Biegi masowe są niczym lodówka – przyciągają każdego. Wśród takiego tłumu nie ma opcji, aby wszyscy byli rycerzami Jedi. Różnorodność biegaczy sprawia, że jesteśmy aktorami jedynej w swoim rodzaju sztuki. Każdy, kto choć raz liznął teatr wie, że gdzie jest dobro to za rogiem, w cieniu, za plecami czai się zło.
Biegowe grono można podzielić na wiele grup, np.:
- Walczących o życiówkę – charczą, z ust wycieka im płyn zwany „zapluciem”, wyją na podbiegach a pomimo tego silnik pracuje na pełnych obrotach. Czasami od prędkości, bo raczej nie od zmęczenia, zawęża się im pole widzenia.
- Biegających dla fanu – charakterystyczna twarz takiego przebierajka kopytami to szeroki uśmiech, luźny krok, mało potu i zero zakwasków po wyścigu.
- Dobermanów – bez różnicy czy biegniesz przed nimi czy za nimi, zostaniesz obszczekany.Jak już się trochę pośmialiśmy, wtem czas przejść do sedna.
Definicja biegowego chama
Z reguły wzrost od 150cm do 210cm. Sylwetka szczupła lub zaokrąglona. Wzrok nad wyraz skupiony a usta zaciśnięte jakby za chwilę miały wybuchnąć przy okazji wyrzucając lawę słowotoku. Otóż nie ważne czy biegniesz w czubie, czy w środku a może w końcu stawki. Oni są wszędzie. Nie ma ich dużo, ale takie spotkanie chamidła na trasie, psuje zabawę z biegu a wręcz może pozostawiać niesmak.
Chamidlak pospolitus w szczególności upodopał sobie za żerowisko punkt nawadniania i odżywiania. Niczym wygłodniały rekin patroluje „swoją” wodę z przystankami, co 5km. Zachowuje się jak wzburzony, rozwścieczony tłum w Lidlu, podczas promocji na świątecznego karpia za „dychę”. Tu i tam obowiązuje jedna zasada – brak zasad.
Nos chamidlaka wyczuwa ofiarę z miniumum jednego kilometra. Niczym pierwotny zabójca, goni i uderza z zaskoczenia. Kiedy z nieba leje się żar i chcesz sięgnąć po upragniony kubek z wodą, wtem czujesz się jakoś dziwnie. Ktoś wpycha się łokciami przed ciebie, „kradnie” napój i jeszcze cię beszta z błotem zwalając winę na ciebie: jak biegasz ciamajdo, ogarnij się (tak lekko, bo nie mam zamiaru wylewać tony łaciny i jeszcze robić purpurowej twarzy, aby było bardziej realistycznie).
Czasem na biegu zdarzają się zakręty. Raz trasa w lewo, raz w prawo. 99,9% biegaczy leci niczym jedna, wielka ławica. Wtem chamidlak klepie tym swoim ogonem w kompletnie innych kierunkach przepychając się w tłumie. Co z tego, że przeszkodzi dwudziestu osobom. Przecież tylko jemu ma być dobrze.
Kultura w bieganiu? Ma znaczenie
Według chamidlaka, wyścig do mety jest niczym polowanie. Ten wyjątkowo przebiegły ssak porusza się w przyzwoitym tempie. Nasz egzemplarz potrzebuje na pokonanie 10km ok 55 minut. Jego pierwotny instynkt, wręcz nakazuje mu ustawienie się w strefie na 35 minut i robienie za „zawalidrogę” dla uczciwych i szybszych biegaczy. Normalnie, za taki numer człowiekowi byłoby głupio i biegłby ze spuszczonymi uszami. Jednak nasz ulubieniec ewoluował i po prostu przechodzi w tryb oszczędzania energii. Wyłącza zmysł słuchu (aby nie słyszeć opierdzielu od szybszych biegaczy), jego receptory czuciowe też przeszły w „off mode”. Po co przecierki cielesne z innymi użytkownikami trasy mają go dekoncentrować. Wzrok? No tak, jeszcze tu dziwnym trafem dalekowzroczność przeszła w trym metrowzroczności. Nie widzi nic, tylko swoje laczki. Gdybym ja tak zrobił… spaliłbym się ze wstydu, ale jego cera wydaje się nie reagować.
Dobrze mieć swoje zdanie. Swoje wartości. A przede wszystkim – kulturę. To jak się zachowujesz, pokazuje kim naprawdę jesteś. I o tym pamiętaj.
Co Waszym zdaniem kieruje owego drapieżnika do tak nikczemnego zachowania?