fbpx
Relacje

Marek, “Kalina” i pechowcy, czyli co wydarzyło się w Gdyni cz.1

Większość relacji z Gdyni zaczynało się od tego, że wygrał Viktor Zyemtsev z Ukrainy, członek Timex Multisport Team. Prawda. Wygrał. Że najlepszą kobietą w Gdyni okazała się Maria Cześnik. Bo była.
marek kalina gdynia

Większość relacji z Gdyni zaczynało się od tego, że wygrał Viktor Zyemtsev z Ukrainy, członek Timex Multisport Team. Prawda. Wygrał. Że najlepszą kobietą w Gdyni okazała się Maria Cześnik. Bo była. Że najlepszy Polak minął linię mety jako trzeci i był nim Mikołaj Luft. Że w zawodach udział wzięli ambasadorzy imprezy, osoby znane z małego i dużego ekranu. Prawda. Wzięli udział i ukończyli. Ale podczas HTG 2013 można było spotkać również tych, którzy nie są znani opinii publicznej. Dla swoich bliskich i przyjaciół to właśnie oni są bohaterami. Podobnie jak organizatorzy tego wydarzenia, które w Polsce nie ma sobie równych.

Znani i lubiani. Nie lubię słowa na “c”, więc nie będę go używać. Gdybym lubił, to też omijałbym je z daleka. Powód jest bardzo prosty. Słowo na “c” kojarzy się pejoratywnie i prześmiewczo. A gdy patrzy się na rezultaty Maćka Dowbora – 48. miejsce z czasem 4h47m32s i Waldemara Błaszczyka – 62. miejsce z czasem 4h51m48s  to ręce same składają się do oklasków. Ciekaw jestem, ilu czytelników i czytelniczek może pochwalić się lepszymi rezultatami? Być może czasy pozostałych nie są już tak świetne, ale ile osób, czytających ten artykuł, ukończyło 1/2 Ironmana poniżej 6h? Ile osób w ogóle ukończyło takie zawody? No właśnie. Niektórzy z nich zaledwie kilka miesięcy temu po raz pierwszy wsiedli na rower szosowy lub założyli piankę do pływania! Dlatego czapka z głowy przed Robertem Rozmusem, Bartłomiejem Topą, Piotrem Kraśko, Borysem Szycem, Tomkiem Karolakiem, Maciejem Stuhrem, Marcinem Dorocińskim i Markiem Kacprzakiem! Ten ostatni w maju cieszył się jak dziecko na myśl o udziale w gdyńskim triathlonie, z ogromnym entuzjazmem opowiadał o przygotowaniach i o niewiadomej, jaką dla niego będzie sierpniowy start. Po przekroczeniu linii mety wyglądał, jakby nie do końca wiedział, gdzie jest i co tam robi, choć jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha. A co czuł i o czym myślał? “Najważniejsza myśl, że się udało, że dałem radę, że wszystko jest możliwe. Jeszcze na początku roku przepłynięcie 50 metrów było dla mnie nie lada wyzwaniem. A teraz przepłynąłem w morzu prawie 2 km, no i pobiegłem po jeździe rowerem. Zrobiłem coś, co wydawało mi się niewykonalne!” – opowiada 42-letni dziennikarz Polsat News. Mało kto wie, że Marek Kacprzak oprócz pracy w telewizji  jest także wykładowcą akademickim, prowadzi pracę naukową, czynnie wspiera działania Fundacji Synapsis. I jeszcze znajduje czas na treningi. Przygotowania do triathlonu nie przeszkodziły mu w czerwcu poprawić życiówkę na 10 km, a zrobił to w dniu swoich 42. urodzin (czas 42:40 brutto – przyp. red.), a to jeszcze nie wszystko. “Rekordowy maraton przede mną. Myślę, że jest to możliwe jesienią. A doktorat się pisze…”. Zapytany, czy start w triathlonie był jednorazową przygodą odpowiada z uśmiechem: “Oczywiście, że będzie kolejny triathlon. Miałem naprawdę niewiele czasu na przygotowania. Teraz chodziło tylko o to, żeby zmieścić się w limicie i w ogóle tego dokonać. Już w przyszłym roku powalczę o jakiś wynik. A cały dystans to normalna kolej rzeczy. Myślę, że podejdę już w przyszłym roku. Najpóźniej za dwa lata. Nie sądziłem, że treningi triathlonowe będą zajmowały aż tyle czasu. Ale idzie coraz lepiej.” – Marek biega w drużynie biegiemnapomoc.pl, a swoimi startami wspiera Fundację Synapsis.

Są tacy, dla których sport to narkotyk. Dla nich nie ma znaczenia, jaki sport uprawiają, od jak dawna i jakie niesie ze sobą wyrzeczenia. Nie ma znaczenia, bo dla nich to pasja, realizacja kolejnych marzeń, a bardzo często styl i sposób na życie. Ledwo żyją na mecie, a jednak za jakiś czas stoją na starcie kolejnej imprezy i nie mogą doczekać się gwizdka startera. I nie liczy się tu czas ukończenia, ale samo uczestnictwo. Chęć ciągłego sprawdzania się. Potrzeba fizycznego zmęczenia. Powodów jest zapewne tyle, ile startujących osób. I każdy jest ważny. Podobnie jest w przypadku Pawła Kalinowskiego z Warszawy, który zaraz za linią mety nie mógł ustać na nogach i z trudem kontaktował. Minęły trzy, może cztery minuty i już cieszył się, że poprawił życiówkę o ponad pół godziny. Gdy dowiedział się, że do złamania pięciu godzin zabrakło mu niespełna trzech minut, to od razu wypalił, że da się to zrobić i następnym razem na pewno złamie! Paweł w podstawówce grał w piłkę w Łomiankach, w liceum w siatkówkę w Legii Warszawa – kilka pucharów i medali z tamtych czasów doskonale prezentuje się w domowej kolekcji. Świetnie radzi sobie na rowerze górskim, co udowadnia startując w kolejnych zawodach i maratonach rowerowych – podczas jednego z wyścigów z cyklu Mazovia MTB dotrzymał koła Mai Włoszczowskiej, przegrywając z nią o zaledwie 8 sekund! “Kalina”, jak mówią o nim przyjaciele,  świetnie radzi sobie na nartach, a także jest bardzo przyzwoitym snookerzystą! Znajomi mówią o nim tylko i wyłącznie w samych superlatywach. Uśmiechnięty, koleżeński, zawsze gotowy pomóc innym. Takich jak Paweł są już w Polsce setki, a może nawet tysiące. Osób, które realizują swoje pasje, marzenia, starają się wyciągnąć z życia, ile tylko są w stanie. Żyją, pracują, zakładają rodziny i swoim zachowaniem dają żywe świadectwo powiedzeniu, że w zdrowym ciele, zdrowy duch.

W niedzielę 11 sierpnia były również takie chwile, gdy było mi bardzo przykro. Byli tacy, dla których Herbalife Triathlon Gdynia 2013 okazał się katem marzeń. Okoliczności różne, ale rezultat taki sam. Mężczyzna, który wyszedł z wody jako ostatni. Przekroczył limit czasu przeznaczony na pływanie. Zmieściłby się w limicie czasu przed biegiem lub na mecie? Jestem przekonany, że tak. Ale regulamin to regulamin i nie ma przebacz – dyskwalifikacja. Ktoś inny miał pecha. Bo jak inaczej nazwać pęknięcie gumy po zdjęciu roweru z drążka? Jeden z zawodników złapał kontuzję na trasie. Jeszcze ktoś inny miał za sobą już pływanie i rower, ale na trasę biegu już nie wybiegł – znowu kontuzja. Każdy taki przypadek to osobisty dramat. Może to niesprawiedliwe, co teraz napiszę, ale gdy przytrafia się to doświadczonym triathlonistom, którzy mają za sobą już wiele startów, to pół biedy. Co z tymi, którzy przygotowują się kilka, czasem kilkanaście miesięcy do startu, który ma być ich pierwszym, wymarzonym, wyczekanym? Są i tacy, dla których to jedyny start, jedyna możliwość startu. Osobiste dramaty, obok których nie sposób przejść obojętnie. Nie jest mi trudno wyobrazić to sobie. Dwa razy kontuzja na trasie zniweczyła moje plany bicia rekordu życiowego w maratonie. Dwa razy świetna forma, miesiące przygotowań i nic. Dlatego mam nadzieję, że wszyscy Ci, którzy w Gdyni nie odebrali medalu za linią mety, zrobią to w przyszłym roku. I życzę im tego z całego serca!

Bieganie w tym maratonów, biegów ultra i biegów górskich, triathlon, maratony pływackie, rowerowe stają się dziś coraz bardziej popularne. Sale gimnastyczne są wynajęte na cały rok naprzód, siłownie i kluby fitness nie święcą pustkami nawet w tradycyjnych godzinach pracy, z pewną nieśmiałością powstają obiekty całodobowe. Na basenie tory zajęte już od szóstej rano, strefy i gabinety odnowy biologicznej także nie narzekają na brak klientów. Każdego dnia przybywa osób, które potrzebują w życiu czegoś więcej niż praca. Coraz więcej Polaków zaczyna traktować aktywność fizyczną jako integralną część rozkładu dnia, a planowanie weekendów i wakacji zaczynają od tras rowerowych, szlaków turystycznych, kalendarza biegów, itd. Zmiany społeczno-ekonomiczne, jakie dokonały się niespełna ćwierć wieku temu, spowodowały, że dziedziny życia zarezerwowane wcześniej dla wyczynowców, stały się nie tylko dostępne dla każdego, ale z roku na rok proces ich umasowienia nabiera coraz większego tempa. Organizująca od kilku lat Herbalife Triathlon firma Sport Evolution przeniosła w tym roku imprezę do Gdyni. Między innymi dlatego, że Susz zrobił się za mały. Poza tym, przewidując ogromny boom, jaki nastąpi na triathlon w kolejnych latach, już dziś starają się o licencję na organizację imprezy w ramach światowego cyklu Ironman 70.3. Jestem przekonany, że ich starania powiodą się i przewiduję, że rywalizację na pełnym dystansie zobaczymy w Polsce już w 2015, góra 2016 roku. Nie jest tak, że wszystko jest idealnie, bo drobne potknięcia i niedociągnięcia jeszcze są. Nie da się ich uniknąć. Ale biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia, to każdy rozsądny obserwator przyzna, że Sport Evolution wsparte wiedzą i doświadczeniem Piotra Nettera oraz zapałem i zdartym gardłem Łukasza Grassa wyznacza nowe standardy w organizacji imprez masowych. Gratuluję i do zobaczenia za rok!

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Pomoc innym poprzez bieganie - Spartanie dzieciom
Następny wpis
Trening z Lidią Chojecką i Tomaszem Brzózką - prezentacja Reebok One Series

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.