Moje wcześniejsze doświadczenia z Nike pokazują, że doskonale dogaduję się z butami tej marki, nie ukrywam więc, że wobec startówek z łyżwą na burcie również miałem niemałe oczekiwania. Szczególnie, że starty docelowe zbliżały się coraz większymi krokami. Kiedy wyciągnąłem Nike Zoom Streak z pudełka wiedziałem, że to właśnie są buty jakich szukałem – lekkie, wygodne startówki stworzone, żeby się w nich ścigać. Nike Lunaracer też mają w sobie zacięcie do szybkiego biegania, ale Zoom Streak 5 to rasowe ścigacze, które mają tyko jedno zadanie – sprawić, abyś mógł biec tak szybko jak tylko jesteś w stanie.
Zoom Streak są świetnie dopasowane. Już na pierwszy rzut oka widać, że cholewka jest lekko wyprofilowana, żeby jeszcze lepiej trzymać stopę. Oczywiście odbywa się to częściowo kosztem szerokości – Nike są dosyć wąskie, szczególnie w środkowej części, gdzie stopa musi być stabilnie trzymana. Czubek jest trochę szerszy, chociaż też nie nazwałbym go obszernym. Miejsca jest akurat tyle, żeby czuć się komfortowo. Dopełnieniem dobrego trzymania jest rzecz jasna system Flywire, który w tym modelu został wybebeszony na zewnątrz cholewki, więc doskonale widzimy jak podczas zawiązywania sznurówek nitki po obu stronach cholewki szczelnie otulają naszą stopę. Jestem wielkim fanem tej technologii, która w moim odczucia dodaje bardzo dużo do stabilizacji.
Startówka z łyżwą na burcie
Jeżeli chodzi o materiał, z którego wykonana jest cholewka, to mamy tutaj dwuwarstwową siateczkę wykończoną bezszwowo. Materiał jest wytrzymały i po kilku miesiącach dosyć intensywnego użytkowania nie pojawiły się żadne przetarcia ani inne uszkodzenia. Okolice kostki i ścięgna Achillesa wykończone są miękko z delikatnie pogrubionym „kołnierzem”. Zapiętek nie jest usztywniony, ale został obszyty kawałkiem bardziej jednolitego materiału, który dodaje mu struktury, a do tego jest całkiem wysoki, co również poprawia trzymanie pięty, która nie ucieka na boki.
Oprócz tego mamy w Air Streak szeroki język, który bardzo dobrze otula stopę i który sam w sobie jest dosyć cienki, ale w środkowej części posiada lekkie zgrubienie, które pozwala mocniej zaciągnąć sznurówki jednocześnie nie podrażniając podbicia stopy. Jest to detal, ale miewam problemy wiązaniami, które uciskają mi podbicie, więc doceniam takie szczegóły.
Podeszwa w tym modelu to solidny kawałek gumy, który może wydawać się ociężały i toporny, a jednak wcale taki nie jest! Musimy pamiętać, że startówki to nie buty minimalistyczne, ale buty, które mają nas napędzać. Tak więc mamy tutaj 30 mm pod piętą i 18 pod palcami, co, jak łatwo policzyć, daje na 12-milimetrowy drop. Całkiem sporo i trochę tego spadku się obawiałem. Zaraz po założeniu, przy pierwszych krokach, czuć wyraźnie nawet nie sam spadek, ale specyficzny uskok przy przejściu z pięty na śródstopie. Jest to dosyć dziwne odczucie, ale wyczuwalne głównie podczas chodzenia, kiedy jednak pierwszy kontakt pięty z podłożem jest mocniej zaakcentowany. Przypomina mi to rozwiązanie z New Balance Fresh Foam Zante, gdzie również mamy taki gwałtowny spad. Rozwiązanie takie pomaga w przetaczaniu stopy, kiedy lądujemy właśnie na pięcie, ale w przypadku biegaczy lądujących na śródstopiu jest praktycznie niewyczuwalne. Dlatego właśnie kiedy przeszedłem w Streakach kilka metrów czułem się dziwnie, ale gdy zacząłem biec wszystko wróciło do normy.
Technologia Air Zoom
Tytułowa technologia Air Zoom to znajdująca się bezpośrednio pod piętą kieszeń powietrzna, która zapewnia nam odpowiednią amortyzację i pewnie przyczynia się też do opisanego wcześniej odczucia. Poza tym mamy w podeszwie środkowej na całej jej długości piankę, która oprócz amortyzacji zapewnia nam odpowiednią dynamikę i sprężystość niezbędną do szybkiego biegania. Wspominałem we wstępie o modelu Lunaracer, który również aspiruje do miana startówki, jednak ze względu na mniej sprężystą podeszwę i trochę miększą amortyzację sprawdza się idealnie jako model treningowo – startowy z nastawieniem na długi dystans. Zoom Streak 5 to z kolei model typowo startowy, który prowokuje do tego, żeby podkręcić tempo, więc na spokojniejszych rozbieganiach możemy się trochę z nim nie dogadywać.
Podeszwa zewnętrzna została wykonana z trwałej gumy węglowej, która jest odporna na ścierania i rzeczywiście trzyma się bardzo dobrze. Co ważne, została ona odpowiednio podzielona na segmenty, dzięki czemu nie utrudnia stopie pracy i nie stawia oporu podczas biegu.
Nie pisałem jeszcze nic o wadze tego modelu, a przecież to kwestia niezwykle istotna w przypadku startówek. Nike Air Zoom Streak 5 w standardowym rozmiarze ważą niespełna 200 gramów, czyli bardzo niewiele, co również ma ogromny wpływ na komfort biegu. Jest to naprawdę bardzo dobry wynik, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę solidną konstrukcję buta oraz niemałą ilość amortyzacji, którą nam zapewnia.
Wszechstronny model
Nike Zoom Streak 5 to z założenia startówki dosyć wszechstronne, która mają nadawać się zarówno do startu na 5 km jak i w maratonie. I rzeczywiście tak jest! Ze względu na swoją niską wagę i świetną dynamikę doskonale sprawdzają się przy bardzo intensywnych biegach i wysokich prędkościach jak podczas piątki czy dychy. Sam zaliczyłem w nich życiówkę na 10 km podczas tegorocznego Biegu Częstochowskiego na wymagającej pofałdowanej trasie. Co więcej, pogoda nie sprzyjała bo padał deszcz, ale na wilgotnej nawierzchni Nike również zdały egzamin celująco, zapewniając świetną przyczepność.
Natomiast na dłuższych dystansach, takich jak półmaraton i maraton, spora ilość amortyzacji zapewni nam komfort. Zaliczyłem w Streakach Kuźniański Półmaraton Leśny, który rozgrywany jest co prawda w lesie, ale na drogach asfaltowych oraz Maraton Opolski i podczas obu tych startów Nike mnie nie zawiodły.
Zdecydowanie polecam ten model biegaczom, którzy mają już pewne doświadczenie i szukają butów, które pozwolą powalczyć im o nowe życiówki.
Podsumowanie
Na zakończenie aż samo nasuwa się porównanie do Adidas Adizero Adios Boost i nie ukrywam, że jest to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Oba z nich mają takie samo przeznaczenie, czyli start na dystansach od 5 km do maratonu i są to najpopularniejsze modele widywane na biegach na całym świecie. Zapytany o to, który z nich jest moim zdaniem lepszy, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Nike całościowo bardziej do mnie przemawia; Nike generalnie leżą mi lepiej niż adidasy aczkolwiek nie jestem w stanie obiektywnie wskazać faworyta w tym zestawieniu.
Nike są w moim odczuciu odrobinę mniej agresywne i mimo wszystko tolerują również niższe tempo, podczas gdy adiosy na wolnych obrotach męczą mnie niemiłosiernie. Cholewka w Nike jest również bardziej przyjazna, a adidas może odstraszać swoją surowością. Wiem, że niewiele to pomoże przy ewentualnych wątpliwościach, ale Nike są łatwiejsze w obyciu 😉