Przedostatni dzień 16. Mistrzostw Świata rozgrywanych w Londynie wyróżnił się spośród pozostałych tym, że w ciągu jednego wieczoru żegnano dwie wielkie gwiazdy lekkoatletyki. Ostatni raz na bieżni oglądaliśmy reprezentanta gospodarzy, wielkiego Mo Faraha oraz Jamajczyka Usaina Bolta. Dla obu wieczór nie był udany…
Długodystansowiec Mo Farah na początku mistrzostw zdobył swój trzeci z rzędu (2013, 2015, 2017) złoty medal na 10 000 m z najlepszym tegorocznym rezultatem na świecie 26:49.51. Miał na swoim koncie też trzy zwycięstwa w trzech kolejnych mistrzostwach globu (2011, 2013, 2015) na dystansie o połowie krótszym. W Londynie planował powiększyć swój dorobek o czwarty złoty krążek na 5 000 m, ale… ku wielkiemu zawodowi brytyjskich kibiców, znalazł pogromcę! Walka na ponad 12 okrążeniach toczyła się głównie między Mo Farahem, Amerykaninem Paulem Chelimo a trzema Etiopczykami, którzy tradycyjnie zawiązali koalicję przeciwko rywalom. Tym razem ta taktyka okazała się zwycięska. Na ostatnim okrążeniu najwięcej sił zachował znajdujący się przez niemal cały dystans nieco z tyłu Muktar Edris. Etiopczyk wygrał z wynikiem 13:32.79, Mohammed Farah zakończył swoją karierę na bieżni z czasem 13:33.22, trzeci na mecie Paul Kipkemoi Chelimo zatrzymał stoper na 13:33.30.
Sześciokrotnego mistrza świata i czterokrotnego mistrza olimijskiego będzie można zobaczyć na bieżni jeszcze dwukrotnie. Najpierw 20 sierpnia w Birmingham, a potem 24 sierpnia w Zurychu Mo Farah wystąpi w mityngach Diamentowej Ligi. Następnie niesamowity lekkoatleta “przerzuci” się na maratony.
O ile Mo Farah celował w złoto na 5 000 m, a zakończył bieg “jedynie” ze srebrnym medalem to jeszcze gorzej musi się czuć inny wielki lekkoatleta – Usain Bolt. Jamajczyk wraz z kolegami ze szatefety: Omarem McLoeod’em (mistrz świata z Londynu na 110 m przez płotki), Julianem Forte i Yohanem Blake’em, nawet nie dobiegł do mety! “Błyskawica” znajdował się na ostatniej zmianie jamajskiej sztafety i do przekazania jemu pałeczki wszystko szło zgodnie z wcześniejszymi założeniami. Na czele znajdowały się reprezentacje: USA, Jamajki i Wielkiej Brytanii. Bolt dobrze ruszył, ale po około 30-40 metrach upadł na bieżnię, najprawdopodobniej z powodu skurczu mięśnia dwugłowego. Ostatecznie sztafetę 4 x 100 m dość niespodziewanie wygrali Brytyjczycy (37.47 WL i rekord Europy) przed Amerykanami (37.52 SB) i… Japończykami (38.04 SB)!
Kontuzja Bolta oczywiście odbiła się szerokim echem w światku lekkoatletycznym. Podobno zawodnicy czekali aż 40 minut na swój bieg, który opóźniony został przez dwie dekoracje medalowe. Mając na uwadze, że Londyn nie rozpieszczał lekkoatletów swoją pogodą, to zbyt długie oczekiwanie na pewno miały duży wpływ na uraz jamajskiego showmana.
Szkoda, że właśnie tak zakończyła się kariera Usaina Bolta na bieżni. Żałował go również kolega z kadry Yohan Blake, który bardzo trafnie skomentował sytuację z biegu finałowego 4 x 100 m:
Przykro było patrzeć, jak upada prawdziwa legenda.