“Sport Evolution” to profesjonalna agencja marketingu sportowego, świadcząca kompleksowe usługi dla firm, klubów i organizacji sportowych, zawodników, organizatorów imprez sportowych oraz instytucji samorządowych” – jest to pierwsze zdanie, jakie można przeczytać po kliknięciu w zakładkę o nas na stronie sportevolution.pl i wydaje się, że wszystko już wiemy. A jednak nie. Jak za każdą tego typu formułką, no prawie każdą, stoją ludzie, pewna historia. W przypadku Sport Evolution ta historia jest ciekawa, to raz, ale również bardzo dobrze pokazująca, jak powinien wyglądać biznesowy model “win-win”.
Całkiem niedawno, w Centrum Biegowym ERGO odbyło się spotkanie “Organizacja imprezy biegowej od kuchni“. Prelegentem spotkania był Wiceprezes firmy Sport Evolution, Dariusz Pawelec. W przeszłości między innymi lekkoatleta i trener. Można było posłuchać o tym, jak od pomysłu do dekoracji zwycięzców i posprzątania przygotowuje się imprezy biegowe. Jak znajduje się sponsorów, ile formalności trzeba dopełnić, ile walczyć o pozwolenia, jakie zmagania toczyć z urzędnikami i jakimi ważnymi elementami są logistyka i wolontariat. I wiele więcej, ale to wiedzą tylko Ci, którzy byli. A kto nie był, niech będzie czujny i nie opuści takiej gratki następnym razem. I początkowo miałem napisać o organizacji imprez biegowych, ale potem zmieniłem zdanie. „Potem” to było kilka dni później, gdy byłem jednym z przedstawicieli redakcji treningbiegacza.pl na spotkaniu z Prezesem Sport Evolution, Michałem Drelichem i jego współpracownikami. Spotkanie dotyczyło objęcia przez nas patronatu medialnego, nad jedną z kolejnych imprez. I wtedy, podczas spotkania w siedzibie firmy, dotarło do mnie…
Zarówno jako dziennikarz i publicysta, ale także jako biegacz, wielokrotnie wypowiadałem się oficjalnie czy prywatnie na temat jakości poszczególnych „produktów biegowych”. Oczywiście, w różnym tonie, również negatywnym. Punktowałem to, co w mojej ocenie było w nich złe, słabe. Pisałem o niedociągnięciach, gdy jakość produktu była niska, stosunek ceny do jakości bądź wartości produktu, był w mojej ocenie niewłaściwy. A to wszystko nie po to, by kogoś zniechęcić do organizaowania imprez. Wręcz przeciwnie, by w ten nieco przewrotny sposób, zmobilizować do jeszcze lepszej pracy i przy okazji wskazać, co w mojej ocenie jest do poprawki. Z uwagą przyglądam się różnym imprezom zarówno w kraju, jak i zagranicą.
Bieganie to jest bieganie. Wystarczą buty, spodenki, koszulka i już. Można wyjść, pobiegać, wrócić, następnego dnia znowu pobiegać, wrócić i tak w kółko. No chyba, że jest się Forrestem Gumpem i biegnie się wszędzie, nawet, gdy idziemy. Jednak ludzka natura jest taka, że człowiek porównuje. Swój progres, siebie do innych, wyniki, itd. Jak to zrobić? Wystarczy zestawić czasy na określonym dystansie i sprawa gotowa. Większość biegaczy przynajmniej raz w życiu startuje w jakimś biegu. Zapisuje się, opłaca startowe, biegnie, dostaje na mecie wodę i medal, czasem coś więcej, jedzie ze znajomymi na obiad, na piwo albo z rodziną do domu Czasem narzekają, że pakiet drogi, że zabrakło wody, że toalet nie było, że sms z wynikiem późno przyszedł… Rzadziej chwalą, ale też zdarza się. Rzecz w tym, że przychodzą przed biegiem, po biegu idą sobie, a ktoś to musi zorganizować, pozałatwiać formalności, przygotować, posprzątać, zapewnić sprawną obsługę. Ale kto?
Liczba imprez biegowych w Polsce rośnie z roku na rok. Jedne bardziej popularne, inne mniej, a niektóre wręcz kultowe. Miernikiem popularności imprez biegowych jest frekwencja i to, w jakim czasie „rozchodzą się” pakiety startowe w przypadku limitu uczestników. Biorąc pod uwagę imprezy masowe, takie jak maratony, półmaratony, nawet dziesiątki, to wiadomo, że frekwencja przekłada się na wartość produktu (biegu) i jego wartość promocyjną, marketingową. Niezależnie, czy jest to impreza komercyjna, społeczna, czy charytatywna, to taką wartość można wyliczyć. Ale czasem nie trzeba. Nieco inaczej jest w przypadku imprez z limitem miejsc. Zaczynając od wielkich imprez światowych, jak maraton w Berlinie, zgłoszenia do loterii w przypadku maratonu w Londynie czy Tokio, a kończąc na kultowych już polskich imprezach, to nie chęć szczera startu jest tu kluczowa, ale możliwość zapisania się zaraz po rozpoczęciu przyjmowania zgłoszeń tak, by zdążyć przed innymi. Kilkadziesiąt tysięcy pakietów w kilka godzin? Oczywiście! Berlin, Londyn – tak to właśnie wygląda. Szybka trasa, prestiżowe maratony, więc każdy chce wystartować. Ale są i biegi kameralne na kilkaset osób, tysiąc, a czasem zaledwie 200-300 osób. I co wtedy?
W Polsce jest kilka takich imprez, których nie trzeba nawet promować, a można być pewnym, że limit miejsc będzie wyczerpany lub spokojnym o wysoką/dużą frekwencję. Kultowe imprezy, takie jak: Katorżnik, Rzeźnik, Bieg Truskawki, Bieg Dookoła Zoo, Bieg na Szczyt Rondo 1, Bieg Konstytucji, Bieg Niepodległości. Te i wiele innych biją rekordy popularności lub szybkości znikania pakietów – 5. Bieg Dookoła ZOO, tysiąc pakietów rozeszło się w 12 minut! Większość tych imprez jest organizowana, wymyślona lub wspierana, kiedyś i obecnie, przez Sport Evolution. I nie jest to przypadek. Ogromne doświadczenie, wiedza, znajomość tematu i środowiska, ciągłe roziwjanie się, poszerzanie horyzontów, otwieranie się na nowe doświadczenia i ludzi, to musi procentować. A w przypadku panów Drelicha, Pawelca i Gacy dochodzi coś jeszcze. Bardzo ciężka praca. Niech więc nikt nie dziwi się, że to wszystko z czasem zaczęło procentować, a Sport Evolution na przestrzeni lat wyrosła na lidera branży, mówiąc językiem biznesowym. Bo bieganie to sport, zdrowie, styl życia, pasja, ale także biznes. Rzecz w tym, jak w przypadku każdej działalności, żeby produkt był wart swojej ceny. Żeby jakość usługi była satysfkacjonująca. Żebyśmy mieli poczucie dobrze spędzonego czasu i godziwie wydanych pieniędzy.
Na ścianach, parapetach, biurkach i szafkach biura Sport Evolution jest mnóstwo podziękowań, pamiątkowych medali, dyplomów, itd. To wszystko Michał Drelich i spółka otrzymali od swoich zleceniodawców, urzędów miast, gmin, sponsorów i innych współpracujących z nimi podmiotów. Za co? Nie wiem, ale na każdym elemencie wystroju wnętrza jest jedno powtarzające się słowo, odmieniane na wiele sposobów. Dziękuję, dziękujemy, jesteśmy wdzięczni, itd. Za współpracę, za pomoc, za to, że jesteście. Sport Evolution nie potrzebuje reklamy, ale ciężką pracę należy docenić i głośno o tym powiedzieć. Lub napisać.