Spis treści
Gdy w Polsce lato ustępuje miejsca jesieni, zaczyna się robić chłodno i szaro, część z nas dopiero pakuje torby i szykuje się na wyjazd „do ciepłych krajów”. Swego czasu mówiło się, że we wrześniu podróżuje się taniej, bo jest już po sezonie, dzisiaj już wiemy, że to niekoniecznie prawda. Prawdą natomiast jest, że wyrywając się z Polski na południe mamy okazję odrobinę dłużej wypocząć i potrenować w wakacyjnych warunkach. Ja w tym roku spędziłem pierwszy tydzień września na słonecznej Sycylii, a teraz chciałbym się z Wami podzielić, co może się przydać biegaczom, którzy planują wizytę na włoskiej wyspie słynącej ze śmieci i mafii.
To jak z tą pogodą?
Temperatura panująca we wrześniu na Sycylii jest uderzająca. Mimo pory deszczowej (na tydzień wyjazdu przypadły dwa dni deszczowe, choć wcześniej opadów nie widziano przez wiele tygodni), termometr codziennie wskazywał ponad 30 stopni w cieniu, co dla przeciętnego Polaka oznacza koszmar w słońcu. Dwa wspomniane wyjątki były dość intensywne i oznaczały kilka godzin solidnej ulewy, jednak w ogólnym rozrachunku dwa dni deszczu można śmiało uznać za chwile wytchnienia przed panującymi upałami. To wszystko składa się na oczywistą konstatację, że na Sycylii najlepiej wychodzić na trening bardzo wczesnym porankiem lub nocą, gdy temperatura i tak sięga powyżej 20 stopni, ale przynajmniej słońce nie daje nam się we znaki. W przypadku wyjścia popołudniowego nie powinniśmy zapominać o czapce lub chuście na głowę, kremie z filtrem, a w przypadku dłuższych biegów koniecznie powinniśmy mieć ze sobą wodę.
Ulice, chodniki, samochody
To temat, o którym można by napisać całe tomiska. Ciężko będzie w kilku zdaniach dobrze oddać to, w jaki sposób po ulicach i chodnikach poruszają się miejscowi i jak z tym całym rozgardiaszem powinien radzić sobie turysta.
Problem mniejszych miasteczek to znikające chodniki. Część z nich urywa się niespodziewanie i pozostaje nam iść i biegać po jezdni. Jednak nawet jeżeli na danym fragmencie drogi został położony chodnik, to i tak nie oznacza, że będziemy mogli z niego skorzystać, bo większość z nich traktowana jest jako naturalne miejsca parkingowe. Idąc dalej – nawet jeżeli chodnik istnieje i akurat nie służy jako parking, to najprawdopodobniej wystawi się tam kupiec z szerokim wyborem owoców i warzyw i wracamy do punktu początkowego, czyli bieg po jezdni.
W większych miastach chodników nie brakuje, ale problem pozostaje ten sam – obok parkujących samochodów i owocowych wózków czeka na nas jeszcze jedna przeszkoda, czyli tłum ludzi. Zabawa sprowadza się znów do biegania po jezdni lub slalomu między turystami i miejscowymi. Poza miastami na chodniki czy drogi rowerowe w ogóle nie możemy liczyć i wówczas ulica jest nam jedynym sprzymierzeńcem.
Skoro przyjdzie nam biegać po ulicy, to czego należy się spodziewać? Na początku jest dość przerażająco. Na znacznej części dróg nie ma namalowanych pasów i panuje tam prosta zasada – ile pojazdów się zmieści, tyle będzie przejeżdżać. Jeżeli oznacza to, że w jednym kierunku po (teoretycznie) jednym pasie pojadą dwa auta i skutery naraz, to tak właśnie będzie. Jeżeli dołożyć do tego fakt, że ruch samochodowo-skuterowo-autobusowy w większych miastach jest naprawdę spory, niezależnie od pory dnia, to mamy przed sobą twardy orzech do zgryzienia. Na szczęście, gdy przyjmie się pewne zasady, sprawa biegania po ulicach staje się znacznie prostsza. Po pierwsze, miejscowi na co dzień jeżdżą po tych ulicach i wiedzą jak się nimi poruszać. Po drugie, nie chcą nas zabić, a my nie chcemy zginąć. Po trzecie, w ten sam sposób poruszają się także inni piesi, w tym emeryci i dzieci, dlaczego mielibyśmy być gorsi? Jeżeli będziemy się uważnie rozglądać i zachowamy pewność siebie, to nic złego nie powinno nam się stać. Warto przy tym zaznaczyć, że trąbiące na okrągło klaksony to specyficzny sposób komunikacji między kierowcami i nie oznacza on, że robimy coś złego i ktoś chce nas za to ogłuszyć.
Poza trasami
Samowolka podobna do tej na drogach panuje również poza nimi. Mimo że na większość z wszechobecnych gór i wzniesień prowadzi przynajmniej jeden szlak, to po wszystkich można się poruszać bez najmniejszych oporów. Jeżeli mamy ochotę skręcić w danym miejscu i wspiąć się ostro w górę, to po prostu to robimy i nikt się do nas nie przyczepi.
Wiąże się z tym niestety jedno – wszędzie jest syf. Brud na ulicach miasta nie ruszał mnie przesadnie, ponieważ poruszałem się po nim szybko i zazwyczaj z określonym celem, więc nie miałem okazji porządnie rozglądać się po górach śmieci, ale poza terenem zabudowanym było inaczej. O ile w polskich parkach i lasach co kilkanaście metrów leży wyrzucona butelka czy paczka po czipsach, to na Sycyli co 20 cm leży kilka śmieci, a co kilka metrów cały ich worek. Tyczy się to także terenów teoretycznie chronionych. Miejscowi nawet nie rozglądają się za śmietnikami, tylko od razu wyrzucają zbędne rzeczy, a gdy nam zechce się jednak poszukać śmietnika, to najpewniej ze zbędnym papierem przejdziemy spory odcinek zanim go znajdziemy. Moim zdaniem mimo wszystko warto dać dobry przykład autochtonom i nie rzucać wszystkiego na glebę, choć i tak niczego ich to zapewne nie nauczy.
Palermo – Monte Pellegrino
Do samego Palermo odnoszą się w pełni zasady opisane powyżej: jest tłoczno, a liczba samochodów i skuterów przechodzi ludzkie pojęcie. Największą liczbę biegaczy spotkać można w okolicach portu, gdzie znajdziemy znacznie szersze chodniki, na których swobodnie pomieścimy się razem z turystami. Zwiedzanie w biegu samego miasta będzie się wiązało z nieustannym slalomem, lecz mimo to warto się go podjąć, ponieważ komunikacja miejska jeździ zgodnie ze śródziemnomorską zasadą „jak będę, to będę”.
Obok Palermo znajdziemy jednak punkt, który koniecznie powinien znaleźć się w naszym planie biegania-zwiedzania – Monte Pellegrino. Choć rozmiary tej góry nie zrobią na większości z nas dużego wrażenia, to jednego możecie być pewni: panorama Palermo i doskonała perspektywa na niedalekie klify wynagrodzą każdą minutę, którą poświęcicie na tę wycieczkę. Na punkt widokowy prowadzi jedna ścieżka, choć na całej jej długości znajdziemy liczne odnogi. Niestety, nie miałem okazji wszystkich sprawdzić, więc wszystko przed Wami.
W okolicach szczytu znajdziemy dodatkowo plan dwóch tras rowerowych, które śmiało posłużą także biegaczom. Klimat sawanny i widok na klify sprawi, że tego biegu nie zapomnicie przez długi czas.
Bezdomne psy
Obok śmieci to kolejna sprawa, która od razu rzuci nam się w oczy. Niezależnie od wielkości miejscowości, co kilka minut spotkamy bezdomnego psa. Część z nich włóczy się w poszukiwaniu jedzenia, większość po prostu leży. Wiem, że biegacze mają często problem z czworonogami, więc od razu wszystkich uspokoję – te psy zupełnie się nami nie zainteresują. Większość nawet nie ruszy łapą, gdy przebiegniemy obok nich. Tylko raz zdarzyła mi się sytuacja, gdy pies zareagował na moją obecność, ale skończyło się na tym, że przebiegł obok mnie z radością kilkanaście metrów i wrócił na swoje miejsce. Oczywiście słyszałem także zupełnie inne historie, w których owe czworonogi zachowywały się agresywnie, ale z niczym takim się nie spotkałem. Dodam przy tym, że sam reaguję alergiczne na psy i parę razy miałem z nimi w Polsce gonitwę, więc jestem dość wyczulony w tym temacie.
Sycylijska kuchnia dla biegacza?
Nie będę ukrywał, że kuchnia na wyspie bardzo mi pasowała. Miałem okazję wypróbować kilka lokalnych przysmaków, ale czy któryś z nich wpisuje się w typową dietę biegacza? Na pewno będzie tak z owocami. Z polskiego punktu widzenia egzotyczne mogą wydać się owoce kaktusa (opuncja figowa), które sprzedawane są na każdym rogu i rosną niemal wszędzie. Drugą zdrową propozycją będą figi, które również kupimy bez najmniejszego problemu. Gdy pominiemy smak i skupimy się na sportowym wykorzystaniu tych owoców, to warto wspomnieć, że figi są bogatym źródłem potasu, z kolei opuncja figowa pełna jest wapnia i witaminy C. Ponadto są oczywiście bardzo smaczne.
Tradycyjne dania obiadowe są dość tłuste. Czy będą to makarony, potrawy na bazie ryżu czy przysmaki z piekarni, wszystkie z nich mogą u nas powodować kłopoty żołądkowe, więc raczej unikałbym ich w okolicach treningu. Desery są z kolei drugą skrajnością i większość z nich jest niesamowicie słodka. To także nie będzie najlepszy wybór przed i po treningu, ale zachęcam Was gorąco, byście koniecznie wszystkich spróbowali w wolnym czasie.
Bieg po wulkanie
Magnesem dla wszystkich biegaczy będzie z pewnością Etna. Ja także nie odpuściłem sobie wypadu na największy europejski wulkan, choć – poza butami biegowymi – byłem w stroju „cywilnym”. O czym powinni pamiętać biegacze, którzy się tam wybiorą? Warto oczywiście zabrać ze sobą buty trailowe – niemal cały wulkan pokryty jest wartswą niewielkich kamieni, które mogą skutecznie zniszczyć zwykły but miejski. Ponadto przydadzą się krótkie stuptuty, jeżeli tylko je posiadamy. Bez nich możemy być pewni, że po paru chwilach kamyczki wypełnią wszelkie luki w naszych butach. Warto wziąć ze sobą kurtkę lub longsleeve, ponieważ w wyższych partiach wulkanu dość mocno wieje. Nie odczułem jednak specjalnie spadku temperatury. Podczas wchodzenia było mi na tyle ciepło, że biegacze tym bardziej nie powinni wyciągać z szafy zimowych ciuchów, gdy planują ruszyć na Etnę latem.
Gdy już sprzęt będziemy mieli gotowy, czeka na nas raj. Wspominałem już o tym, że na Sycylii można śmiało poruszać się poza szlakami i to samo dotyczy tego wspaniałego wulkanu. Panuje tam totalna wolność, a liczba tras, które moglibyśmy wybrać, wydaje się nieskończona. Podczas jednorazowego wypadu zdążymy jedynie nabrać ochoty na więcej i na pewno będziemy chcieli tam wrócić. A co możemy zobaczyć podczas takiego biegu? To zależy od pogody. Jeżeli będzie bezchmurnie, zobaczymy wszystkie pomniejsze kratery, panoramę pobliskiej Catanii i wybrzeże, jeżeli los zaserwuje nam chmury, pozostaje nam księżycowy klimat wulkanu, który także ma swój urok. Na koniec wspomnę, że wejście powyżej 3000 metrów n.p.m. możliwe jest jedynie z przewodnikiem.
Zapraszam na Sycylię!
Jeżeli mój opis nie przekonał Was do wyjazdu na włoską wyspę, to winić mogę jedynie własne pisarskie ograniczenia. Mówiąc najkrócej, serdecznie polecam Wam zabrać ze sobą sprzęt do biegania, jeżeli planujecie wizytę na Sycylii, na pewno nie pożałujecie!