fbpx
Recenzje

“Przeszkodowiec” – ​poznajcie mistrza biegów z przeszkodami. Książka, która poruszy biegaczy.

Zwycięski bieg Bronisława Malinowskiego z Igrzysk w Moskwie jest w mojej sportowej pamięci od zawsze. W czasach, gdy o internecie słyszeli jedynie w siedzibie Pentagonu, opowiadali mi o nim ojciec i dziadek. Ale dopiero gdy obejrzałem go na własne oczy, zobaczyłem i zrozumiałem dlaczego wywoływał w nich takie emocje.
poznajcie mistrza biegu z przeszkodami 02

Zwycięski bieg Bronisława Malinowskiego z Igrzysk w Moskwie jest w mojej sportowej pamięci od zawsze. W czasach, gdy o internecie słyszeli jedynie w siedzibie Pentagonu, opowiadali mi o nim ojciec i dziadek. Ale dopiero gdy obejrzałem go na własne oczy, zobaczyłem i zrozumiałem dlaczego wywoływał w nich takie emocje.

Niesamowity bieg 

Książka “Przeszkodowiec” to opowieść o legendzie – Bronku Malinowskim. Ruszają razem, ale  Tanzańczyk Filbert Bayi szybko odrywa się od prowadzącej grupy, z każdym okrążeniem zyskuje przewagę. Z  czasem wydaje się już tak ogromna, że wszyscy tracą nadzieję, nawet komentator mówi, że jest za duża i Bronek będzie walczył o srebro. Co ciekawe większość osób które widziały ten bieg na żywo – szczęściarze – opowiadała mi o gigantycznej przewadze, w rzeczywistości było ta maksymalnie prosta czyli około 100 metrów. Ale na poziomie olimpijskim to przecież przepaść. Wszyscy już tracą nadzieję, tylko Malinowski spokojnie realizuje to co założył z trenerem. Znał czasy Tanzańczyka i był pewny, że rywal nie może pobiec szybciej od niego, nie przyspieszył, nie dał się ponieść emocjom, opanowanie godne mistrza szachów. Wreszcie zaczyna odrabiać przewagę, ale meta jest coraz bliżej, komentator krzyczy, że różnica się zmniejsza, ale jest już za późno. Nie ma już żadnych szans na złoto, ale Malinowski się zbliża i co niesamowite: na ostatnim okrążeniu dogania rywala, wyprzedza go, już samotnie pokonuje ostatnia przeszkodę i wpada na metę jako Mistrz Olimpijski. Zdobywa najwyższy możliwy laur w nowożytnym sporcie, a kibice dostają palpitacji serca. Opowieści o tym biegu były żywe przez całe lata 80-te. To przecież idealny materiał na scenariusz hollywoodzkiej superprodukcji. Główny bohater traci jakiekolwiek nadzieje, pozostaje ledwie promyczek, promil szans na zwycięstwo ale dzięki wytrwałości, sile woli i świetnemu przygotowaniu wygrywa i odnosi niesamowity triumf.   

[youtube]zTUBmBBgRSc[/youtube]

Zapomniany mistrz  

Pojedynek Malinowskiego z Filbertem Bayi  na moskiewskich łużnikach mógłby stać w Sevre jako wzorzec sportowej walki do końca, niesamowitych emocji i odzyskanych nadziei. To 8 minut z kawałkiem, nikogo nie pozostawia obojętnym. Pokazywałem go wielu osobom średnio zainteresowanym sportem, którzy o Malinowskim nie słyszeli nigdy i nawet oni mieli wypieki na twarzy i byli pełni emocji. Dlatego ucieszyłem się, gdy na księgarskiej półce zauważyłem książkę „Przeszkodowiec” Łukasza Panfila. Dziś postać Bronisława Malinowskiego praktycznie poza Grudziądzem – rodzinnym miastem mistrza, jest zapomniana. W świadomości wielu ludzi istnieją mistrzowie sprzed lat, często wspomina się wybitnych lekkoatletów – żywa jest pamięć dokonaniach Janusza Kusocińskiego, młodsi kibice opowiadają o wynikach Kamili Skolimowskiej, a jakoś dziwnym trafem Bronisław Malinowski jest zupełnie zapomniany przez media i fanów lekkiej atletyki .  

Droga na szczyt 

Autor ze szczegółami analizuje sezon po sezonie naszego najlepszego przeszkodowca i pokazuje jak młody chłopak z Grudziądza, który pojawił się na treningu u Ryszarda Szczepańskiego, został wybitnym lekkoatletą. Łukasz Panfil sam jest biegaczem, maratończykiem z całkiem niezłymi wynikami i zyciówką 2.25.43, co znacznie wpływa na treść ksiażki i sposób pisania. Oprócz historii życia, dostajemy też głeboką analizę wyników. Autor z dokładnością typową właśnie dla miłośnika biegów dystansowych, analizuje w jakim czasie pokonywał kilometr w danym momencie sezonu, rozkłada zawody oraz  treningi Malinowskiego na czynniki pierwsze. Co więcej, porównuje też jak biegali rywale. Przykładowo dowiadujemy się, że podczas lekkoatletycznych ME w Helsinkach w 1970 roku w trakcie biegu na 5000 metrów – Malinowski pobiegł pierwszy kilometr w 2.45, a ostatni w 2,35 i tak bieg po biegu, sezon po sezonie. Iście benedyktyńska dokladność.

Tytan treningu    

Taka dbałośc o podanie szczegółów  treningu oraz poszczególnych występów, jest bardzo ważna i zrozumie ją kazdy czytelnik juz w trakcie lektury, gdy tyko dowie się, że Malinowski trenował niesmowicie ciężko. Dzieki dokładnym wynikom widzimy progres jaki dokonywał się sezon po sezonie aż do Olimpijskiego Mistrzostwa. Jeśli do tego dostajemy wypowiedzi rywali i opisy biegów to mamy pełen obraz mistrza. Aby zrozumieć jak tytaniczną pracę wykonywał, dostajemy niezwykły dodatek. Dzienniczek treningowy Malinowskiego  z 1980 roku – czyli tego gdy przygotowywał sie do biegu po olimpijskie mistrzostwo. To nie tylko zabytek muzealny, ale dla biegaczy niezykła lekcja poglądowa by zrozumieć jak trenował i ile wysiłku musiał włożyć by dotrzeć na szczyt. Dziś trudno zawodnikom powtórzyć tak trudne i wyczerujące  jednostki, więc nie polecam nikomu kopiowania tego planu, bo skończy sie ciężkim przetrenowaniem. Dodatkowo są tam także osobiste zapiski mistrza i jego motto

Trzeba nam zawsze w górę isć,

Choć nieraz nęka życie,

A jeśli w końcu przyjdzie paść,

To zawsze paść na szczycie    

Nieznane fakty

Autor dużo miejsca poświęca prywatnemu życiu Bronisława Malinowskiego, pokazując losy nie tylko jego, ale także najbliższej rodziny, przyjaciół i znajomych. Do tego dostajemy mnóstwo ciekowostek z życia, anegdot ale i także rodzinnych dramatów. Przyznam, że wiele faktów zszokowało mnie i zdziwiło, choć wydawało mi się, że życiorys Mistrza Olimpijskiego z Moskwy mam dość dokładnie zgłębiony. Ale przykładowo skąd miałbym wiedziec, że Malinowski był ojcem chrzestnym syna WŁadyslawa Komara? Jeśli do tego dodamy dużo zdjęć z prywatnych archiwów to mamy podaną wspaniałą podróż do świata lekkiej altetyki lat 70-tych i 80-tych. Z drobnymi szczegółami przeanalizowany jest też tragiczny wypadek na moście w Grudziądzu.  

Książka “Przeszkodowiec” powinna zainteresować każdego czytelnika ze względu na niesamowiecie ciekawą postać głównego bohatera, ale dużo więcej wyniosą z niej miłośnicy biegania. Zagłebiając się w lekturę będą mogli poczuć wysiłek Bronka na własnych plecach.    

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Pokaż ducha sportowej walki w swoim ulubionym kolorze – KONKURS Compressport
Następny wpis
2. PZU Maraton Szczeciński przeszedł do historii
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu