Spis treści
Nike Lunarglide 5+ to – jak sama nazwa wskazuje – już piąte dziecko serii Lunarglide, stąd jego recenzję najłatwiej przeprowadzić przez porównanie ze „starszymi braćmi”, a przede wszystkim z czwórką, która zrobiła sporo zamieszania w biegowym świecie.
Co pozostało niezmienione?
Wszystkie buty serii Lunarglide są oparte na podeszwie Lunarlon, która jest ich wizytówką i przeszła sporą metamorfozę w ciągu ostatnich kilku lat. Pierwsze trzy edycje tego modelu posiadały jednowarstwową podeszwę i różniły się między sobą jedynie budową bieżnika, od czwartego modelu producenci wprowadzili spore zmiany, wprowadzając drugą warstwę podeszwy. Dlaczego zdecydowali się na taki krok? Ma to zapewnić lepszą stabilizację dla biegaczy wyraźnie pronujących. Pod samą stopą znajdziemy miękką piankę, która służy głównie amortyzacji, z kolei druga warstwa jest twardsza i wyraźniej zaakcentowana po wewnętrznej stronie buta, by stanowić zaporę przed szkodliwym przetaczaniem stopy na boki. By podkreślić tę wartość, obie warstwy zostały zaznaczone innymi kolorami. Rozwiązanie to najprawdopodobniej zostało dobrze ocenione, ponieważ przeniesiono je bez zmian do modelu Nike Lunarglide 5+. W podeszwie lewego buta znajdziemy dodatkowo “skrytkę” na czujnik do buta, który współpracuje z innymi produktami Nike, np. z zegarkiem Nike SportWatch (stąd symbole + przy nazwie buta).
W końcu jakieś różnice…
Największą różnicę między czwartą i piątą edycją Nike Lunarglide zauważymy w części górnej. Dzięki kilku zmianom, but został „odchudzony” i prezentuje się jeszcze lepiej wizualnie. Cholewka została wykonana w technologii Engineered Mesh i ten materiał pokrywa niemal cały but. Sprawia to, że – w porównaniu do Lunarglide 4+ – otrzymujemy but lepiej oddychający i, jak już zostało wspomniane, lżejszy. Jego waga w europejskim rozmiarze 42 to 260 gramów. Meshowa siateczka pokryła także czub buta, gdzie skryte zostało lekkie wzmocnienie, które ochroni nasze stopy w przypadku kopnięcia w kamień lub inną przeszkodę. Przestrzeń nad palcami została dodatkowo wzmocniona warstwami mocniejszego materiału, dzięki czemu nie odkształca się tak, jak w czwórkach, choć mimo wszystko nadal zapewnia sporo miejsca dla palców.
Oprócz podeszwy Lunarlon, flagowym rozwiązaniem modeli Lunarglide jest technologia Flywire. Jest to system elastycznych włókien, które zapewniają dynamiczne trzymanie śródstopia. Dzięki temu rozwiązaniu nie jesteśmy zmuszeni sznurować butów na siłę, ponieważ system Flywire zapewnia odpowiednie trzymanie naszej stopy w całej jej środkowej części. Budowa tego systemu różniła się w poprzednich modelach Lunarglide’ów, a jej obecna forma wydaje się dobrze dopracowana, ponieważ producenci także w tym przypadku nie zdecydowali się na zmiany w stosunku do czwartej edycji.
Krótki powrót do starych rozwiązań
Zmiany z kolei zobaczymy gołym okiem w budowie zapiętka. Czwarta edycja Lunarglide’ów jako jedyna próbowała wprowadzić zmianę w budowie klipsa za piętą i chyba nie wyszło jej to na dobre. W Nike Lunarglide 5+ znajdziemy cofnięty mostek, który budową przypomina ten z trzeciej wersji buta. Klips jest teraz wyraźnie twardszy i zapewnia mocne trzymanie pięty, co w połączeniu ze wspomnianą technologią Flywire daje porządne trzymanie stopy od pięty po śródstopie z większym luzem w palcach.
Ostatnie poważne innowacje to budowa dziurek na sznurówki. W piątym modelu serii Lunarglide producenci postawili zrezygnować z wypuszczonych włókien Flywire, które znamy z czwórek. Tym razem zostały one lekko schowane, co najprawdopodobniej ma im zapewnić większą trwałość. Luzem zostały puszczone jedynie paseczki na skrajach, które powinny być bardziej elastyczne i zapewniać dynamiczne dostosowanie się do wygięcia buta w trakcie biegu. Choć rozumiem tę logikę, to nie do końca przekonuje mnie takie rozwiązanie, ponieważ w moich czwórkach to właśnie ostatnie paseczki z czasem się popruły. Na szczęście pod nimi znajdują się klasyczne dziurki, więc nawet ich zerwanie nie sprawia, że but nadaje się do wyrzucenia. Należy także zwrócić uwagę, że z upływem czasu włókna się odkształcają, choć nie sprawia to, że but staje się wyraźnie luźniejszy w śródstopiu.
Lunarglide na zimę? Niekoniecznie
Język jest częściowo wszyty w cholewkę, dzięki czemu nie przemieszcza się w trakcie biegu. Nie musimy się także martwić, że wpadną nam za niego kamienie. To, co jednak może nam wpaść do butów, to woda. Mesh nie jest odporny na jej działanie, co wrażliwi biegacze lub ci, którzy lubią zapuszczać się w głęboki śnieg, powinni mieć na uwadze. Rozwiązaniem w tym przypadku może być zakup Nike Lunarglide z technologią Shield, które zostały stworzone z myślą właśnie o ochronie przed wodą, jednak niektórzy biegacze wskazują, że przez zastosowanie tej technologii, but traci walor wysokiej przewiewności. Warto wspomnieć, że buty z serii Shield zostały także w większym stopniu pokryte materiałem odbijającym światło, dzięki czemu będziemy idealnie widoczni nawet w nocy. W przypadku standardowych Lunardlige’ów zastosowano jedynie kilka odblaskowych wstawek.
A jak to wygląda w praktyce?
Jak Nike Lunarglide 5+ sprawdza się w praktyce? W czwórkach zrobiłem w tym roku ponad 1600 km i nie będę ukrywał, że mam o nich bardzo dobre zdanie. Nie bez przyczyny piątki były naturalnym kandydatem na ich zastąpienie. Choć mierzyłem wiele innych modeli, to okazało się, że Lunarglide’y zapewniają najlepsze trzymanie mojej stopy, a ich elastyczna budowa może zaskoczyć tych biegaczy, którzy do tej pory narzekali na obtarcia, kłopoty z paznokciami i inne niedogodności.
Budowa bieżnika sprawia, że podstawowym środowiskiem dla Lunarglide’ów będzie miasto, choć w czwórkach zdarzało mi się biegać nawet długie wybiegania w Tatrach, a także treningi w śniegu i błocie, gdzie buty dawały sobie radę.
Podeszwa Lunarlon jest miękka, stąd but jest dedykowany dla nieco cięższych biegaczy. Przy wadze 81 kg czasami czuję się, jakbym w nich pływał. 10 mm spadku między piętą, a przednią częścią buta sprawia, że zarówno biegacze biegnący „na piętę”, jak i ci, którzy lądują na śródstopiu, będą z Lunarglide’ów zadowoleni. Buty te będą idealnym rozwiązaniem na codzienne treningi i dłuższe wybiegania, gdzie zapewnią odpowiednio dużą amortyzację i stabilizację przy spokojnym biegu. Jeżeli szukacie startówek lub butów na szybsze miejskie starty, Lunarglide’y mogą być dla was zbyt miękkie.
Koniecznie mierzyć!
Na koniec warto wspomnieć o tym, że Nike Lunarglide 5+ kupiłem o pół rozmiaru większe niż czwórki. Nie mam zielonego pojęcia, z czego to wynika, ale w typowym dla mnie rozmiarze 45 były za małe. Powinno to uczulić wszystkich, którzy chcieliby je kupić w ciemno przez internet.