23 września, dokładnie w czwartą roczniczkę mojego biegania (nie chodzi o lata a miesiące). Potwornie silny wiatr, zimno, ale słonecznie. Trudno było rozstać się z kurteczką i szalikiem ale już po kilkuset metrach stwierdziłam, że nie był to zły pomysł.
Biegłam w koszulce Przodowniczki Pracy (z zestawu startowego) i swoich własnych, nie biegowych, długich spodniach.
Przed startem obserwowałam rozgrzewających się Przodowników Pracy; ubrani w czapki, rękawiczki, legginsy i kurteczki – profesjonalną odzież biegową. Nadeszła jesień, także i ja muszę rozbudować swoją biegową szafę o cieplejsze fatałaszki. Co ważne dla początkujących – podczas samych zawodów biegacze byli porozbierani do maximum. Już bez rękawiczek, z krótkim rękawem a nawet krótkimi spodenkami. Jak najmniej na sobie, żeby biegło się wygodniej. Pewnie łatwo o przeziębienie gdy spocony zawodnik wbiega na metę ale widocznie takie ryzyko tego sportu.
Dziś biegło mi się trudno, choć trasa przyjemna i nadzwyczajnie łagodna (żadnych wzniesień, żadnych zbiegów). Zbyt szybko rozpoczęłam a nie zrobiłam porządnej rozgrzewki przed startem (wiem, wiem, mój błąd). Sił brakowało. Ale nie tylko fizycznych. Dziś byłam w koszmarnej kondycji psychicznej. Jednak udało mi się pokonać 100% trasy bez przystanków na marsz. I to mój sukces. Czas zdecydowanie lepszy niż na treningach (biegający tłum motywuje).
Impreza zorganizowana na medal. Pomysł, oprawa, zestaw towarów luksusowych. Wszystko na najwyższą ocenę. Atmosfera też była cudna. Obsługa pomocna, sympatyczna i po prostu miła. Pierwszy bieg w jakim uczestniczyłam, gdzie – wydawałoby się wszyscy zawodnicy – bez napinki, uśmiechnięci, bez tej zaciętości i walki o wyniki. Czysta radość biegania.
Bieg organizowany jest cyklicznie, także z czystym sumieniem polecam przyszłoroczną edycję. Jeśli wytrwam w bieganiu, z przyjemnością kolejny raz pojawię się na linii startu tych właśnie zawodów.
Więcej o Bemowskim Biegu Przyjaźni na stronie: http://biegbemowa.pl/
Z pamiętnika biegacza amatora: