Spis treści
Przychodzi taki czas w życiu biegacza lub ewentualnie okres, że buty biegowe trzeba zawiesić na przysłowiowym kołku i zmienić środek lokomocji z własnych nóg na dwa kółka, rowerem potocznie zwanym.
Zapewne zastanawiacie się, dlaczego w portalu poświęconemu bieganiu pojawia się tekst dedykowany rowerzystom? Przewrotnie zapytam – a dlaczego nie? Nie zamierzamy zmieniać branży, nie zamierzamy w podły sposób zdradzić biegania, aczkolwiek jak to życie zawsze po swojemu pokazuje, czasami po prostu trzeba. Trzeba spróbować czegoś innego, albo po prostu zacząć od czegoś innego aniżeli bieganie. A dlaczego zacząć? A dlatego, że przy dużej nadwadze znacznie łatwiej zrobić sobie krzywdę próbując biegać, aniżeli próbując popedałować i tym sposobem wdrożyć się do ruchu. Rower wszak to równie dobry sposób, aby po pierwsze zacząć kształtować wytrzymałość, a po wtóre ją podtrzymać. Ja wywodzę się z tego drugiego nurtu. Mnie przymusiło i muszę przyznać, spodobało mi się.
Gadżeciarstwo do potęgi n-tej
Rowerem, jako takim sportem dla mas, nigdy nie wykazywałem większego zainteresowania. Zapewne można mi zarzucić ignorancję. Kręcenie się wokół własnego komina, jak ma to miejsce w przypadku biegania, jakoś też nie było dla mnie dodatkowym motywatorem, a z kolei ślęczenie nad mapą i próby określenia rozsądnego dziennego kilometrażu, który byłby w zasięgu mych niedoświadczonych kopytek, również niespecjalnie mnie bawił. Wszak wystarczy pomylić się o jeden zakręt, pojechać nie w tę stronę i z wyznaczonych 50, nagle robi się 70km i frustracja z własnej głupoty i braku umiejętności odnalezienia się w terenie. Postanowiłem zatem skorzystać z nowinek technologicznych i wyszukać coś, co ciężar kierowania weźmie na siebie, mnie pozostawiając samą przyjemność pokonywania przestrzeni. Tym sposobem po analizie rynku natrafiłem na Garmin Edge 1000.
Ogólnie rzecz ujmując
Każdy współczesny kierowca – tu dodam samochodu – wykorzystuje nawigację. Urządzenie z wbudowanymi mapami, które w bardziej lub mniej precyzyjny i przemyślany sposób prowadzi nas do celu. W uproszczeniu, do tego również ma nam posłużyć wspomniany Garmin Edge 1000, który jest niczym innym jak nawigacją dedykowaną rowerzystom. Na ile jest to przyjazne, na ile precyzyjne urządzenie? O tym poniżej.
Fizjonomia urządzenia
Edge 1000 to urządzenie o wielkości współczesnego telefonu komórkowego, może odrobinę grubsze, co jest spowodowane wymogiem mocowania na kierownicy, które musi być zespolone wraz z obudową. Niemniej jednak jest na tyle zgrabny i mały, że swobodnie mieści się w kieszeni. Wyposażono go w dotykowy ekran o przekątnej 3 cali, waży niewiele ponad 114 gramów. Na pokładzie posiada moduł WiFi oraz Bluetooth, o których szerzej wspomnę w dalszej części testu.
Edge 1000 to urządzenie wodoodporne i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie oznacza to, że można z nim pływać, ale przyszło mi już z nim pokonać takie oberwanie chmury wraz z gradobiciem, że ja miałem siniaki, a ten bez uszczerbku na zdrowiu działał w najlepsze. W odróżnieniu od mojego telefonu, który tej feralnej wycieczki nie przeżył, a był ukryty naprawdę głęboko.
Zacznijmy jednak od ekranu, bo to bodaj obok map i „umiejętności” korzystania z nich, najważniejszy element całego urządzenia.
Dotykowy ekran
Z pewnością bardzo przydatne rozwiązanie – zwłaszcza podczas jazdy na rowerze i nikogo nie trzeba przekonywać, iż w tym kierunku powinna zmierzać ergonomia nowo projektowanych urządzeń, nie tylko dla rowerzystów, ale i dla biegaczy. Swoją drogą są już modele dedykowane biegaczom, które obsługuje się w podobny sposób. Teoria to jednak jedno, a praktyka to często coś innego.
Sterowanie urządzeniem sprowadza się do klikania interesujących nas opcji i trzeba przyznać, że po godzinie zabawy urządzeniem poruszamy się po nim dosyć sprawnie i bez problemów – przynajmniej z punktu widzenia zaplanowania menu. Do życzenia jednak bardzo wiele pozostawia jakość wyświetlacza, a właściwie jego czułość na dotyk. Wielokrotnie podczas jazdy dopiero trzecia próba przesunięcia ekranu w prawo lub w lewo była skuteczna. Jednak jakby tego było mało, niestety w niektórych przypadkach całkowicie niemożliwa i to w mojej ocenie dyskwalifikuje ten produkt. Coby nie być gołosłownym. Wyświetla mi się komunikat o niskim stanie baterii telefonu (sprzężenie ze smartfonem, który opisuję w innym punkcie testu) – wyświetlony zostaje komunikat oraz ptaszek, który należy kliknąć, aby komunikat zniknął. Próby okazują się bezskuteczne. Dopiero wstrzymanie i wznowienie treningu fizycznym przyciskiem rozwiązuje problem.
Ekran to oczywiście nie tylko mapa, dotyk, śledzenie trasy i nawigacja. To szereg wyświetlanych danych, które prezentują naszą jazdę w czasie rzeczywistym:
- tętno aktualne, średnie, procent Tmax.,
- prędkość aktualna, średnia, odcinka,
- wznos aktualny, podczas całego treningu,
- kadencja aktualna, średnia,
- liczba spalonych kalorii,
- i wiele, wiele innych przydatnych danych.
Bateria
W instrukcji urządzenia znajdujemy informację, że bateria wystarcza do 15 godzin działania. Ucieszyłem się na tę wiadomość, bo moja stara wysłużona 305-ka wystarcza na 8h i czasami bywało to przymało. Jakież było jednak me zdziwienie, gdy w weekend pojeździliśmy sobie najpierw w sobotę 3h, a następnie w niedzielę 3h i okazało się, że bateria ledwo zniosła takie obciążenie. Pomyślałem jednak, że ciut przyszalałem z włączonym WiFi, bluetooth, automatycznym podświetleniem ekranu oraz nie wziąłem pod uwagę nowości baterii, która jeszcze nie jest do końca sformatowana, aczkolwiek nie wiem, czy jeszcze jest to wymagane. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Postanowiłem zatem na kolejne wycieczki powyłączać wszystko, zminimalizować oświetlenie, ale nic to nie dało. Max, jaki udało mi się wycisnąć to 6h. Absolutnie nie mam pomysłu, jak skonfigurować urządzenie, aby jego żywotność zbliżyła się przynajmniej do 10h, nie mówiąc już o obiecywanych w ulotkach 15 godzinach. No, ale fakt faktem, napisane jest do 15h, a 6 godzin też mieści się w tej skali.
Personalizacja
Urządzenie można spersonalizować, podając swój wiek, wagę, wzrost i tego typu dane, które mają później dać bardziej precyzyjne wyliczenia, np. spalanych kalorii, co do wyliczania których mam ogromne obiekcje. 4-ro godzinna jazda w wymagającym terenie określana jest na około 1000-1200 kalorii, co w porównaniu z jakimkolwiek licznikiem aktywności fizycznej jest niedoszacowaniem dwukrotnym. Pozostałe opcje personalizacyjne, jak typ jazdy: szosa, góry, gdzie pod uwagę brane są trasy preferowane – jest pomysłem przednim, aczkolwiek nie do końca dobrze rozwiązanym, bo…
Zrobiłem blisko 1000 kilometrów wraz z tą nawigacją. W opcjach personalizacyjnych ustawiałem, np. omijanie dróg leśnych, polnych, szutrowych, a ten mimo wszystko z uporem maniaka podczas wycieczki 60-kilometrowej wrzucał mnie na takowe co najmniej jednokrotnie, a zdarzało się, że i trzykrotnie. Nie wiem, jakie algorytmy tym rządzą i generalnie nie miałbym z tym problemu, bo rower mam raczej na teren ciężki i dla mnie im trudniej, tym lepiej, ale nie jeżdżę sam, bo w tej aktywności, w przeciwieństwie do biegania, może mi towarzyszyć żonka. Tak więc jest to dla mnie niezrozumiałe i odrobinę irytujące.
Funkcjonalność
Podstawowa funkcja nawigacji to wyznaczyć trasę i zrobić, to najlepiej według jakiegoś narzuconego przez nas kryterium. Edge 1000 daje nam możliwość zaplanowania trasy wg tzw. punktów POI – Point of interest, których do wyboru mamy naprawdę sporo oraz wg kryterium długości trasy, którą chcemy pokonać, co dla mnie jest najlepszą funkcją tego urządzenia. Wklepujemy sobie np. 50km, a urządzenie przedstawia nam 3 zróżnicowane pod względem kierunku i wzniesień trasy – czasami różniące się o 10km, ale nie uznaję tego za wielki mankament. Pośród 3 tras mamy zatem coś w okolicach 48-49km, coś w okolicach 53-54 a także 57-59. To najszybszy sposób na ruszenie przed siebie, bez ślęczenia nad niewygodnym BaseCampem, który ma naprawdę ogrom funkcjonalności wręcz genialnych, ale wygoda skorzystania z nich woła o pomstę do nieba. Tu warto dodać, że wyznaczyłem trasę w BaseCampie, wyeksportowałem ją do Edga, a ten po przeliczeniu stwierdził, że trasa jest o niemal 15km dłuższa, niż ta, którą policzył BaseCamp. Czy tak powinno być?
Kolejny dość irytujący mankament na jaki natrafiłem, a wymaga poprawy to dość nierozsądne próby wydłużenia trasy. Wpisuję kilometraż jaki planuję pokonać, nawigacja przelicza, błyskawicznie wyznacza trasę – de facto 4km dłuższą niż wpisana cyfra, po czym napotykam na niespodzianki jak na załączonej fotografii. Trasa wiedzie w prawo, a ta dodatkowo sugeruje nam dokręcenie krótkiej kilometrowej pętelki i to niemalże pod samym domem. W sumie byłoby to do zniesienia jakbyśmy zignorowali takie prowadzenie, od razu skręcili w prawo i jechali wedle dalszego wytyczenia. Nawigacja jednak nie daje za wygraną, po około 5 kilometrach zgodnie z trasą przy trafieniu na ala rondo każe nam zawrócić i “zaliczyć” jednak tę kilometrową pętelkę. Stanowczo jadę dalej i ta więcej nie robi z tego tytułu wyrzutów, ale niesmak pozostaje. Kilkukrotnie miałem już taki przypadek, że zawracać każe dopiero na skrzyżowaniu, na rondzie itp. – przecież rower to nie samochód, ten zawrócić może absolutnie wszędzie.
Sztuczna inteligencja
Tę możemy rozpatrywać z dwóch punktów widzenia, które de facto sprowadzają się do wyboru tras, ale mamy tak jakby dwie opcje:
- Przed podróżą – gdzie wg np. kryterium kilometrażu podróży następuje wyznaczenie trasy. Dwukrotnie miałem przypadek, że krótki odcinek trasy został wyznaczony po bardzo ruchliwej drodze, gdzie równolegle do niej biegła druga, przez wieś, którą nota bene nawigacja „widziała” – tu algorytm doboru i omijania takich dróg powinien być znacznie poprawiony, bo żadna z tego przyjemność jechać trasą, gdzie mijają cię dziesiątki, jeśli nie setki aut osobowych i tirów.
- W trakcie podróży – gdzie nawigacja ma wskazać alternatywną ścieżkę, gdy nie zechcemy jechać wyznaczoną trasą. W tym przypadku przeliczenie następuje w mgnieniu oka. Po dosłownie kilku sekundach następuje redefinicja trasy. Tu jednak mankament jest taki, że pomimo, iż zbaczamy na boczne drogi, bo nie chcemy jechać główną o bardzo dużym nasileniu ruchu, nawigacja wielokrotnie próbuje przekierować nas właśnie na tę trasę, bo ona była wybrana jako nadrzędna.
Przydatne funkcjonalności:
- Dostęp do sieci WiFi – w przypadku uruchomionego modułu WiFi podjechanie rowerem w zasięg sieci daje możliwość automatycznego wysłania zakończonego treningu do serwisu connect.garmin.com
- Parowanie ze smartfonem – dzięki tej funkcjonalności możliwe jest śledzenie twojego treningu na żywo na ekranie komputera przez trenera, osobę, której udostępnisz link. Zresztą lepiej zobaczyć działanie tego rozwiązania na filmie.
- Tryb wyzwanie
- Aplikacja treningowa – to z pewnością bardzo przydatny dodatek, z którego niestety mogą skorzystać tylko posiadacze Garminów.
Plusy
- Polskie menu – od zawsze testując jakiekolwiek urządzenie, zwracam na to baczną uwagę. Implementowanie polskiego menu w urządzeniu oznacza dla mnie szacunek dla rynku, na jakim dystrybuowany jest sprzęt i tu ogromne brawa dla producenta za szacunek dla polskiego klienta. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z brakiem znajomości języka angielskiego, jednak mieszkam w Polsce i takiego języka oczekuję.
- Ekran działający w dwóch położeniach – pion i poziom.
- Dwa opcjonalne uchwyty – warto dodać, że naprawdę oferujące solidne mocowanie i nawet karkołomna jazda po bezdrożach nie jest w stanie sprawić samoczynnego wypięcia urządzenia.
- Załączone czujniki: tętna, kadencji, prędkości i dystansu – dzięki nim możemy z urządzenia uczynić komputer treningowy, dzięki któremy zrealizujemy absolutnie wszystkie założenia treningowe.
Minusy
- Touchscreen locked – nie mam zielonego pojęcia, jakie głaśnięcie, muśnięcie, klepnięcie czy rzut o glebę wywołuje to przeokropnie wkurzające samoczynne zablokowanie ekranu pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie. To niestety kolejny błąd oprogramowania, którego można się pozbyć dopiero po uśpieniu ekranu lub skorzystaniu ze start/stop.
- NIedziałające wymuszanie omijania tras.
- Cena – 2400zł.
Na koniec
Podejmując decyzję o zakupie, każdy musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy warto? Cena 2400zł za wersję ze wszystkimi czujnikami tzw. bundle + dodatkowymi mapami, jest co najmniej kosmiczna, ale jakbym miał uczciwie odpowiedzieć, czy warta tej kwoty? Napisałbym – tak, jeśli wyeliminowanoby wszystkie mankamenty, o których wspomniałem. W przeciwnym wypadku to sporo za dużo jak za wersję produktu, który wymaga jeszcze sporo poprawek w oprogramowaniu.
Parametr | Ocena |
---|---|
Sterowanie i ergonomia | 8 |
Czułość ekranu dotykowego | 4 |
Żywotność baterii | 5 |
Funkcjonalność | 7 |
Dodatki (WiFi, bluetooth, czujniki, aplikacja treningowa) | 10 |
Sztuczna inteligencja | 7 |
Oceny w skali 1-10, gdzie 1 to bardzo słabo, a 10 rewelacyjnie.