fbpx
Relacje

III Bieg Raszyński – relacja

A jednak – da się. Da się biegać w tej temperaturze. I dobrze, że wczoraj mniej więcej streściłam ostatni tydzień, bo dzięki temu mogę się skupić na dzisiejszym – III Biegu Raszyńskim.
iii bieg raszynski relacja

A jednak – da się. Da się biegać w tej temperaturze. I dobrze, że wczoraj mniej więcej streściłam ostatni tydzień, bo dzięki temu mogę się skupić na dzisiejszym – III Biegu Raszyńskim. Nie pamiętam już, co mnie skłoniło, żeby się gdzieś z początkiem marca na ten bieg zapisać. Może pokusa prawdopodobnej życiówki, bo w końcu po maratonie dobrze się biega krótsze dystanse, więc Raszyn miał mi pewnie powetować ewentualną kolejną porażkę w Wiedniu.

Tymczasem jednak w Wiedniu pobiegłam lepiej niż mi się wydawało, że mogę, ale też i okres dochodzenia do siebie nieco się wydłużył. O życiówce raczej nie mogło być mowy. Także nie w tych okolicznościach przyrody. Te 20 stopni o 7 rano i pełne słońce za oknem miały jednoznaczną wymowę… Będzie jatka, meksykańska masakra w meksykańskim słońcu albo raczej – raszyńska masakra w raszyńskim słońcu. Ale słowo się powiedziało, numerki przyznane, jechać trzeba.    

Pojechaliśmy. Już na światłach przywitała nas strzałka nie pozostawiająca wątpliwości, gdzie są parkingi dla uczestników biegu. Potem wszystko jak po sznurku – biuro zawodów, odbiór pakietu, nawet w toalecie nie było mega kolejek. Tylko to słońce.

Zanim wystartowaliśmy, trzy razy wkładałam głowę pod kran z lodowatą wodą. Włosy zmierzwiły mi się w murzyńską wełenkę. Ale schły – błyskawicznie. Mała niepewność, bo w regulaminie nie było informacji, że na trasie będą punkty z piciem. Cały czas taszczyłam więc pod pachą buteleczkę z własnym magnezem. Okazało się jednak, o czym zapewnił głos z estrady, że picie będzie. Dzięki temu mogłam spokojnie dopić magnez i porzucić buteleczkę. Poprawiłam to jeszcze mrożoną i ulepkowo słodką Idee Kafe. A potem…

Wystartowaliśmy. Na początku biegliśmy z małżonkiem niemal łapka w łapkę. Albo może raczej nóżka w nóżkę. Na początku drugiego kilometra (a kilometry były wyznaczone z precyzją niema zegarmistrzowską, opisane na asfalcie i oznaczone na tablicach) stała pierwsza zorganizowana grupa kibiców. „Piłkarze” krzyczeli „Witajcie, witajcie!!!”. „Ciekawe, co będą krzyczeć na trzecim kółku?” – przemknęło mi przez głowę. Ale nie miałam czasu tego specjalnie roztrząsać, bo już skręcaliśmy w ulicę Spokojną (nie że tak dobrze znam Raszyn, ale był specjalny transparent), gdzie witano nas nie tyle chlebem i solą, co chłodną wodą i gorącym dopingiem. Za kolejnym zakrętem – kolejne grupki kibicujące. Ostatnia, wyjątkowo hałaśliwa, była nieoceniona. A potem jeszcze 600 m… Tomek właśnie mi odjechał – trzymał równe tempo, a ja jednak zwalniałam i lekko mi się odechciewało.  Na szczęście przy starcie dopingowały Monia i Alina – no wstyd by było, wstyd. Złapałam więc kubek z wodą, dwa łyki, reszta na głowę – i dalej. Na czwartym kilometrze – niespodzianka – strażacy otworzyli kurtynę wodną, prysznic na trasie. Ufff. I tak już prawie co kilometr – do końca biegu. I woda – na Spokojnej. I przy starcie. I od dziewczynek po drodze. Jeszcze nie skończyłam drugiego kółka, kiedy usłyszałam charakterystyczny okrzyk „Lewa wolna!” Z rowerowym pilotem dublował mnie właśnie zwycięzca i rekordzista trasy, Mariusz Giżynski. Pędził już do mety.

A ja miałam jeszcze przed sobą jeszcze jedno kółko. Przy starcie minęłam dziewczynę w niebieskiej koszulce, za którą biegłam prawie całe okrążenie. Przed sobą miałam jeszcze jedną dziewczynę i… Iwonkę. Hm… Nic na siłę. Ale starałam się biec jednym tempem. Dogoniłam dziewczynę. Prawie doszłam Iwonkę. Ale między kurtynami z wody wyprzedzona przed chwilą dziewczyna minęła mnie w takim tempie, że za chwilę i ja, i Iwonka mogłyśmy ewentualnie oglądać jej pięty. Iwonka złapała butelkę wody od kibiców, piła i wylewała na siebie, a ja nieubłaganie ją ścigałam. Na Spokojnej już biegłyśmy obok siebie, zwolniłam jednak przy wodopoju. Ale za chwilę znowu byłyśmy koło siebie. Tyle, że po minięciu oznaczenia 9 km Iwonka zaczęła przyspieszać. Ja niby też, ale jakby słabiej. Już nie mogłam się doczekać mety. A tu jeszcze dwa zakręty… A właściwie – trzy. Przed przedostatnim zakrętem minął mnie rozpędzony Pina. Wpadł na metę tuż przed Iwonką.

A ja – zaraz za nimi.

Zapowiadana na mecie przez spikera, który prawie każdego wbiegającego witał jak gwiazdę. Po tych 10 km na patelni – bezcenne.

47:05.

Małżonek przybiegł ponad półtorej minuty wcześniej.

Za metą medal, picie. I dziewczyna w błękitnej koszulce. Nie dogoniła mnie, chociaż podobno mocno próbowała.

Tymczasem okazuje się, że za metą są i prysznice. Oznakowane. Co prawda bez rozróżnienia na damski i męski, ale jakoś żaden facet do damskiego nie zajrzał przez te kilkanaście minut, które tam spędziłam. Prysznic elegancki, gorąca woda, trzy pomieszczenia, w jednym – toaletki z lusterkami. Wersal, normalnie Wersal.

A spod prysznica – prosto na grochóweczkę. I gorącą herbatkę. A co!

A potem jeszcze dekoracja i losowanie nagród. Chociaż w tym przypadku zdecydowanie pozostaliśmy w roli widzów, ale niektórzy wyjechali z fajnymi zabaweczkami. Zazdroszczę. Ale co się odwlecze…  

Ja w każdym razie do Raszyna wrócę. Nie tylko po nagrody.

Bardzo fajny ten bieg. Mimo 32 stopni. Taka przyjemna raszyńska masakra.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Quesadilla dla biegacza – alternatywa dla kanapek
Następny wpis
adidas miCoach Pacer - testowanie okiem wicemiss - część druga
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu