Spis treści
Czasami zdarza się, że idziemy na trening i nic nam nie wychodzi, a przy tym często nie wiemy, dlaczego. Chcemy przyspieszyć, ale się nie da, łapie nas zadyszka, męczymy się i po kilku kilometrach takiej męczarni chcemy iść do domu. Z czego to wynika? Gorszy dzień? Pogoda? Spadek formy? Wszyscy dobrze wiemy, jak wiele rzeczy wpływa na nasze bieganie. Warto sobie uświadomić, że „gorszy trening” przydarza się każdemu, ale tylko „mądry” biegacz wie, jak przekuć go w sukces.
1. ZŁY TRENING TO SYGNAŁ
Z bieganiem jest jak ze wszystkim – nie zawsze wszystko wychodzi idealnie (a jeśli wychodzi, to znaczy, że masz za lekki trening!). Czasami jest ciężko. Dwunasta czterysetka boli i tak ma być, wszak trzeba przekraczać własne granice i czasem wyjść ze strefy komfortu. Jednak nie zawsze się to udaje, ponieważ z bieganiem jest jak ze wszystkim – wiele rzeczy wpływa na to, aby wszystko się udało. Oczywiście rzeczy podstawowe, jak właściwe obciążenie treningowe (jeśli męczysz się nieustannie, może masz po prostu za mocny trening?), właściwe paliwo (nie tylko jedzenie, ale i odpowiednie nawodnienie, w tym elektrolity), dobry sen (byle nie za długi, bo ten wymęcza), brak stresów w pracy czy w domu, a do tego oczywiście pogoda (nie tylko „za zimno” czy „za ciepło” ale także ciśnienie atmosferyczne) oraz chyba najważniejsze – zdrowie (czyli badaj się regularnie!).
Zmiennych jest tak wiele, że czasami trudno jest znaleźć jednego winowajcę – ale warto go poszukać! Dlaczego? Żeby go wyeliminować. Dlatego zły trening jest w pierwszej kolejności sygnałem, żeby coś zmienić. A ty musisz ten sygnał odczytać.
Na swoim przykładzie podam kilka „złych treningów”, dzięki którym kolejne miałam już bardzo dobre. Kiedyś, latem, moja forma spadła i to tak drastycznie, że nie byłam w stanie przebiec 5 km. Najpierw wjechała panika i smutek, ale po chwili zaczęłam myśleć racjonalnie i ostatecznie znalazłam przyczynę – odwodnienie. Po prostu wcześniej byłam na zagranicznej wycieczce, zwiedzając kraj od rana do wieczora w wyjątkowym upale. Teoretycznie spożywałam dużo płynów, ale była to tylko czysta woda. Krótko mówiąc – wypociłam się i wypłukałam ze wszystkiego. Kiedy to do mnie dotarło, kupiłam tzw. shoty z elektrolitami i na drugi dzień byłam w stanie przebiec 20 km po górach i lasach. Od tamtej pory już zawsze pamiętam – nie tylko woda, ale i elektrolity.
Kolejny przykład? Kiedyś z dnia na dzień skoczyło mi tętno, czym oczywiście niezbyt się tym przejęłam, zresztą za kilka dni miałam start w półmaratonie. W dniu zawodów czułam się zmęczona i nie chciało mi się w ogóle biec. Dziś już wiem, że czasem warto posłuchać organizmu, kiedy mu się nie chce, jednak wówczas szybko zdusiłam te myśli w zarodku. Podczas biegu męczyłam się niesamowicie, miałam wysokie tętno, brakowało mi oddechu i siły, aż dwa razy przeszłam do marszu. To były jedne z moich gorszych zawodów. Po kilku dniach zastanawiania się nad przyczyną, poszłam na badanie krwi i wyszło, że mam anemię. Od tamtej pory badam krew nie tyle regularnie, co często – oraz oczywiście uzupełniam żelazo i B12. Od tamtej pory nigdy już nie miałam anemii.
Dlatego kiedy przydarzy ci się fatalny trening lub zawody – nie ma co się krytykować ani poddawać – najpewniej twój organizm zawczasu daje ci sygnał, że musisz koniecznie coś poprawić.
2. ZŁY TRENING TO WCIĄŻ TRENING!
Okej, czasami się nie wyśpimy albo zjemy za dużo i okropnie nam się biega. Wówczas wszystko, co nam się nie uda, zawsze można jakoś wytłumaczyć, prawda? A, bo w pracy miałem naprawdę ciężki dzień; było za gorąco; wiał za duży wiatr i ciągle w twarz; odwiedził mnie dawno niewidziany kolega i posiedzieliśmy do 3 w nocy. Niektórzy z nas odhaczą “jakieś tam” bieganie, niektórzy – jeśli mają taką możliwość – przesuną trening na inną godzinę (co zresztą nie zawsze jest takie głupie, jeśli np. chodzi o pogodę). Ale ja podchodzę do tego trochę inaczej – ja się cieszę, jak jest ciężko!
Bieganie to nie tylko wykonanie planu jak najlepiej – czasem jest to wykonanie planu
najlepiej jak się w da w panujących warunkach. Jest gorąco i przesuwasz trening na 21? Okej. Ale jak będzie gorąco na zawodach, to ich nie przesuną. Pada? Na zawodach też pada. Nie wyspałeś się? Czasami też tak bywa. Idealnie podsumowała to Miśka Witowska, która w tym roku biegła kultowy bieg górski Zegama Aizkorri. Odbywał się on w fatalnych warunkach – wiało, padało, a trudny górski teren był jeszcze trudniejszy przez wszechobecne błoto. Miśka, zapytana na mecie o warunki, odpowiedziała – „trenowałam w gorszych warunkach, także nie zrobiło to na mnie wrażenia”! I po to właśnie jest ten „zły trening” – bo jak go „przećwiczysz”, to na zawodach nic cię nie zaskoczy.
Jednak w tym miejscu muszę wyjaśnić – pod pojęciem „trudne warunki” nigdy nie mam na myśli gorszego zdrowia. Jeśli biegasz z anginą, grypą, a nawet katarem – nie jest to znak męstwa ani poświęcenia, tylko niestety zwykła głupota.
3. TRENING GŁOWY
Okej, jest ciężko. Jest gorąco i się gotujesz, jest zimno i marzniesz, boli brzuch, boli głowa, wiatr nie chce zmienić kierunku i ciągle wieje w twarz. Męczysz się, by utrzymać założone tempo, albo pokłóciłeś się z drugą połówką i głowę masz gdzieś indziej. Zaczynasz myśleć, że trener dał ci za dużo powtórzeń albo za mocny trening, a kolejne 800m wydaje ci się nieosiągalne. Jest ciężko.
I dobrze. Zapamiętaj to. Trening biegowy ma ćwiczyć nie tylko zdolności fizyczne, ale też psychiczne. Walka ze wszystkimi przeciwnościami to jeden z jego elementów i dlatego nie może być ciągle lekko, łatwo i przyjemnie. Więc jeśli się męczysz, zapamiętaj to, bo trening jest zawsze także treningiem dla „głowy”. Nawet jeśli twoja forma nie wzrośnie, to – gdy się o to postarasz – wzrośnie twoja forma (siła) psychiczna.
Zły trening jest zawsze dobrą okazją do trenowania swojej psychiki. Jeśli noga nie podaje, skoncentruj się na swoich myślach i zobacz, co wówczas mówisz do siebie? Na bank coś negatywnego na swój temat, potrenuj więc zmianę nastawienia – ćwicz pozytywne myślenie, kontroluj to, co sam do siebie mówisz, spróbuj! Ta sztuka przyda ci się nie tylko na zawodach, ale także w codziennym życiu, a do tego na pewno trening upłynie o wiele szybciej, gdy przestaniesz się na nim skupiać. Ja na końcu każdego treningu mam pod domem podbieg – często jestem zmęczona i pokonanie go wydaje mi się przerażające. Gdy o tym myślę – cóż, oczywiście że jest przerażający. Ale gdy skupię myśli na czymś innym, często nawet nie dostrzegam, że już go pokonałam – „budzę się” setki metrów później. Dlatego skup się na swoich myślach, i kiedy trening biegowy nie wychodzi – trenuj głowę!
Często jest również tak, że te ciężkie treningi są ciężkie dlatego, że się ich boimy – np. gdy patrzysz na rozpiskę i myślisz „nie dam rady”, jest za dużo albo szybko. „Nie dam rady zrobić kolejnego powtórzenia tym tempem”. „Nie dam rady biec tak długo w tym upale”. I wówczas, gdy się boisz, bo nie wierzysz w siebie, rzeczywiście może być ciężko. Ale kiedy zmienisz nastawienie, potrenujesz głowę, wówczas to na pewno będzie dobry trening. Podobnie kiedy zaakceptujesz fakt, że nie będzie łatwo i ostatecznie dasz radę – wówczas twoja wiara w siebie wzrośnie i to zaprocentuje na przyszłość.
A jeśli nie dasz rady – to będzie to równie cenna lekcja. Że trzeba wstać, poprawić koronę i zasuwać dalej. “Porażki” to jest świetny trening, który uczy, żeby się nie poddawać. Że nie zawsze wszystko wychodzi, ale to nic nie zmienia, bo jutro też jest kolejny dzień, kiedy można dać z siebie 100%.
4. ZŁY TRENING NIE ISTNIEJE
Często wydaje nam się, że dany trening jest bardzo ważny i bez niego posypie się cały plan. Jeśli masz trenera lub określony plan treningowy, to zapewne każdy trening jest „ważny”, jednak nie w tym sensie, że bez danej jednostki już nic się nie uda. Po prostu każdy trening jest pewnym krokiem naprzód i dopiero całość składa się na określony rezultat. Dlatego też nie ma sensu rozpatrywać swojego biegania jako jednostek wyrwanych z kontekstu i w tym znaczeniu – nie ma czegoś takiego jak zły trening, bo „trening” jest całokształtem, a jeden bieg jest tylko jego elementem. To nie jeden trening buduje cię jako biegacza, ale wszystko co robisz, każdy krok za krokiem.
Dlatego jeśli biegasz, jeśli sprawia ci to satysfakcję, jeśli to lubisz – to nie ma złych treningów. Niektórzy mówią, że najgorszy trening to taki, którego nie wykonasz, ale to też nie zawsze jest prawdą – bo czasem, kiedy nie chce ci się biegać, może to być sygnał od twojego organizmu, że nie powinieneś, i wówczas najlepsze co można zrobić, to go posłuchać (patrz pkt 1 i moja anemia). Odpoczynek i regeneracja jest przecież również elementem “planu treningowego”. Dlatego jeśli jeden trening ci nie wyszedł, to nie ma żadnego znaczenia, bo to nie jeden trening robi z ciebie dobrego biegacza, ale ich cały zestaw.
Złe biegi zdarzają się każdemu z nas i nie da się tego wyeliminować, ani nawet kontrolować – jedyne co możesz zmienić, to swoją własną reakcję na trening i dostrzec, że „zły” nie zawsze znaczy nieudany i że to nie jest żadna porażka. Brzmi jak banał, ale wszystko jest kwestią nastawienia. Kiedyś koleżanka napisała po biegu, że zajęła najgorsze miejsce dla sportowca – czwarte miejsce. A moim zdaniem najgorsze miejsce to miejsce na kanapie. Kto ma rację?