyklu efekty „przed” i „po”.
Wzmacniamy mięśnie, a więc i siłę oraz szybkość. Dla nas biegaczek jest to istotne. Mocniejszy korpus to mocniejsze tempo. Wzmocniony biceps, mięśnie brzucha, grzbietu. W momencie gdy biegniemy, wykorzystujemy cały organizm, a nie tylko nogi. Nie zostawiamy reszty ciała w domu. Wspominałam o tym opisując technikę Chi Running. Nasz tułów to środek osi wyznaczający ruchy rąk i nóg. Jesteśmy mechanizmem działającym jak wskazówki zegara. Nasuwa mi się jednak jeszcze jedno pytanie… kobiety nie chcą przybierać na masie. A przecież wzmacniamy mięśnie… jak to ugryźć?
Zasada jest prosta. Trening intensywny z najmniejszymi obciążeniami jest na spalanie. Trening wolniejszy, ale z większymi ciężarami jest na siłę. Jeżeli chcemy osiągnąć efekt lekkiej rzeźby – musimy się porządnie zmęczyć. Nie ma innej opcji. Wzmacnianie to nie jest to samo, co robienie masy. Np. najprostsze ćwiczenie z ketlem (oczywiście obciążenie optymalne do możliwości tzw. swing. W odpowiedniej pozycji unosimy ketla do wysokości barków. Angażujemy przy tym do pracy mięśnie pleców, brzucha, rąk i nóg. Wzmacniamy je, w efekcie czego będą lepiej funkcjonowały. Sprawniejsze i bardziej wytrzymałe pomogą nam na rozwój formy, a nie masy. Masę robią ludzie w McDonaldzie 😉
Teraz chyba możemy być spokojne. Mam nadzieję, że nie muszę dodawać, jaki wpływ na treningi ma dieta… Chcesz fajnie wyglądać, to i musisz zadbać o siebie. Nic samo się nie zrobi. Zakładam, że jednak większość na pierwszym miejscu stawia formę, a piękny wygląd jest przy okazji. Pomimo panujących obecnie trendów. Jakkolwiek by nie było – możliwości mamy naprawdę dużo. Wystarczy chcieć!