fbpx
Relacje

Cracovia Marathon – relacja oczami kobiety i mężczyzny

Mężczyzna i kobieta. Ten sam maraton. Cracovia marathon!
cm 2013

Mężczyzna i kobieta. Ten sam maraton. Cracovia marathon!

Ewelina Lipińska

Nie mogę spać, nie chcę jeść. Chcę biegać. Uzależniona? Tak, to wiedziałam od dawna, ale teraz odczuwam to 3 razy mocniej. Swój pierwszy raz miałam w Krakowie, XII Cracovia Maraton to mój debiut na królewskim dystansie.

Hektolitry przelanego na treningu potu opłaciły się. Teraz uśmiech nie schodzi mi z twarzy, oczy błyszczą, a ja jak słońce…promienieję.

Wytężony trening, którego zadaniem było przygotować mnie do pokonania 42 195m, powiódł się. Oczywiście nie raz zastanawiałam się, po co mi to wszystko? Odpowiedź otrzymałam po przekroczeniu linii mety. Uczucie, którego nie sposób opisać, jedyna możliwość to doświadczyć go osobiście.

XII Cracovia Maraton to przede wszystkim cudowna przygoda. Doskonała organizacja to w skrócie:

  • ciekawa i dobrze zabezpieczona trasa, policja pilnowała, aby uczestnicy ruchu drogowego nie przeszkadzali biegaczom. 97% trasy to droga asfaltowa. Minusem było niedokładne oznaczenie kilometrów,
  • na punktach odżywczych nie brakowało wody, izotoników, kostek cukru, czekolady i bananów, jedno, czego było mało, to rąk wolontariuszy do podawania napojów,
  • dużo przenośnych toalet,
  • posiłek regeneracyjny niestety nie należał do najlepszych. Maratończykom zaserwowano coś a’la żurek, (ale daleko mu było do żurku, który znam), chleb i gorącą herbatę,
  • pakiet startowy to medal z prostą grafiką, koszulka techniczna, stary numer Runner’s World i mnóstwo ulotek reklamowych.

Mimo silnego wiatru i deszczu mieszkańcy Krakowa wyszli na ulice, żeby kibicować i zagrzewać biegaczy do wysiłku. Atmosfera biegu rewelacyjna.

Polecam bieganie;)

Robert Pawelec

Cały tydzień poprzedzający maraton czułem lęk. Lęk przed mitycznym dystansem 42195 metrów. Cykl treningów nie został przeze mnie w pełni zrealizowany. Krok po kroku wykonywałem metodyczną walkę, ale w ostatnim cyklu treningowym odpadłem, wpadając w biegowy letarg. Niestety, coraz bardziej czułem, że maraton odejdzie w bliżej nieoczekiwaną przyszłość…

Trzy tygodnie do maratonu, a ja nie biegałem od… dwóch miesięcy? Na twarzy pojawiła się marsowa mina, poczucie słabości, że nie uda mi się w końcu wejść w peleton maratoński… Pacyfikacja tych myśli trwała klika minut. Założyłem buty, zarzuciłem koszulkę i wyruszyłem na trening. W tamtym okresie powróciłem w małym stopniu do nikotynowego ludka, co dało lekkie oznaki w postaci wewnętrznych słów „kolego słabizna”. Ale przypomniały mi się słowa Murakimiego: „Ból jest wpisany w bieganie, ból jest nieunikniony”.

Lubię czasem podczas treningu wtłaczać sobie w głowę te wszystkie teorie. One mają moc i dają mi siłę. Czuję wtedy, że hartuję charakter i pokonuję samego siebie.  Składałem te cegiełki przygotowań na nowo, krok po kroku. Klika dłuższych wybiegań i poczułem, że wróciłem do elementarnej formy. Dzwonki lękowe przebijały się przez moje ciało niczym dzwon Zygmunta na krakowskiej trasie, która miała nastąpić za klika dni.  Powoli czułem ten nastrój, to uniesienie i walkę z samym sobą. Trzy dni przed krakowską godziną zero, zrobiłem ostatnie 12 km biegu i postawiłem wszystko na jedną kartę: „masz w nogach trochę mocy, resztę pobiegniesz głową. Jednym słowem czeka mnie ostra walka mentalna”.

Wszyscy maratończycy tej niedzieli mogli być zadowoleni – niewątpliwie ktoś zamówił dobra pogodę na Wawelu. Pogoda iście skrojona na bieg. Lekki deszczyk, trochę pochmurno, a wszystko to podlane sosem wspaniałego powietrza.

O 9.30 Jacek Majchrowski z Maćkiem Kurzajewskim pociągnęli za spust. Wszyscy wystartowali. Pierwsze kilometry były celebrą Krakowa, okrążenie Błoń, potem wjazd na stare miasto. Było fajnie i przyjemnie. Ale już kilometr 36, bieg nad Wisłą, nie nastrajał do podziwiania widoków. Zaczęła się walka, i wszystko to, dla czego biegamy. Udusić małego człowieczka, stłamsić go, pokonać samego siebie. Pomyślałem wtedy, po cholerę mi to wszystko było, mogłem przecież pojeździć rowerem, pójść na spacer, spędzić czas jakkolwiek inaczej… Kilkanaście miesięcy przygotowań i cierpienia tylko po to, by teraz móc pocierpieć jeszcze bardziej. Maratończycy nazywają ten moment ścianą, balansowaniem na krawędzi, to jest właśnie ten moment, gdzie płuca krzyczą, w głowie dzwoni szum petlących myśli. Fizjologia dostaje ostro po bębnie, każdy krok boli coraz bardziej. I wtedy walka zaczyna się na dobre. Na tę chwilę czekaliśmy miesiącami, ten moment jest kluczowy. Właśnie teraz z biegaczy amatorów stajemy się Maratończykami. To ten moment, w którym wyparowała energia, węglowodany – a my jedziemy na pustym baku.     

Maraton przebrnąłem w stanie, który uważam za dobry. Chwilowe zmęczenie odczułem na 35 km, bo wtedy nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Punktu odżywcze w tym czasie stały się niezastąpionym przystankiem. Izotonik, banan i czekolada, kompulsywnie wpadały w moje usta. Energia rosła, moc wyparowała już dawno, ale maratońskie przesłanie „You can do it” – zrobiło swoje. To taka mieszanina euforii, wkurzenia i złości – niech to wszystko się już skończy, chcę się zatrzymać.

38, 39, 40 są, w końcu widać Krakowskie Błonie…. – jeszcze tylko nieco ponad dwa kilometry. Wytrzymasz, boli coraz bardziej. Pojawiają się pierwsze łzy, ostatnie metry biegu dodają skrzydeł. Wbiegam na metę. Moment tryumfu za chwilę nastąpi, medal jest już na szyi. Padam z butelką izotonika na trawę. Pierwsza myśl przewijająca się w głowie. UDAŁO SIĘ. Niedługo biegnę kolejny maraton!

Każdy ma swoje hobby, ja biegam maratony i kolekcjonuje medale. Właśnie pojawił się ten najważniejszy. Zawiesiłem go na lampce i czekam na kolejne. Po krótkiej przerwie pora na kolejne plany.  Najbliższy w Warszawie, ale wcześniej planuję klika mniejszych biegowych wiraży. W tym tekście padło wiele pięknych i wzniosłych słów, ale to nie one kształtują naszą osobowość, tylko praca i nasze czyny. Idę na trening, trochę tego biegania jeszcze pozostało…

Wielkie podziękowania za organizację Maratonu. Chpeau bas dla organizatorów. Miejsce godne ponownego odwiedzenia! Jedyny mankament to oznakowania kilometrów na trasie, ale nie bądźmy drobiazgowi. Liczba uczestników poszybowała w górę. W tym wszystkim nie liczy się czas. Tutaj wyznacznikiem jest pokonanie samego siebie. Wszyscy, którzy dobiegli do mety, mimo czasu, są Maratończykami.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Jak zacząć biegać? Poradnik początkującego biegacza
Następny wpis
5. Bieg dookoła ZOO - relacja

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu