Kokishi Tsubaraya był reprezentantem Japoniii w maratonie, nie miał sobie równych w Azji, a przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rzymie był jednym z murowanych kandydatów do medalu.
W wywiadach dla radia i telewizji obiecywał zwycięstwo Japonii, ku chwale narodu i cesarza. Wielka nadzieja entuzjastów sportu, kibiców, trenerów, państwa… Maraton dla Japończyków był od zawsze sportem narodowym, podobnie jak judo, spodziewali się więc od swych reprezentantów pewnych zwycięstw.
Zaskakujące zgłoszenie
Mimo iż był zwycięzcą maratonu w Rzymie, (w którym biegł boso!) nikt się z nim nie liczył. Mowa o Bikili Abebe, maratończyku z Etiopii. Na pięć tygodni przed Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio, Etiopczyk poddał się operacji wyrostka, po której odbywa się rehabilitację (ok. 2 miesiące). Ku ogólnemu zaskoczeniu publiki, Bikila zgłosił się jednak do maratonu, lecz Japończykowi nie dorastał do pięt… Co więc łączy te dwie znamienite postaci?
Utracony honor
Niekwestionowanym zwycięzcą Tokio maratonu, złotym medalistą olimpijskim został… Bikila Abebe! Ambitny Japończyk, Tsubaraya był dopiero trzeci. Jego wynik wprawił go w tak głęboką depresję, że zapowiedział on swą zbliżającą się śmierć. Tsubaraya miał ogromne poczucie winy. Ogłaszał, że splamił honor narodu i władcy, że tylko krew może tą hańbę zmazać. Wieści o losach Kokishiego dotarły do Cesarza, który przejęty sytuacją biegacza osobiście próbował natchnąć go, do ponownego treningu, by zwyciężył za 4 lata. Wyrzuty sumienia urosły jednak do tego stopnia, że na kilka dni przed Igrzyskami ambitny zawodowiec popełnił harakiri.