Noc stała pod gwiazdami polskiego biegania. Komu się powiodło, a kto miał mniej szczęścia? Szybki skrót najważniejszych informacji z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Pierwsze gratulacje na ręce Marcina Lewandowskiego, który awansował do finału biegu na 800 m z czasem 1:44.56, który jest jednocześnie jego najlepszym wynikiem w sezonie. Już we wtorek 16.08 o godz. 6.55 zobaczymy naszego reprezentanta w biegu finałowym – trzymamy kciuki. Wielkie brawa!
Wszystko w rękach Boga, ja zrobiłem wszystko, co mogłem. To był wymarzony bieg. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Dałem z siebie wszystko. Dwaj byli ode mnie lepsi, ale mam nadzieję, że będę w finale i wykorzystam swój największy atut, czyli bieganie dzień po dniu i pokażę na co mnie stać – Marcin Lewandowski
Na tym samym dystansie w półfinale odpada jednak Adam Kszczot, jeden z faworytów do olimpijskiego medalu. To nie był jego dzień.
I długo oczekiwany start na 100 m, młodziutkiej Ewy Swobody – Polka była tu bowiem pretendentką do podium. Finał na tym dystansie odbędzie się jednak bez Polki. Pobiegła jak potrafiła najlepiej, ból barku nie pozwolił jednak na pełną moc możliwości.
W półfinałach na dystansie 400 m panów, odpada także nasz reprezentant Rafał Omelko. Czas 45.28 dał mu 19 pozycję, warto jednak dodać, że to zaledwie 0.15 s gorzej od jego rekordu życiowego. O Rafale na pewno usłyszymy jeszcze nie jeden raz.
Polscy lekkoatleci – dziękujemy Wam wszystkim za serce do walki!
Ile waży choćby ułamek treningu wyczynowego sportowca, wie ten, kto sam stawał w szranki sportowej rywalizacji na najwyższym poziomie. To, co nam amatorom wydaje się często tak bliskie, znacznie oddala się od realności kiedy próbujemy po to sięgnąć. Kiedy przekroczenie kolejnego progu – poprawienie życiówki choćby o kilka sekund, minut, centymetrów (zależnie od dyscypliny) – staje się nie lada wyczynem, wtedy zaczynamy dostrzegać sportowy świat od zupełnie innej strony. Nabieramy szacunku do treningu, nabieramy szacunku do siebie, do rywala.
Sport staje się nie tylko surową dyscypliną, ale szlachetnym obrazem rywalizacji. Rywalizacji, do której każdy stara się przygotować na maksimum swoich możliwości. Praca jaką wkłada sportowiec w każdy treningowy krok jest szalenie monotonną i żmudną ścieżką. Ścieżką, która nie wszystkich doprowadzi na sam wierzchołek sportowych marzeń, choć każdy równie mocno o nie walczy.
Dlaczego zatem tak często czwarta, dziewiąta, czy dwunasta pozycja w olimpijskich zmaganiach postrzegana jest jako porażka, choć często od pierwszego miejsca dzieli naprawdę tak niewiele? Być może dlatego, że podziw rodzi się wtedy, kiedy ktoś osiąga więcej niż wyłącznie nasze wyobrażenie o sukcesie. Kiedy często coś jest poza naszym zasięgiem, kiedy wydaje się być nadzwyczajne, dla nas samych nadludzkie. Tymczasem różnice w sporcie wyczynowym to często zaledwie sekundy, metry, czy wręcz ułamki sekund.
Na Igrzyskach Olimpijskich startują najlepsi. Sportowcy, którzy osiągają olimpijskie minimum, często przy bardzo zmiennych, mniej czy bardziej przychylnych treningowych warunkach. Sam udział w IO jest wielkim osiągnięciem – doceńmy to.
Dziękujemy Wam, polscy biegacze i trymamy kciuki za kolejne starty!