Podobnie jak bieganie, swoje pięć minut przeżywa teraz triathlon. Dyscyplina wymagająca o wiele większych nakładów nie tylko energii, czasu, ale i umiejętności. Żeby móc połączyć treningi trzech różnych dyscyplin wchodzących w skład tego sportu, trzeba się nieźle nagimnastykować. Zarówno pod względem logistycznym (godzenie treningów z obowiązkami dnia codziennego), jak i technicznym. Ten drugi podzieliłabym jeszcze na dwie grupy. Pierwsza – bardzo istotna – to kompletowanie odpowiedniego sprzętu. Testowanie i uczenie się go, by na trasie stworzyć razem niezawodny duet. Druga grupa to technika treningowa pozwalająca na swobodne przechodzenie przez poszczególne etapy wyścigu. Skupię się na tej ostatniej, ponieważ to bardzo ciekawe „zjawisko”.
Pewnie niepotrzebnie, ale jednak przypomnę, że w skład triathlonu wchodzą pływanie, jazda na rowerze i bieganie. Do wyboru mamy kilka dystansów:
- Super Sprinterski: 0,6 km pływania, 15 km jazdy rowerem, 3 km biegu
- Sprinterski: 0,75 km pływania, 20 km jazdy rowerem, 5 km biegu
- Olimpijski (standard): 1,5 km pływania, 40 km jazdy rowerem, 10 km biegu
- Dystans długi: 3 km pływania, 80 km jazdy rowerem, 20 km biegu
- International Triathlon Union (ITU) – długi dystans: 4 km pływania, 130 km jazdy rowerem, 30 km biegu
- Half-Ironman: 1,9 km pływania, 90 km jazdy rowerem, 21 km biegu
- Ironman: 3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem, 42 km biegu
- Ultraman Triathlon: 10 km pływania, 421 km jazdy rowerem, 84 km biegu
Każda z tych dyscyplin osobno nie sprawia większych problemów. Jednak kiedy już je połączymy, zaczynamy dostrzegać pewne szczegóły wynikające z biomechaniki organizmu i jego funkcjonalności w danym sporcie. O co dokładnie mi chodzi? A no o to, że w każdej z tych dyscyplin angażujemy do pracy inne mięśnie. Wykonujemy cyklicznie pewne ruchy, które za chwilę musimy zmienić wraz ze sprzętem, prędkością i przestrzenią.
Na pierwszy ogień idzie pływanie. Wcale nie takie relaksujące. Owszem, woda odciąża nasze mięśnie i stawy, ale przy szybszych prędkościach niestety i męczy. Dla porównania:
„Wydatek energii triathlonisty ważącego 68 kg podczas biegu na jeden kilometr wynosi około 70 kilokalorii. Jednak przepłynięcie tego samego kilometra, przy założeniu zbliżonego poziomu ekonomii ruchów zawodnika, wymaga już 280 kilokalorii. Dlaczego przy pływaniu zużywa się dużo więcej energii? Odpowiedź brzmi następująco: bo woda jest niemal tysiąckrotnie gęstsza od powietrza. Woda to dla człowieka ciężka bariera do pokonania.”
Wychodząc z wody, lekko już spompowani, przesiadamy się na rower. Podczas jazdy pracują głównie nogi. Po kilku godzinach ciągłego kręcenia mogą być mocno obciążone. Schodząc z roweru możemy mieć uczucie miękkich kolan, a poruszając się po ziemi mieć wrażenie, jakbyśmy unosili się nad jej powierzchnią. To normalne. Ale… jak z takim uczuciem biec? Bo to właśnie nas czeka po zejściu z siodełka. Trochę czasu i metrów minie zanim nasze nogi ogarną się i stabilniej poczują grunt.
Dlatego tak ważne są systematyczne treningi, by nauczyć nasz organizm przetrwać ten wysiłek i coraz lżej go znosić. Można śmiało powiedzieć, że triathloniści zaginają czasoprzestrzeń. Żeby dotrwać do mety, na jakimkolwiek dystansie, trzeba mieć naprawdę żelazną kondycję!
Zanim jednak wytrenują odpowiednią formę, muszą zmierzyć się z kilkoma trudnościami, typowymi właśnie dla tej dziedziny. Przede wszystkim istotna jest praca nóg. Konkretnie stóp i kolan. O ile podczas jazdy na rowerze, biegu praca ta jest w miarę naturalna, to podczas pływania już wykonujemy skrajnie odmienne ruchy. Wyobraźcie sobie teraz siebie biegnących. Jak układają się nogi? Zakładając, że biegniemy poprawnie (pod względem technicznym), zauważamy, że nogi w kolanie naturalnie zginają się, a stopa ułożona jest pod kątem 90 stopni. A teraz przyjrzyjmy się, jaki jest układ nóg podczas pływania… siła wymachu powinna iść z biodra. Noga powinna lekko pracować w kolanie, ale nie należy jej zanadto zginać, by uniknąć ruchów typowych dla jazdy na rowerze. Stopa powinna być wyprostowana, a nie skierowana palcami do dna basenu (czyli pod kątem 90 stopni). To jest właśnie ta skrajność wykonywania ruchów. Niewiele się o tym mówi, ale każdy, kto rozpoczyna przygodę z tym sportem, musi się z tym zmierzyć. Jest to tak odmienna praca dla naszej stopy, że w efekcie zaczynają pojawiać się w niej skurcze.
Na własnym przykładzie odczułam także, na czym polega różnica w pracy nóg i kolan. Na basen zazwyczaj przychodziłam tuż po treningu biegowym. Trener dwoił się i troił, by wypracować u mnie prawidłowa technikę. A ja? Pracowałam w wodzie nogami tak, jakbym biegła. Co oczywiście przynosiło skutek odwrotny do zamierzonego. Zginanie nóg w kolanach powoduje, że udem hamujemy i sami sobie stwarzamy opór. Nie pomagały nawet zachęty, bym z prostej nogi kopała trenera stopą w rękę.
Równie mylne jest przenoszenie z trasy do basenu prędkości pracy nóg. Biegając, im szybciej i mocniej przebieramy nogami, tym lepiej. W wodzie niestety tak to nie działa. Tu liczy się technika, nie siła. Jeżeli zaczniemy uderzać nogami z impetem, to tylko szybciej stracimy moc. Jak już wcześniej wspomniałam, woda jest gęstsza od powietrza i zużywamy w niej więcej energii. Da się to wszystko wypracować. W końcu, nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Trenerzy często jednak zauważają ten problem i sama na własnym przykładzie mogę to potwierdzić. W momencie, kiedy kontuzja nie pozwalała mi biegać, zaczęłam częściej pływać. Dopiero wtedy trener był w stanie wypracować u mnie dobrą technikę wymachu nóg. Nie miałam odruchów biegowych. Kiedy wróciłam na trasę i bieganie ponownie stało się częścią planu treningowego, wypracowana technika popłynęła na dno… kolana znów pracowały po swojemu. Po co o tym piszę? Ponieważ właśnie technika pozwoli nam na osiągnięcie lepszego wyniku. Jest to trudne, ale wykonalne. Tysiące triathlonistów udowadnia nam, że da się! Owszem. Potrzeba tylko dużo… bardzo dużo! Cierpliwości, dyscypliny, samozaparcia i determinacji. Pewnych rzeczy niestety nie przeskoczymy, chociaż bardzo byśmy tego chcieli! Z każdym treningiem powinno być lepiej, a nasze ciało będzie w stanie znosić o wiele mocniejsze treningi. Czego oczywiście wszystkim Wam życzę!