Start
Moi sąsiedzi, znajomi i część rodziny zaczęła pukać się w czoło na mój widok. Co prawda, takie reakcje towarzyszą mi, od kiedy tylko pamiętam, ale tym razem chodziło o coś innego. Czyżby? Zachowanie odbiegające od normy w moim środowisku, aktywność fizyczna, która zawsze napawała mnie swoistym obrzydzeniem, choćby ze względu na brak bezpośredniej rywalizacji z innymi. No i wreszcie, wszechobecne pytanie: po co? Akurat na to pytanie, odpowiedź była najłatwiejsza, ale po kolei.
5 km
Bieganie jest nudne. Bieganie jest męczące. Bieganie nie ma sensu. Bieganie to źródło wszelakich kontuzji. Bieganie jest… Mógłbym tak wymieniać bez końca. Ile to razy przerywałem bieganie – trening, wracałem do domu, obżerałem się, buty do biegania wrzucałem na sam koniec szafy. A jednak za każdym razem znajdowałem je, zakładałem i znowu biegałem. Dlaczego?
10 km
W lipcu 2008 roku przeszedłem operację, która zakończyła kilkuletnią znajomość z obcym, który na inkubator wybrał sobie mój organizm, po czym rósł, a na sam koniec jeszcze się rozmnożył. Na szczęście, jego obecność nie wyrządziła wielkich szkód w moim organizmie, ale nie da się ukryć, że przez wiele lat miała wpływ na jakość mojego życia. Gdy wróciłem do domu po operacji, a właściwie do pracy, to okazało się, że na chętnych na przebiegnięcie Maratonu Warszawskiego czeka pomoc. Pierwsza myśl i serce drgnęło, a właściwie nie serce, co wyobraźnia. Skoro inni mogą to zrobić, to dlaczego nie ja? Ambicja podchwyciła myśl i było po wszystkim…
21,097 km
Co łączy Karola Wojtyłę, Władysława Bartoszewskiego, Marka Kotańskiego i biegaczy? Trzej wymienieni z nazwiska zaczynali od zera. Nie mieli nic. Pracowali u podstaw. Biegacze są dokładnie w takiej samej sytuacji. Zaczynają od zera, od pierwszego kilometra, pierwszego interwału, pierwszego wybiegania. Czasem postęp przychodzi szybciej, czasem wolniej. Czasem biegacz cofa się w rozwoju. Robi przerwę. Nabawia się kontuzji. I znowu od początku. I znowu zaczyna kręcić kilometry, pokonywać kolejne podbiegi, urywać kolejne minuty, sekundy. Są takie chwile w życiu, dla których warto żyć. Mówili o nich wielokrotnie Ci, których przytoczyłem. Wie o tym każdy biegacz. Bo sam przeżył taką chwilę. I to wiele razy…
Ściana
Z bieganiem, jak ze wszystkim w życiu jest tak, że by zebrać plon, to trzeba najpierw zasiać. Bez treningu nie ma efektów, nie poprawia się życiówek, biegacz nie rozwija się. Co więcej, z biegiem czasu, bieganie staje się czymś więcej. Dla jednych jest narkotykiem, dla innych czymś niezbędnym do życia, jak oddychanie i odżywianie, a dla innych odskocznią, swoistym eremem, gdzie mogą odpocząć i naładować akumulatory.
42,195 km
W bieganiu są takie momenty, które wynagradzają wszystko. Cały trud treningu, wstawanie o czwartej rano, deszcz w butach, lód na brodzie, obolałe stawy, mięśnie i chwile, gdy pękają bąble na stopach. Takimi momentami są: prysznic po treningu, meta kolejnego biegu, kolejna życiówka oraz satysfakcja, gdy pokona się kolejną barierę, aż przychodzi moment, gdy stajesz się maratończykiem i chce Ci się płakać ze wzruszenia. Ja płakałem. Emocje są nie do opisania. Trzeba przeżyć to samemu…
Za metą
Bieganie ma także inny wymiar. A właściwie wymiary. To obuwie, odzież, wyjazdy na kolejne biegi, odkrywanie nowych wyzwań i upodobań. Ale ponad tym wszystkim jest jeszcze jeden wymiar. Wymiar ludzki. Bo biegacze to ogromna rzesza ludzi, która spotyka się regularnie, choć w różnym gronie. Wspólnie podróżuje, sypia, jada, niektórzy zakładają rodziny. Dlaczego biegam? Powodów jest wiele. I co ważniejsze, z każdym dniem ich przybywa…