Igor Bogusz – rozmowa z rekordzistą Polski w biegu przez płotki. Ma wszystko czego potrzeba by odnosić sukcesy: talent, pasję, ekspresję życiową, spontaniczność i cel.
Igor, zaczniemy od ulubionego pytania – jak zaczęła się Twoja przygoda z lekką atletyką?
Pierwszy kontakt z lekką atletyką miałem w szkole podstawowej, jeżeli dobrze pamiętam była to klasa IV. Po kilku szkolnych zawodach mój ówczesny nauczyciel wychowania fizycznego zaproponował mi udział w sztafecie szkolnej 4×100 m. Były to zawody powiatowe, na których razem z kolegami zdobyłem pierwszy medal w życiu. Medal był koloru srebrnego, ale dla mnie świecił się jak ze szczerego złota :). Później systematycznie brałem udział we wszystkich biegach przełajowych i popularnych czterobojach. Najwięcej radości sprawiał mi wtedy skok wzwyż, gdzie pobiłem rekord szkoły. W VI klasie mój nauczyciel WF zapytał mnie czy chciałbym chodzić na treningi z LA, odpowiedziałem, że tak – i tak się zaczęło.
Co Ciebie skłoniło do wyboru tak trudnej konkurencji jak bieg przez płotki?
Przede wszystkim było to za namową trenera, który po kilku treningach na płotkach zaraził mnie tą konkurencją. Miałem wtedy 13 lat i nic nie wiedziałem o konkurencji, którą w przyszłości przyszło mi uprawiać. Zabawy na płotkach szybko mi się spodobały – szczególnie, że zawsze lubiłem wyzwania a płotki takie są. Później, gdy przyszły pierwsze sukcesy wkręciłem się w lekką na dobre. Pierwsze obozy, mistrzostwa i można powiedzieć – uzależniłem się od tego 😉 i nie wyobrażam sobie życia z pilotem w ręku!
Jak ustanowienie rekordu Polski w biegu na 300m pł wpłynęło na Ciebie? Czy presja i żądza otoczenia na coraz to lepsze wyniki była odczuwalna?
Pamiętam, że spadło to na mnie dość niespodziewanie, jednak o poprawieniu rekordu myślałem wcześniej, po moich pierwszych Mistrzostwach Polski Młodzików w 2003 roku w Słubicach kiedy to zająłem 9. miejsce w rozmowie z kolegami powiedziałem – za rok wygram i zrobię rekord Polski! Z tą myślą liczyłem miesiące i dni do kolejnych mistrzostw, jednak im bliżej nich tym coraz mniej wierzyłem w to, że rekord padnie moim łupem. Biegałem w granicach 40 sek i ciężko było złamać tę magiczną barierę. Podczas mistrzostw makroregionu w Warszawie (2004) pewien trener podszedł do mnie i zapytał: To co Igor, dzisiaj rekord Polski? Nieśmiało odpowiedziałem – chyba jednak nie. Tuż przed startem sędzia rozpisywał tory mi przypadł „2-gi”. Ten sam trener, chociaż jego zawodnik był moim rywalem, zwrócił uwagę sędziemu, że powinien dać mi możliwość wyboru toru skoro mam najlepszy wynik w Polsce i tak się stało za zgodą zawodników. Myśle, że wtedy ta sytuacja bardzo mi pomogła, bo nie byłem zadowolony pierwotnie z drugiego toru. Samego biegu nie pamiętam poza dobiegiem do pierwszego płotka – później był „blackout”. Po biegu spojrzałem na zegar i wynik wskazywał 39,27 w co nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że się zepsuł ale po chwili spiker potwierdził wynik 39,29 sek. I zacząłem skakać z radości! Nawet wygrana w lotto nie dałaby mi tyle radości co ten wynik.
Otoczenie nigdy nie wywierało na mnie presji a przynajmniej nie czułem tego. Większość ludzi, znajomi, rodzina zawsze mnie wspierali nawet gdy wyniki były poniżej oczekiwań. Więcej mógłbym powiedzieć o mojej ambicji, zawsze chcę pobiec na 110% swoich możliwości, nieważne czy są to Mistrzostwa Polski czy zwykły mityng. Każdy start jest dla mnie ważny i podchodzę do tego z pełnym zaangażowaniem. Pamiętam jeden moment gdzie szczególnie czułem się mocno zawiedziony, był to pierwszy rok juniora młodszego i start na OOM w Warszawie (2005). Chciałem walczyć tam o medal myślałem, że łatwo pójdzie, ale przeceniłem się. Po eliminacjach czułem się fatalnie. Była to niezapomniana lekcja pokory. Ostatecznie w stolicy zająłem IX miejsce.
Uważam, że woda sodowa nie uderzyła mi do głowy. Niemniej trudno jest ocenić samego siebie. Musiałbyś zapytać się o zdanie ludzi z mojego otoczenia.
Jak po okresie młodzika potoczyła się Twoja sportowa kariera?
Okres juniorski mogę podsumować jednym słowem – bieda. Nie dość, że dokuczały mi kontuzje, wirusy deprawujące mój organizm, to na bieżni nie mogłem dać z siebie wszystkiego.
Na szczęście coś drgnęło z podjęciem studiów w Gdańsku (2009). Zmiana bodźców treningowych i klubu wpłynęła na mnie pozytywnie. Współpraca z nową Trenerką Anną Sękowską przerosła moje oczekiwania i przyniosła długo upragnione sukcesy, co miało na mnie duży wpływ, przede wszystkim mentalny – jakby wewnętrzna blokada została złamana. W końcu podczas moich drugich Młodzieżowych Mistrzostw Polski w Krakowie (2010) zdobyłem upragniony medal – brązowy. Medal szczególny. Krążek, który był zwieńczeniem ciężkiej pracy, uporu w dążeniu do celu i nie jako zadość uczynieniem od losu za mordęgę z kontuzjami. Podczas mistrzostw, ostatniego roku młodzieżowca, wywalczyłem gdańskim „podwórku” nielubiane 4. miejsce. Sam jestem sobie winny, ponieważ popełniłem duży błąd na ostatnim płotku, który pozbawił mnie medalu i minima na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Dla otarcia łez, miesiąc później podczas Mistrzostw Polski Seniorów razem z kolegami ze sztafety (Wiaderek, Domagała, Cichosz) zdobyliśmy tytuł wicemistrza Polski w sztafecie 4x400m.
Ponoć w biegu na 400m pł. często zdarza się, że zawodnik ostatnie metry pokonuje tracąc kontakt z otoczeniem. Co niektórzy nic nie widzą. Jak to jest u Ciebie, doświadczyłeś już takiego stanu?
Kilka razy miałem „przyjemność” doprowadzić się do takiego stanu. Jest to spowodowane zmęczeniem z jakim przychodzi nam się spotkać na ostatnich 50 m dystansu. Można to porównać do wyciągnięcia wtyczki z kontaktu – kolokwialnie „odcina prąd”. U mnie zawężało sie pole widzenia, jakbym patrzył przez rurkę. Jednak im bardziej jestem wytrenowany tym lepiej to znoszę. Płotkarze muszą skoncentrować się jeszcze na pokonywaniu ostatniego płotka, który często bywa kluczowy dla całego dystansu. Dlatego jest to bardzo ważne by nie stracić „kontaktu z otoczeniem” w takim momencie.
Na ostatnich 50m zawężało się pole widzenia…
Jaką najwyższą wartość zakwaszenia udało Ci się osiągnąć? Pamiętasz w jakich było to okolicznościach?
Wiadomo, że najwyższe wartości osiąga się po zawodach, jednak po 400m nigdy nie miałem mierzonego zakwaszenia. Ostatnio podczas treningu tempowego zakwasiłem się na poziomie 17,5 mmol/l i nie pamiętam, żebym kiedyś zanotował „lepszy wynik”.
Mógłbyś przedstawić jak wygląda Twój typowy trening wytrzymałości szybkościowej? Jakie biegasz odcinki? Jakie stosujesz przerwy pomiędzy nimi?
W takim okresie jak ten dużo biegam odcinków 100m. Przeważnie w 3 seriach po 5-6 odcinków na krótkich przerwach od 40 sek. do 1 min. między nimi. Trening krótki ale konkretny – i takie lubię!
Wielu biegaczy często kieruje się tętnem spoczynkowym. Też zwracasz na nie uwagę?
W tym roku wprowadziliśmy kontrolę HR spoczynkowego i WSR (wskaźnik restytucji – zmęczenia obciążeniami treningowymi). Daje nam to informację o tym jak organizm reaguje na trening pod względem intensywności i objętości. Dzięki temu wiemy, czy trzeba zwiększyć ilość powtórzeń lub ich intensywność.
W zimę podczas obozów „kondycyjnych” z chęcią robisz długie wybiegania. Jaki długi i gdzie był Twój ostatni long run?
Zawsze lubiłem „połykać kilometry” na wybieganiach, w ostatnim czasie najdłuższy wyniósł 20,4 km (1h55min, średnia prędkość 5:41min/km – dziękuję wynalazcy GPS za tą zabaweczkę).
[youtube]6wfpyFczGpo[/youtube]Podczas jednej z długich 30 kilometrowych wycieczek.
Jesteś wszechstronnie uzdolniony. Zajmujesz też czołowe lokaty w konkursach plastycznych. Czy sztuka pomaga Ci w wyciszeniu się przed docelowym startem? Która z Twoich prac podoba Ci się najbardziej i dlaczego?
Sztuka jest dla mnie przede wszystkim formą oderwania się od aktywności fizycznej, świata gdzie przede wszystkim przeważa siła, dynamika i napięcie. Lubię tworzyć i być kreatywny. Pozwala mi to zajrzeć głębiej w samego siebie i w to co czuję. Jest to taką emocjonalną spowiedzią, dzięki której na zewnątrz wylewam to co siedzi gdzieś we mnie i przypomina o romantyzmie, wrażliwości i przywołuje subtelną część ducha w odróżnieniu od biegania.
Każda z moich prac jest opisem pewnego okresu i tego co czułem. Zawszę lubię znaleźć stare rysunki gdzieś pomiędzy kartkami książek i przywołać związane z nimi wspomnienia. Tak, jestem bardzo sentymentalny.
Interesujesz się również grafiką komputerową. Możesz pokazać jedną z prac związanych z lekką atletyką? Zakładam, że na pewno taką zrobiłeś.
Grafika to taki mój mały konik. Hmm… Posiadam jedną pracę związaną z lekką. W 2011 roku zaprojektowane przeze mnie logo było oficjalnym znakiem lekkoatletycznych Młodzieżowych Mistrzostw Polski w Gdańsku. Praca nad tym projektem była bardzo przyjemna, bo na monitor przelewałem to co najbardziej kocham.
Jakie masz plany sportowe na ten sezon?
Cel jak zawsze jest ambitny. Przygotowania idą w dobrym kierunku i z trenerką Anią Sękowską wprowadziliśmy kilka zmian w technice biegowej, jednak jeszcze jest sporo do zrobienia. Chciałbym wystartować na Mistrzostwach Europy w Helsinkach. Z kolegami ze sztafety chcemy bronić tytułu wicemistrzów na rodzimym podwórku.
Jeżeli zainteresowała Ciebie moja osoba i chciałbyś/chciałabyś wspomóc mnie w pogoni za sportowymi marzeniami to zapraszam do współpracy!
Chętnie podjąłbym się pracy zarobkowej związanej z grafiką komputerową na elastycznych warunkach czasu pracy.
www.igorbogusz.laohost.net
[email protected]
Od Redakcji: Igor jest sportowcem, w którego warto inwestować. Cechuje go niezwykła skromność i wszechstronność zainteresowań. Warto dodać, że jego prace dawały mu zwycięstwo w konkursach plastycznych i informatycznych – wybacz Igor musiałem!