Człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje kontaktu z ludźmi. Rzadko jednak zdajemy sobie sprawę, jak bardzo potrafimy wzajemnie na siebie oddziaływać. Nie bez powodu ukuto powiedzenie “kto z kim przystaje, takim się staje”, ponieważ im więcej czasu z kimś spędzamy, tym większe szanse na to, że nawet nieświadomie przejmiemy cechy charakteru ludzi z naszego otoczenia. Choćby z tego powodu warto biegać w grupie, z innymi ludźmi, lub brać udział w zawodach z dużą ilością kibiców. Dzięki temu naprawdę można stać się lepszym biegaczem i biegać szybciej.
Bieganie w grupie
Bieganie w grupie jest dla wielu ludzi istotne z punktu widzenia samego poczucia przynależności oraz możliwości poznania nowych ludzi, jednak grupa przynosi korzyści nie tylko w wymiarze społecznym, ale także sportowym. Już od dawna wiadomo, że obecność innych osób i świadomość, że będą oni oceniać nasze działanie, sprawia, że często lepiej wykonujemy powierzone nam zadania. Zjawisko to nazwano facylitacją społeczną. Jej skutki są tak daleko idące, że wystarczyło studencką stołówkę obwiesić zdjęciami patrzących oczu, aby studenci sprzątali po sobie częściej, niż gdy tych zdjęć nie było. Nie inaczej jest w sporcie.
Obecność innych biegaczy działa mobilizująco. Czasami wystarczy choćby umówić się z kimś na wspólne bieganie. Sama świadomość, że musiałbyś kogoś wystawić do wiatru, sprawia, że choć nie chce się wstawać rano czy iść na trening, to i tak ostatecznie to robisz. Poza tym grupowe bieganie jest często zdecydowanie łatwiejsze niż kolejny samotny trening, ponieważ można potraktować je jak spotkanie towarzyskie, porozmawiać i miło spędzić czas. Trzy godziny w górach mija zdecydowanie szybciej i przyjemniej w gronie biegaczy niż w samotności. O wiele łatwiej wykonuje się także niektóre ćwiczenia, kiedy można trenować razem.
Dodatkowo dochodzi czynnik wzajemnej rywalizacji. Zwykle dajemy z siebie więcej przy innych, jesteśmy w stanie zwiększyć wysiłek, często łapiemy cudze tempo czy kadencję i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Biegając w pojedynkę o wiele łatwiej nam zwolnić (bo przecież i tak nikt nie patrzy), zatrzymać się czy nawet przerwać trening. W grupie jest to zdecydowanie trudniejsze, ponieważ przed innymi jest nam ciężej przyznać się do pewnego rodzaju słabości.
Nazywa się to efektem Kohlera, od nazwiska niemieckiego psychologa, który już w 1926 roku dostrzegł, że nikt nie chce być najsłabszym ogniwem. Dlatego każdy w grupie daje z siebie o wiele więcej, niż gdyby pracował sam. Słabsi członkowie zawsze starają się nadążyć za osiągnięciami innych członków, co prowadzi do lepszych wyników nie tylko grupy, ale i jednostek. Efekt Kohlera został zbadany i zaobserwowany w wielu różnych obszarach, w tym także w sporcie. Widoczne jest to w kolarstwie, bo choć oczywiście jazda w drużynie i na kole jest o wiele łatwiejsza, niż samotnie, to jednak w grę wchodzi także efekt Kohlera – nikt nie chce być najgorszy i potrafi znieść większy ból, a także wysiłek. Podobnie jeśli chodzi o bieganie, wspólne treningi zwiększają nie tylko motywację, ale i wydajność, mogą przyczyniać się do poprawy wyników sportowych.
Kluczem do sukcesu jest jednak właściwe dobranie partnerów, którzy muszą być ciut lepsi, ale jednak w tej samej lidze. Bieganie amatorów z Eliudem Kipchoge przyniosłoby pewnie odwrotny od zamierzonego efekt. W grupach biegowych posiadających trenera, to do niego należy właściwe dobranie zawodników podczas treningu, ale bez trenera także jest to możliwe, wystarczy porównać czasy na określonym dystansie lub założone tempo treningowe i biegać razem.
Bieganie przed kibicami
Ale czasami nie trzeba dobierać partnera, albowiem wystarczy sam obserwator. Przeprowadzono wiele badań, z których wynika, że przy kibicach osiągamy lepsze rezultaty. Obecność publiczności skłania nas do większego wysiłku i sprawia, że wierzymy, że jesteśmy w stanie go podjąć. Fenomen ten dostrzeżono wyraźnie podczas kolarskich zawodów Tour de France, kiedy lider klasyfikacji generalnej otrzymuje żółtą koszulkę i nagle okazuje się, że jedzie jeszcze lepiej. To właśnie dlatego mówi się, że żółta koszulka dodaje skrzydeł, ale tak naprawdę jest to nic innego, jak efekt facylitacji społecznej. Noszący ją zawodnik znajduje się bowiem w świetle reflektorów, więc jest w stanie zdobyć się na większy wysiłek.
W jednym z ostatnich badań przeprowadzonym na biathlonistach ustalono, że bez publiczności (która to sytuacja miała miejsce podczas pandemii) mężczyźni biegali wolniej, a kobiety strzelały gorzej. Natomiast kiedy studenci wyciskali sztangę leżąc, przed publicznością byli w stanie wycisnąć 13% więcej ciężarów, niż gdy robili to w samotności. Doskonale odczuł to również Mo Farah podczas igrzysk olimpijskich w Londynie, kiedy zdobył złoto na 5000 m i na 10000 m. O jego sukcesie zadecydowały ostatnie okrążenia, które pokonał szybciej niż rywale przy niesamowitym dopingu kibiców. Mo Farah powiedział później, że „gdyby nie tłum i jego wsparcie, ludzie wykrzykujący moje imię, wiwatujący i wystawiający Union Jack, nie sądzę, żeby to się wydarzyło”.
Sama wielokrotnie odczuwałam wpływ kibiców na swoje tempo podczas niejednych zawodów. Kiedy myślałam, że nie mam już siły i chciałam zwolnić, a nagle na końcówce biegu pojawiali się kibice, to potrafiłam nawet przyspieszyć. Ten efekt wykorzystywany jest już w wielu aplikacjach treningowych, kiedy można włączyć motywujące komentarze albo nawet umożliwić znajomym przesyłanie dopingujących wiadomości w trakcie naszej aktywności.
Co prawda, w przypadku niektórych dyscyplin wpływ publiczności to skomplikowane zagadnienie, nie zawsze bowiem mamy do czynienia z kibicami nastawionymi przychylnie, jednak w amatorskim bieganiu takich kibiców raczej nie ma. W badaniu przeprowadzonym w 2019 roku przepytano ponad 500 kibiców poznańskiego półmaratonu na temat motywów ich działania. Aż 72% z nich wskazało, że wzięło udział w wydarzeniu, żeby wesprzeć jego uczestników, a tylko 41% kibicowało, aby poczuć integrację z innymi ludźmi. Wśród mieszkańców Poznania dominował natomiast motyw wyrażenia podziwu i szacunku dla uczestników półmaratonu (59%).
Kibicowanie pomaga biegaczom osiągać lepszy wyniki sportowe, dlatego na życiówki najlepiej wybierać zawody z dużą ilością kibiców. Jeśli mogę coś zasugerować, to na trasie nowojorskiego maratonu stoi rokrocznie blisko dwa miliony kibiców. A maraton na Zegamie, w którym startuje ledwie pięciuset biegaczy, w tym roku przyciągnął blisko 30 tysięcy kibiców, z czego większość zgromadziła się na najsłynniejszym na maratonie podbiegu – Sancti Spiritu prowadzącym na sam szczyt Aizkorri. Dlatego też, jeśli tylko masz taką możliwość, to warto samemu zostać kibicem i wspierać innych w ich drodze do mety. Twoja obecność niewątpliwie sprawi, że będą w stanie dać z siebie więcej.
Po raz kolejny okazuje się, że wcale nie trzeba biegać więcej i mocniej, żeby być lepszym biegaczem. Czasami po prostu wystarczy dołączyć do grupy, poszukać partnera do biegania lub znaleźć zawody z dużą ilością kibiców.
Źródła:
https://wikipredia.net/pl/Conjunctive_tasks#The_Kohler_Effect
https://www.runners-world.pl/trening/Jak-lepiej-biegac-w-grupie-czy-samemu,10120,1
https://www.runnersworld.com/training/a19692545/why-you-should-be-a-great-spectator/
https://runningmagazine.ca/the-scene/whats-the-best-way-to-cheer-at-a-race/
https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/00224545.1983.9924462
https://dl.acm.org/doi/abs/10.1145/3283289.3283351
https://www.researchgate.net/publication/
https://www.sciencedaily.com/releases/2021/06/210622123303.htm
https://www.reuters.com/article/us-oly-athl-atm10k-farah-idUSBRE8730QN20120804
https://blog.strava.com/galleries/zegama-is-zegama/
https://en.prnasia.com/releases/apac/zegama-30-000-people
Tak, tak, tak! Ja widzę to po sobie, że o wiele więcej radości daje mi takie spotkanie (na biegowo) niż robienie danej jednostki sama – zwłaszcza, gdy jestem już przemielona treningiem. Gosiu, w punkt!
Mam tak samo, dzięki Gosia 🙂