Jedną z najczęstszych czynności, jaką człowiek wykonuje podczas biegania jest słuchanie muzyki. Co drugi amator biegania lubi założyć słuchawki na uszy i pokonać parę kilometrów. Jednak czy jest to aby na pewno pożyteczne?
Za czy przeciw?
Czy przyjemne, to kwestia gustu. Jedni biegnąc w lesie wolą posłuchać śpiewu ptaków, swojego oddechu, poczuć aktywny relaks i doznać wyciszenia, a inni biegną ze swoją ulubioną muzyką na uszach. Najczęściej jest to energiczna, żywa muzyka taka jak electro, techno, rock… Raczej niewielu podczas treningu słucha Mozarta. Zrozumiałym wydaje się więc, że słuchawki na treningu to kwestia upodobania. Jeżeli już zdecydujemy się słuchać naszych ulubionych kawałków muzycznych, musimy pamiętać o pewnych ważnych sprawach. Wielu biegaczy mobilizuje się dzięki nastawiającym bojowo dźwiękom, przez co lecą przed siebie niczym hart. I tutaj musimy zastanowić czy wyszliśmy zrobić rozbieganie w pierwszym zakresie (naukowo określany skrótem BC1), które jest formą odpoczynku, podtrzymania dotychczasowego poziomu wytrenowania i spełnia rolę automasażu naszych kończyn po mocniejszym akcencie biegowym? Jeśli tak to bardzo źle, ponieważ tak się nakręcimy że wskoczymy na II (BC II) będący mocniejszym akcentem treningowym czy nawet na zakres III ( BC III), który zaliczany jest do wytrzymałości specjalnej. Z naszej regeneracji nici, plan treningowy pójdzie w zapomnienie, a my nie podniesiemy się z łóżka na drugi dzień. Natomiast, gdy musimy zrobić mocniejszy trening i potrzebna nam mobilizacja poprzez muzykę aby utrzymać tempo biegu, może to być przydatne.
Podkręcacz
Wielu podczas wysiłku muzyka zaczyna przeszkadzać i preferują dźwięk pracy swoich płuc, a najlepszym ”podkręcaczem” są ich własne myśli i to oni mają przewagę. Regulaminy zawodów biegowych bądź lekkoatletycznych, często zakazują biegania ze słuchawkami. Przyzwyczajeni do “pchania” przez nasz odtwarzacz, możemy nie odnaleźć się w sytuacji kiedy będziemy go pozbawieni. Wracając do kwestii treningu trzeba wymienić zalety słuchawek na uszach. Nie mając możliwości biegania na łonie natury, przemierzając miejskie chodniki, skutecznie odcinamy się od odgłosów samochodów, autobusów i głupich komentarzy “podwórkowych mędrców”, kończących 4 piwo na osiedlowej ławce. Jest też druga strona medalu. Nie słysząc co się dzieje, nie dotrze do nas ostrzeżenie o niebezpieczeństwie. Zdani jesteśmy tylko na swój wzrok i łatwo o wypadek z rowerzystą czy w gorszym przypadku samochodem.
Odrębną kwestią jest muzyka przed startem, którą można zaliczyć do “przedstartowego rytuału”. Jedni podczas rozgrzewki słuchają muzyki, inni w wyciszeniu kontemplują, jeszcze inni modlą a są tacy, którzy pozbywają się stresu rozmawiając z innymi.
Jedno jest pewne. Słuchanie odtwarzacza muzycznego podczas treningu stanowi nierozerwalny element kultury biegowej. Wykorzystują to wielkie koncerny, które dostosowują swój sprzęt do potrzeb konsumentów. Na rynku dochodzi do kooperacji znanych marek elektronicznych z największymi producentami sprzętu sportowego, w efekcie czego kupując bluzę do biegania mamy w niej specjalną kieszeń na multimedialny odtwarzacz danej firmy.
Z muzyką czy bez… najważniejsze żeby biegać!