Ponoć wyczynowy sport nie powinien być łączony z jakąkolwiek pracą, nawet biurową. Etos sportowca, konwenanse nie pozwalają! No, bo jak? Osiągasz znakomite wyniki w sporcie i nie skupiasz całej swojej uwagi na treningach? Toć to dziwne, co najmniej.
Na naszym lekkoatletycznym podwórku, ostatnimi czasy było dość głośno na ten temat, za sprawą Michała Smalca. Sylwetka bardzo znana w środowisku biegowym, ale dla niewtajemniczonych nakreślę – Michał na co dzień jest aptekarzem, pracuje na cały etat, a przy tym wszystkim jest jednym z najlepszych polskich długodystansowców. Życiówka na 10000m poniżej 29 minut jest najlepszą reklamą jego osoby. Abstrahując, utarło się, że praca w połączeniu z wyczynowym sportem to zło… mniej czasu na regenerację, tracimy czas na pracę zamiast wyjść na kolejny trening. Z drugiej strony można powiedzieć: „przecież jestem zawodowym sportowcem, praca to mój trening”. Zgadza się, ale jak nazwać zawodnika, który od 9 do 17 jest zwykłym, szablonowym biznesmenem pod krawatem, a przed pracą i tuż po niej, pędzi jak szalony na kolejne rozbieganie?
Yuki Kawauchi jest z pozoru niczym niewyróżniającym się Japończykiem. Pracuje na cały etat i zarabia dość dobrze w rządowej instytucji. Posada na Państwowym stołku, pewna przyszłość i godziwe zarobki – dla wielu ludzi taki scenariusz codzienności, brzmi jak wygrana na loterii. Z pozoru normalne życie Yukiego jest tylko przykrywką do tego, kim jest naprawdę. Otóż, praca na pełen etat nie przeszkadza temu skromnemu Japończykowi w osiąganiu znakomitych wyników w maratonie. Yuki od paru lat trenuje wyczynowo bieganie, wstaje na trening tuż przed pracą, a zaraz po niej, wychodzi na kolejną sesję treningową. Jego życiówka na dystansie 5000m kształtuje się poniżej 14 minut, natomiast na 10000m, Yuki zdołał połamać barierę 29 minut. Nie są to wyniki, które powalają na kolana – większość najlepszych polskich długodystansowców biega szybciej. Nie mamy jednak w Polsce zawodnika, który biega dystans maratoński na poziomie 2 godzin i 8 minut.
Niespełna dwa tygodnie temu zakończył się jeden z większych maratonów na świecie – „Tokyo Marathon”, na którym mogliśmy zobaczyć wielu wybitnych zawodników. Największym echem odbił się jednak, nie wynik pierwszego zawodnika, lecz wyczyn wspomnianego Yukiego Kawauchiego, który przekroczył linię mety jako trzeci z wyśmienitym czasem 2:08:37. Określenie „wyśmienity” nabiera jeszcze większego kolorytu jeśli weźmiemy pod uwagę następujące fakty:
- Yuki pracuje 9 godzin dziennie, trenuje przed i po pracy, a więc nie można go nazwać wyczynowcem. Yuki Kawauchi to bez wątpienia ambitny amator…
- Jego poprzednia życiówka maratońska została poprawiona prawie 3 minuty
- Znakiem markowym Yukiego jest niesamowicie silna psychika i odporność na ból. Tuż za metą, ten waleczny samuraj biegowy, padł jak rażony gromem na asfalt, a wszystko przez morderczy wysiłek, którego doświadczył na trasie. Po prostu dał z siebie absolutnie wszystko.
„Ból przecierpiałeś przecierp teraz szczęście”
Yuki jest nietuzinkowym biegaczem. Nieważne jak potoczy się dalej jego kariera, z pewnością zostanie na długo zapamiętany przez kibiców na całym świecie. Przy okazji jego wyczynów, warto wyciągnąć wnioski z jego postępowania – sukces w bieganiu nie jest determinowany tylko poprzez mordercze treningi. Trening to jedno, dobry występ na zawodach to drugie. Na zawodach jesteśmy w stanie pobiec tyle, na ile jesteśmy odporni na ból, bo przecież bieganie to tak naprawdę przesuwanie swojej tolerancji na cierpienie. Tutaj nie ma miejsca dla słabych, w grze liczą się tylko Ci, którzy potrafią na czas zawodów skutecznie odwrócić uwagę swojego ciała na wszechobecne cierpienie, piekące płuca i ciężkie nogi. Yuki swoją walecznością i podejściem do sportu dał mi wiele do myślenia, a wnioski które wyciągnąłem brzmią następująco: pokora i umiejętność zbratania się z bólem są kluczem do sukcesu. Zobaczcie zresztą sami:
[youtube]StGekhxY-qg[/youtube]Zachęcam do obejrzenia ostatnich kilometrów w wykonaniu „Biegowego Samuraja”. Nie można przegapić ostatnich minut, a w szczególności przekroczenia linii mety przez Yukiego. Teraz już wiecie, dlaczego mój artykuł podchodzi pod panegiryk? Walcz, cierp i mijaj linię mety z poczuciem, że dałeś/aś z siebie wszystko…