fbpx
Relacje

Bieganie po schodach, bomba w nogach

Biegałem: nago, boso, z widłami, bez wideł. Przebiegłem 10 km w garniturze, z sali weselnej do domu. Dlaczego? Bo nie mogłem iść.
bieganie po schodach bomba w nogach

Biegałem: nago, boso, z widłami, bez wideł. Przebiegłem 10 km w garniturze, z sali weselnej do domu. Dlaczego? Bo nie mogłem iść. Ostatnio ścigam się z czasem, a niedawno uganiam się za pewną uroczą brunetką. Nie raz stawałem w szranki z Warszawskim tramwajem, a chlebem powszednim jest dla mnie poranny sprint do Szybkiej Kolei Miejskiej. W swoim życiu biegałem w różnych okolicznościach, natomiast nigdy nie ścigałem się po schodach. W tę sobotę zaliczyłem swoje 37 pięter w życiu. Pokrótce opowiem Wam o moim pierwszym razie. Bieg na Rondo 1 to szalenie ciekawe doświadczenie. Szkoda, że piecze mnie do tej pory…

Kilkanaście dni temu przekonałem się, co to znaczy przebiec maraton bez przygotowania. W tamtym tygodniu podjąłem decyzję, że wystartuję w biegu po schodach. I tutaj Was zaskoczę, bo tym razem nie podszedłem do biegu lekceważąco. Codziennie wbiegałem do swojego pokoju (kilka razy dziennie), który mieści się na pierwszym piętrze.

Dzięki pracy na pełen etat, dorobiłem się własnej karty miejskiej i dojeżdżam do pracy metrem. Nigdy nie stoję na ruchomych schodach, zawsze schodzę lub wbiegam lekkim truchtem, nawet jeśli w mojej torbie treningowej oprócz butów i stroju do biegania, znajdują się przedmioty codziennej potrzeby tj. cukier, mąka, olej, napalm czy skrzynka z narzędziami. Uznałem, że po takim przygotowaniu, z palcem w nosie poradzę sobie z 37 piętrami wieżowca Rondo 1. Doświadczeni schodowi specjaliści radzili mi, bym zaczął naprawdę bardzo spokojnie, bo te kilkanaście pięter to nie w kij dmuchał. Oczywiście zrobiłem dokładnie na odwrót i “ruszyłem pierwsze piętra”, niczym wyścigowy koń. Poradziłem sobie całkiem nieźle, ALE niestety po 15 piętrach, które pokonałem bezproblemowo, zaczęły się schody (BOMBA!). Z konia wyścigowego przepoczwarzyłem się w konia po wielkiej Pardubickiej, i z każdym kolejnym schodkiem sapałem coraz ciężej. Nogi stały się okropnie ciężkie, a każdy kolejny schodek był drogą przez mękę. Na 20 piętrze powiedziałem sobie, że to schody do nieba i za kilka chwil dobiegnę do raju. Na 25 piętrze nie pobudził mnie nawet widok pięknego anioła, który należał do zespołu organizacyjnego i zabezpieczał trasę. Na 30 piętrze było mi wszystko jedno, na 35 zobaczyłem ciemne plamy przed oczyma. Na 36, nie mogłem wytrzymać i postanowiłem podziwiać trasę pieszo. Ujrzałem piękne, wygładzone ściany i metalowe poręcze w energicznym kolorze. Niesamowite przeżycie. Na 37 piętrze czekał mnie dobieg do mety, który z perspektywy obserwatorów musiał wyglądać przekomicznie. Po wbiegnięciu na tyle schodków, moje mięśnie kompletnie zwariowały, poczułem się jakby ktoś przyłożył mi kijem golfowym w nogi. W konsekwencji ostatnie metry pokonałem kaczym biegiem i padłem na pysk za metą. Uczucie zmęczenia porównywalne do biegu na 800 m. A co czekało mnie za metą?

bieganie po schodach bomba w nogach 1

Uczucie przepalonych płuc, kaszel i… niesamowity widok na Warszawę! Naprawdę warto było się zniszczyć. Płuca pieką do dziś…

bieganie po schodach bomba w nogach 2

A tak jeden z najlepszych schodobiegaczy na świecie, ćwiczy siłę biegową. Nie uwierzycie, ale Piotr Łobodziński zrobił 1000 przysiadów ze mną na plecach (i to przed finałem!). Podejrzewam, że to właśnie przez to zakończył rywalizację na 4. miejscu… A tak na poważnie, to Piotrek kilkanaście dni temu złamał nogę i został wyłączony z treningów. Mimo tego ścigał się z najlepszymi do samego końca. Ma chłopak zdrowie 😉

Relacja kobiecym okiem

Po pierwsze – mega cieszę się, że zdecydowałam się przejechać te 250km i wziąć udział. Wcześniej nie planowałam startu, bo nawet nie miałam pojęcia, że odbywają się takie zawody, ale po wygraniu pakietu startowego na treningbiegacza.pl decyzja była natychmiastowa. Do zawodów zostało kilka dni, więc nie miałam nawet czasu się przygotować – jedynie zrobiłam sobie w parku kilka rundek po schodach, w górę i w dół. Poczytałam też trochę o technikach i obejrzałam kilka filmików w necie. Chyba było warto, bo osiągnęłam chyba dobry wynik, jak na pierwszy raz i brak przygotowania (a biegam w ogóle od niedawna).

Eliminacje kobiet przeszłam na piątym miejscu z czasem 6’19”. Nie sądziłam, że w ogóle dostanę się do finału, więc był to dla mnie spory szok. Biegłam w ostatniej serii, więc wizja wbiegnięcia na szczyt jeszcze raz, w przeciągu pół godziny była przerażająca i nawet myślałam, że odpuszczę i pobiegnę w tym finale tylko pro forma, ale widocznie na starcie finałowym poziom adrenaliny wyzwolił we mnie kolejną falę walki, bo pobiegłam jeszcze szybciej i z czasem 6’13 dobiegłam jako szósta! Radość nie do opisania. :]

Co do samego biegu – nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Wiedziałam, że będzie ciężko i że najbardziej dotkliwy będzie ból w klatce piersiowej. Rzeczywiście tak było – kłucie w płucach o sile jakiej nigdy wcześniej nie czułam, z resztą nie zeszło od razu po biegu, tylko utrzymywało się jeszcze przez jakiś czas. Za to spodziewałam się dużo gorszej reakcji w mięśniach, ale widocznie obrałam dobrą technikę  – szybkie wchodzenie po 2 stopnie + podciąganie się oburącz za poręcz po lewej stronie, przy każdym kroku. Chyba dzięki temu udało mi się rozłożyć ciężar na całe ciało i uniknąć totalnego wyczerpania glikogenu w mięśniach, bo nawet nie mam zakwasów (mimo że mięśnie przedramion wczoraj już po biegu eliminacyjnym dawały w kość i bałam się, że w finale ta technika już się nie sprawdzi po takiej krótkiej przerwie). Najbardziej wzięłam sobie do serca prostą radę, na którą się natknęłam gdzieś w Internecie – nie zatrzymywać się i starać się utrzymać stałe tempo. Cały czas powtarzałam sobie to w myślach, oczywiście do któregoś tam piętra, bo od pewnego momentu (gdzieś pomiędzy 20-tym a 30-tym piętrem) już sobie chyba nic nie myślałam, tak jakby mózg został odłączony od reszty ciała – i dobrze, bo została już tylko wola walki i chęć poznania swoich limitów. Ale było oczywiście bardzo bardzo ciężko. Myślę, że dotknęłam pierwszy raz w życiu fizycznych granic swojej wytrzymałości i chyba bieganie po schodach tym różni się od innych biegów, że się do tych limitów dochodzi bardzo szybko – po kilku minutach, a jak wystartuję się za szybko, to pewnie nawet i po minucie. Na spokojny start też trzeba zwracać uwagę. Zbyt szybkie wbiegnięcie na pierwsze piętra gwarantuje totalny brak sił na dalsze. Ja chyba od samego początku starałam się nie biec, tylko bardzo szybko wchodzić i dzięki temu udało mi się nie stracić tempa. 

Finał oczywiście był jeszcze bardziej wyczerpujący, ale też mobilizacja większa, tym bardziej, że dwie zawodniczki nie stawiły się na start i wizja zajęcia jednego z pierwszych sześciu miejsc była dość realna. No i oczywiście wielki szacun dla zawodników i zawodniczek, którzy ukończyli bieg z tak dobrymi wynikami. Szczególne gratulacje należą się Annie Ficner, która pokonała faworytkę Cristinę Bonacinę z Włoch.  Organizacja biegu w porządku, chociaż parę rzeczy do poprawki. Moim zdaniem coś nie tak z nagłośnieniem – nie rozumiałam prowadzącego przez większość czasu, telebimy też trochę zawodziły – nie dość, że ekran cały czas irytująco falował, to jeszcze wyniki zmieniały się za szybko i jakoś tak chaotycznie. Chyba lepszym wyjściem, byłoby wyświetlanie samych wyników na osobnym ekranie – wtedy mogłyby się zmieniać wolniej, ale byłyby dostępne przez cały czas. Przydałoby się też na ekranie z wynikami zaznaczanie w jakiś sposób osobno kobiet i mężczyzn (np. w nawiasie informacja które miejsce zajmuje dana kobieta / mężczyzna w swojej kategorii, np. K1). Przed samym finałem, można by również zostawić listę zawodników zakwalifikowanych do finału na ekranie aż do czasu startu. Super, że wyniki były na bieżąco dostępne w Internecie. I myślę, że odstęp czasowy pomiędzy ostatnią serią kwalifikacyjną, a finałem, powinien być większy niż planowane 15 minut. 30 minut to minimum – organizm długo wraca do normy.  Pozostałe rzeczy raczej bez zarzutu. Wprawdzie z szatni damskiej zniknęły moje buty, ale wina oczywiście nie leży po stronie organizatora – sądzę, że mogła je sobie wziąć jedna ze startujących. Było na prawdę świetnie. Wracam za rok na 100%, tylko tym razem przygotowana. 

– Emilia Lany

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Dwa brzegi (Biegu) Wisły
Następny wpis
„10km w 40 minut” - trening 10-cio tygodniowy
Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu