Na myśl o maratończykach, niejednemu i niejednej z nas staje przed oczami obraz wiotkich niczym trzcina Kenijczyków i Etiopczyków. Chudych. Mnóstwo biegaczy dąży do zachowania optymalnej wagi startowej. I wpada w zaburzenia odżywiania.
Czytałam niedawno artykuł w internetowym wydaniu “The Washington Post”. Opowiada historię biegaczki średniodystansowej, Alexis Fairbanks, która po przegranych zawodach doszła do wniosku, że jej konkurentki miały nad nią przewagę w postaci własnych ciał: mniejszych, szczuplejszych i lżejszych. Tak zaczęła się historia jej choroby. Dzisiaj Alexis pracuje na rzecz edukacji dotyczącej zaburzeń odżywiania w sporcie. Po zapoznaniu się z jej historią, zaczęłam więc szukać więcej informacji na ten temat: czy biegacze często zapadają na podobne schorzenia?
Według badań europejskich uczonych, zaburzenia odżywiania w dużej mierze dotyczą sportowców, zwłaszcza uprawiających sporty, w których szczupła sylwetka jest zaletą – jak np. w bieganiu długodystansowym. Znaczne ryzyko pojawia się u młodych sportowców, w okresie, kiedy zmienia się ich budowa ciała – do takich wniosków doszły badaczki z Norwegian School of Sport Sciences w Oslo – Marianne Martinsen i Jorunn Sundgot-Borgen. Podczas swoich badań odkryły, że aż 47% kobiet z elity uprawiających sporty, które promują szczupłość, miało klinicznie zdiagnozowane zaburzenia odżywiania. Nie będę w tym miejscu przepisywać badań, chętnych odsyłam do źródła TUTAJ.
Anoreksja u biegacza?
Niższa masa ciała, lepsze wyniki, lepszy VO2max – nikt tego nie kwestionuje. Jednak waga to tylko składowa naszego sukcesu. Zdarza się jednak, że po odchudzaniu, nawet krótka i niewielka poprawa wyników może przekonać biegacza, że jest na dobrej drodze, a głodowe porcje jedzenia w połączeniu z intensywnymi treningami, wiodą do sukcesu. Jeśli się komuś wydaje, że anorektyk nie ma przecież sił na ćwiczenia, to jest w błędzie. Istnieje nawet osobny termin na określenie tego rodzaju anoreksji, anorexia athletica. Osoby które chcą być szczuplejsze i szczuplejsze, nawet kiedy ich niedowaga zaczyna zagrażać zdrowiu, tracą włosy i zatrzymuje się im miesiączka (oczywiście w przypadku kobiet), biegają głową. Ich parcie na chudość i wynik jest tak duże, że dają radę dodatkowo ćwiczyć.
Wszystko jednak do czasu – kiedy na pomoc może być już za późno. Oczywiście takie osoby często nie dopuszczają do siebie myśli, że są chore. Wmawiają sobie, że robią to wszystko dla wyników. Przecież uprawiają sport, przecież sport jest zdrowy! Muszą jeść, więc nie głodzą się aż tak jak nieuprawiające sportu anorektyczki i anorektycy. Brak miesiączki biorą za coś normalnego, w końcu u wielu kobiet ze zbyt małym poziomem tkanki tłuszczowej takie zaburzenia występują. Wspomniana już przeze mnie Alexis nie miała jej przez 9 lat! Doszły problemy z kośćmi, poborem energii, ale ona wciąż nie uświadamiała sobie, że cierpi na zaburzenia odżywiania. Dopiero po tak długim czasie rozpoczęła leczenie. Anoreksja u sportowców ma nieco inne przyczyny niż u osób nieuprawiających sportu. Tu sylwetka ma być gwarancją wyników, nie zaś celem samym w sobie. Objawy, przebieg i wieczne niezadowolenie ze swojego ciała, są jednak takie same i tak samo groźne. I taki sam, tragiczny, może być ich koniec.
Ortoreksja
To schorzenie, o którym mówi się od stosunkowo niedawna. Obsesja na punkcie zdrowego żywienia. Może się wydawać, że to nic złego – jak można zdrowe odżywianie nazwać chorobą? To jednak jest problem, ponieważ życie chorych jest sterowane przez jedzenie.
Życie ortorektyków kręci się wokół jedzenia. Zaczyna się niewinnie. Odrzucenie słodyczy, czipsów i fast foodów. Z czasem ograniczanie listy pokarmów. Brak chleba, brak białego ryżu czy makaronu. Później tylko produkty całkowicie naturalne. Zero pożywienia z niepewnego źródła. Sałatka z baru może zawierać niezdrowy sos i grzanki z niezdrowego tostowego chleba. Jogurt naturalny? A na pewno nie ma mleka w proszku?
Wyjście do restauracji staje się powodem do stresu. Przecież nie wiadomo, z czego kucharze przygotowują posiłki! Z czasem zaczyna się unikanie znajomych, bo przecież spotkania towarzyskie często odbywają się przy jedzeniu – a należy w tym czasie spożyć własną, zaplanowaną wcześniej kolację. Bo na myśleniu o jedzeniu, wybieraniu, gotowaniu, ortorektyk spędza całe godziny. Znajomi też się czasem wykruszają. Nikt nie lubi, kiedy ktoś zagląda mu w talerz i komentuje pomidora jedzonego w styczniu, zbyt tłustego burgera czy pełen cukru sok pomarańczowy. Obsesja nie tylko izoluje społecznie. Wszystko, co kłóci się ze zdrowym i regularnym żywieniem może zostać zaniedbane, także praca zawodowa, rodzina. To nałóg, jak każdy inny.
I chociaż ortoreksja to obsesja na punkcie zdrowego odżywiania, wielu ortorektyków… jest niedożywionych. Często tak bardzo ograniczają ilość pokarmów, że zaczyna brakować im składników odżywczych. Granica, kiedy dbałość o dietę staje się chorobą i zaburzeniami odżywiania jest bardzo cienka.
Fitoreksja
Z tym pojęciem zetknęłam się całkiem niedawno. To nic innego, jak uzależnienie od bycia “fit”. Można porównać je do ortoreksji, tylko że z odchyleniem w stronę ćwiczeń. Fitoreksja powoduje, że zgrabna sylwetka (nie chuda, a właśnie zgrabna, umięśniona, fit) staje się obsesją i zaczyna panować nad innymi dziedzinami życia. Często spotykam się w komentarzach z dość lekceważącym podejściem do uzależniania od sportu (w tym do biegania). Ludzie twierdzą, że to zdrowe uzależnienie, że lepsze niż alkohol. Nie wiem, czy zaburzenia można dzielić na lepsze i gorsze… I może fitoreksja nie jest to stricte zaburzenie odżywiania, ale nierozerwalnie się z nim łączy.
Każde uzależnienie, jak sama nazwa wskazuje, robi z nas niewolników. Mocny trening, kiedy jesteśmy wyczerpani, bieg z kontuzją, ćwiczenia z wysoką gorączką – to równie nierozsądne, jak kolejny kieliszek. I chociaż nie niosą ze sobą tak zgubnych skutków społecznych, to fizycznie także mogą siać w organizmie duże spustoszenie. Bo może zbyt dużo treningów biegowych nie zniszczy rodziny tak, jak alkohol, nie doprowadzi do tragedii na drodze, ale to nie jest to powód, by fitoreksję czy uzależnienie od biegania bagatelizować czy wręcz gloryfikować.
Uporczywe myśli o ciele, patrzenie się w lustro godzinami, szukanie kolejnych niedoskonałości do modelowania, odsunięcie się od znajomych (bo trening!), ćwiczenia ponad siły – to wszystko musi prowadzić do wyniszczenia. Czasem fitoreksja wiedzie prosto do ortoreksji, bo przecież trudno mieć fit sylwetkę zachowując nieprawidłową dietę.
Dlatego drodzy biegacze – jeśli zauważycie, że Wasi znajomi z grupy czy bliższego otoczenia nagle chudną ponad miarę, obsesyjnie unikają kawałka chleba (i nie, nie mają przy tym celiakii), albo zaczynają trenować ponad siły – wyciągnijcie pomocną dłoń, zanim będzie zbyt późno i nie obejdzie się bez leczenia.