Marcin Lewandowski, nasz eksportowy miler i jeden z najlepszych biegaczy średniodystansowych w historii polskiej lekkoatletyki, zawiesił już kolce na kołku. Co aktualnie słychać u naszego mistrza? Czy na sportowej emeryturze wystartuje 25 września na poznańskiej edycji 1MILI? Jak wygląda jego „życie po życiu”? Zapraszamy na szczerą rozmowę z Lewym.
Kuba Pawlak, 1MILA: Zawsze powtarzałeś, że po zakończeniu kariery nie zrobisz już nawet jednego biegowego kroku, tymczasem widać, że nie jest to do końca prawdą. Podczas warszawskiej edycji 1MILI nie tylko biegałeś po pobliskim Lasku Bielańskim, ale również prowadziłeś na bieżni jednego ze stypendystów Fundacji Zdrowy Ruch. Jak jest u ciebie aktualnie z tym bieganiem?
Marcin Lewandowski: Jestem konsekwentny w swoich postanowienia i potwierdzam, że moja noga więcej na bieżni nie postanie. Mam tu jednak na myśli jedynie poważne bieganie, a w formie zabawy, jaką jest dla mnie 1MILA, z pewnością parę stadionowych kółek jeszcze w życiu zakręcę.
Pozostaję w ruchu cały czas. Jestem żołnierzem Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego, więc mówiąc po żołniersku – mam jeszcze swoją misję do wykonania. Jednym z zadań, które mam w planach jest reprezentowanie Wojska na mistrzostwach świata, gdzie zamierzam wystartować w biegu przełajowym w sztafecie 4x1500m.
W przełajach masz spore doświadczenie, ale też chyba twoje pierwsze przygody z bieganiem są związane z taką rywalizacją…
Dokładnie. Coś jak w tym filmie “Powrót do przyszłości” (śmiech). Ale mówiąc poważnie, to jest to zupełnie inna forma rywalizacji i treningu, która pozwala mi pobawić się tym wszystkim. Podejść na luzie i “bez spiny” i brać z biegania to co najlepsze. Pod koniec kariery, nawet biegając w okolicy 3:30 na swoim koronnym 1500m, już starałem się szukać w tym wszystkim zabawy. Dziś mogę powiedzieć, że tym właśnie jest dla mnie bieganie – dobrą zabawą.
To fajne podejście. Historia pokazuje, że zawodnicy z dużym stażem, którzy sumiennie trenowali przez wiele lat, mogą z takiego luźnego treningu wykręcić jeszcze świetne rezultaty. Jak oceniłbyś swoją aktualną dyspozycję w skali od 1 do 10, gdzie ta dycha to forma na wspomniane 3:30 na 1500m?
Na półtoraka aktualnie dałbym sobie 6. Patrząc przez pryzmat amatora, to taki celujący z nomenklatury szkolnej, ale w perspektywie wyczynowca rewelacji już nie ma.
Jak u ciebie z zainteresowaniem lekkoatletyką po karierze? Ostatnio mieliśmy niezły maraton w postaci mistrzostw świata i Europy, które nastąpiły niemal jedne po drugich. My kibice mogliśmy zobaczyć cię w roli telewizyjnego eksperta. Jak się w niej odnalazłeś?
Rola eksperta jest wdzięczna. Kiedyś próbowałem nawet być komentatorem i muszę przyznać, że to zadanie już do łatwych nie należy. Ostatnio podczas mistrzostw byłem wsparciem dla telewizyjnych dziennikarzy i to nie wymaga, aż tak dużego przygotowania. Wystarczy być sobą i dzielić się doświadczeniami. Ja nie mam tremy, czuję się w tym dobrze i liczę, że to nie jest koniec mojej przygody z telewizją.
W trakcie mistrzostw pojechałem też do Monachium kibicować naszym zawodnikom.
Będąc na miejscu nie pojawiła się myśl, że mógłbyś być na arenie tych zmagań?
Nic z tych rzeczy. Cieszyłem się ze swojej roli i dobrze czułem się na trybunach. Równolegle spotykałem się z ludźmi, rozmawiałem o interesach, bo teraz również w taki sposób będzie wyglądało moje “sportowe” życie.
Po karierze sportowca zostają pieniądze (choć tu nie każdemu), znajomości i wizerunek, który może pracować na rzecz zawodnika przez lata. Wkrótce w ramach działań Fundacji Zdrowy Ruch przeprowadzimy warsztat dla młodych sportowców dotyczących tego właśnie aspektu. Co powiedziałbyś na ten temat ze swojego doświadczenia? Na ile budowanie wizerunku w trakcie kariery jest istotne i czy ty jesteś zadowolony z tego, co w tym aspekcie udało ci się osiągnąć?
W trakcie kariery faktycznie budowałem swój wizerunek, ale przyznam, że nie robiłem tego do końca świadomie. Na szczęście intuicja niejednokrotnie dobrze mi podpowiadała w tym obszarze, a w połączeniu ze szczerością i naturalnością dało to niezły efekt.
Dużą zasługę muszę jednak przypisać również mojemu starszemu bratu Tomaszowi. On od początku chciał zrobić ze mnie zarówno dobrego sportowca, jak i człowieka, a to pomagało również w budowaniu wizerunku.
Łatwo przychodziło ci godzenie się z zasadami starszego brata?
Bywało różnie. Młodość ma swoje prawa i chodziły mi po głowie kolorowe włosy i kolczyki, na które Tomek się nie zgadzał. Kończyło się jednak zazwyczaj na narzekaniach pod nosem, a dzisiaj jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Co daje ci współcześnie wizerunek wypracowany przez te wszystkie lata? Mogło być trudno, ale czy było warto? Na co zwróciłbyś uwagę młodych sportowców w tym aspekcie?
Mogę czerpać korzyści ze swojego wizerunku i to jest niezaprzeczalne. Zwróćcie uwagę na fakt, że moja kariera trwała bardzo długo, a nigdy nie trafiłem na okładki brukowców i portali plotkarskich. Takie media współcześnie tylko czekają, aż ktoś rozbije auto po alkoholu, wyleci z obozu lub narozrabia na mieście. Z pewnością młodzież musi o tym pamiętać, bo takie wpadki mogą ciągnąć się latami i rzutować na różne współprace związane z wizerunkiem sportowca.
Czy będąc na sportowej emeryturze możesz w polskich realiach bazować na wizerunku i odcinać przysłowiowe kupony z kariery?
Będąc szczerym, to aż tak różowo nie jest i wyobrażałem to sobie inaczej. Pracując niezwykle ciężko na swój sportowy sukces i będąc na lekkoatletycznym świeczniku przez tak wiele lat, spodziewałem się większego przełożenia wizerunku na życie pozasportowe. Mówiąc wprost jestem trochę zawiedziony tym jak to wygląda.
Wkrótce kolejna edycja 1MILI, gdzie oprócz tytułowego, klasycznego dystansu można też rywalizować między innymi na 5 kilometrów w “Lekkiej Piątce”. Wielu uczestników wybiera równocześnie te dwa dystanse. Jako doświadczony biegacz wyczynowy, gdybyś miał je biegać na jednych zawodach z kilkugodzinną przerwą, to czy byłaby szansa na osiągnięcie wartościowych wyników?
Myślę że w przypadku biegaczy ulicznych startujących na co dzień na 5 i 10 kilometrów, jakich z pewnością nie brakuje wśród uczestników 1MILI, uzyskanie dobrych rezultatów w obu biegach jest możliwe. Ja wyczynowo biegałem kombinację 1500 m plus sztafetę 4×400 z godzinną przerwą i ten drugi bieg wychodził zazwyczaj bardzo dobrze.
Spojrzałbym jednak na to z innej strony. 1MILA to przede wszystkim dobra zabawa. Każdy taki start jest bardziej wartościowy niż najlepszy trening więc nie ma się czego bać i warto zapisać się na oba biegi, a nawet pozbierać kumpli do sztafety.
Czy da się zrobić coś między biegami co ma szansę wpłynąć pozytywnie na szybką regenerację? Co jest skuteczniejsze: uzupełnienie węgli, okłady z lodu czy jakaś magiczna tabletka?
Węglowodany z całą pewnością należy uzupełnić. Rzeczą, którą ja poleciłbym w Poznaniu jest zamoczenie nóg w pobliskim zbiorniku wodnym. Zimna woda potrafi zdziałać cuda.
Nie możemy zapomnieć o tym, aby również do drugiego biegu dobrze się rozgrzać i niemal powtórzyć procedurę rozgrzewkową z pierwszego startu.
Magicznych tabletek nie ma, ale PRE RUNNER od Omni Running zapewni efekt, o który chodzi biegaczom.
Ostatnio ścigałeś się w ramach pokazowego biegu z Pawłem Czapiewskim – posiadaczem jednego z rekordów Polski (800m), którego mimo wielu starań nie udało Ci się sprzątnąć do swojej gabloty. W jakiej formie jest Czapi i czy została mu jeszcze ta słynna atomowa końcówka?
Pech chciał, że w tym biegu trafiliśmy do innych serii i był to tylko pojedynek korespondencyjny. Z pewnością Paweł chciał wykorzystać swój gaz i “przejechać” mnie na ostatnich metrach, ale nie było okazji. Tanio bym skóry nie sprzedał (śmiech).
Czego zabrakło abyś to ty był najszybszym 800-metrowcem w historii Polski?
Szczęścia! Niejednokrotnie dyspozycja pokazywała, że jestem w stanie pobić ten rekord, ale nigdy nie przytrafił się taki “strzał”. Mam tu na myśli splot okoliczności, które muszą się złożyć na rekordowy bieg. Nie wszystkie te czynniki zależą od samego zawodnika i u mnie nigdy, aż tak dobrze się nie poskładały. Barierę 1:44 połamałem ośmiokrotnie. Paweł Czapiewski tylko raz, ale rekord jest jego. Miałem kilka prób, po których bolało tak, iż nie mogę mieć sobie niczego do zarzucenia. Mimo to zwyczajnie się nie udało.
Na szczęście na osłodę masz pokaźną liczbę innych rekordów…
Dlatego aż tak bardzo mnie to nie boli (śmiech)
Gdybyś miał poskładać kompletnego milera z zawodników z polskiego podwórka to od kogo wziąłbyś poszczególne cechy: wytrzymałość, zapas prędkości, pracowitość, dyscyplina. Tu w przeciwieństwie do znanego i lubianego teleturnieju „1 z 10” nie można grać „na siebie” 😉
Nie można? To nie fair. Ja byłem kompletnym zawodnikiem (śmiech). Miałem mocne 800m, wychodziłem mocno z wytrzymałości, jestem pewny, że piątkę też pobiegłbym szybko. Dodając do tego poświęcenie i wyjazdy przez 300 dni w roku, to mówiąc nieskromnie lepszego bym nie znalazł.
Po mnie na tym dystansie fajnie pokazał się Michał Rozmys i warto trzymać za niego kciuki.
Zrobiliśmy ostatnio ankietę wśród uczestników 1MILI, którzy określili, że to co ich najbardziej kręci w tej imprezie, to atmosfera jaka panuje w trakcie zawodów. Jak to wyglądało w twojej karierze z perspektywy zawodowca. Czy to co działo się na trybunach miało dla ciebie znaczenie? Może podczas biegu byłeś już we własnym świecie i bodźce niezbyt docierały?
Atmosfera na stadionie to podstawa do osiągania fajnych wyników. Dla mnie jako zawodnika miało to ogromne znaczenie. Od 2007 roku większość moich startów to były już duże, prestiżowe mitingi. Muszę przyznać, że gdy przyszło mi startować na tych mniejszych, gdzie trybuny były niewielkie, to znacznie trudniej było mi się zmotywować.
Podczas poznańskiej 1MILI jeden z laureatów konkursu wygra profesjonalną rozgrzewkę i porady przedstartowe od ciebie. Czy to znaczy, że nie musi już szykować formy, bo życiówka jest gwarantowana?
Jedno jest pewne – miło spędzimy czas. Postaram się dać tyle wskazówek i informacji ile to możliwe, ale najważniejsze będzie przebywanie w swoim towarzystwie i dobra atmosfera.
Życiówki nie obiecuję, ale mam kilka historii na podbicie motywacji, którymi chętnie się podzielę.
Liczyłeś kiedyś ile selfików z uczestnikami 1MILI robisz sobie podczas całego dnia uczestniczenia w imprezie? Będzie więcej niż 1609?
Ile by nie było to z dużą przyjemnością będę je robił. Bycie ambasadorem tej imprezy to przyjemność, bo klimat 1MILI jest niepowtarzalny i zawsze mam dużą satysfakcję z tego, że dołożyłem swoją cegiełkę do zadowolenia uczestników. Do zobaczenia 25 września w Poznaniu!