Spis treści
Czasami odnoszę wrażenie, że rynek biegowy przeładowany jest asortymentem dla biegaczy. Mimo to, ciągle zaskakuje. Choć dostępność wysoko zaawansowanej technicznej odzieży jak i tańszych jej „odpowiedników” dla każdego biegacza jest od dawna pod ręką. Czy coś się jeszcze zmienia? Tak jak wielkie marki o silnej strukturze sprzedażowej mogą sobie pozwolić na mocną, czasami wręcz agresywną reklamę, tak mniejsze pozostają najczęściej gdzieś w ukryciu, a mimo wszystko, dostrzegane są przez biegaczy, którzy bez wątpienia stają się ich najlepszą wizytówką. I tu warto wspomnieć o czymś zupełnie nowym – kolekcji odzieży do biegania inspirowanej postacią kenijskiej biegaczki, startującej od lat w barwach Holandii – Lornah Kiplagat.
To postać, o której słyszał właściwie każdy biegacz. Tym razem jednak nie o niej samej, a o marce, którą stworzyła mistrzyni świata – wielokrotna medalistka i niesamowicie utalentowana biegaczka. I choć w tej recenzji skupiamy się na kolekcji dla Pań, warto dodać, że marka Lornah dedykuje również odzież dla biegaczy – panów, którzy lubią oryginalną stylistykę i docenią energię płynącą z soczystych, niepowtarzalnych łączeń poszczególnych barw. Co istotne, zarówno fason jaki wartości użytkowe odzieży do biegania Lornah, tworzą w całości dobrze skomponowaną formę. Zaskoczy Cię pozytywnie od strony wizualnej, nie zawiedzie też od strony technicznej.
Nigdy się nie poddawaj – Lornah, która uczy wygrywać
Krótko o historii marki – bo warto wspomnieć o tym, co dobre. Lornah Kiplagat – utalentowana biegaczka z Kenii, śmiało może stać się przykładem dla wszystkich biegaczy, ale też osób, które dopiero planują przygodę z pasją. Dzięki pracy, uporowi i determinacji wbiegła na sam szczyt – czterokrotna mistrzyni świata, medalistka Igrzysk Olimpijskich, zwyciężczyni kilku największych maratonów świata i kilkukrotna rekordzistka świata. Pochodzi z małej kenijskiej wioski, z biedy. Dlatego coś, co wyróżnia jej biegową kolekcję, to nie wyłącznie aspekt sprzedażowy – Lornah prowadzi działalność dobroczynną, dzięki czemu dziewczyny z biednych kenijskich wiosek mają szansę rozwoju. W prowincji z jakiej pochodzi, znajduje się światowej sławy ośrodek szkoleniowy na dużej wysokości High Altitiude Training Center – Iten. To tam najlepsi biegacze świata oraz całe drużyny narodowe przygotowują się do najważniejszych biegowych imprez. Lornah ze środków prywatnych ufundowała bieżnię syntetyczną – to jedna z jej cegiełek, niebagatelny wkład w rozwój biegania. Jednak to nie wszystko – buduje również Sport Academy Lornah Kiplagat w Kenii, by umożliwić dziewczynom z całej Kenii rozwój swoich talentów sportowych i edukacyjnych. Te działania połączone z determinacją i walką o nie tylko własne marzenia, stają się najpiękniejszym przesłaniem marki.
Ukryta symbolika a bieganie
“Kolekcja odzieży Mara – zainspirowana jest unikalną tradycją Masajów, w dużej mierze koczowniczego plemienia w Afryce Wschodniej. Ich autentyczny sposób życia, w pełnej harmonii z naturą i pełen tradycyjnej symboliki pokazany jest zarówno we wzorach jak i kolorach. Masajowie ozdabiają swoje ciała przez noszenie naszyjników i wielu rodzajów innej biżuterii, pięknie wykonanych z małych koralików, które mają swoje znaczenie w ich życiu. Czerwone korale łączą krew i życie, niebieskie niebo i bogów, zielone korale symbolizują płodność ziemi, dobrobyt i pokój. Ręcznie wykonywane koraliki, przez kobiety ma swoją długą historię wśród Masajów, podkreślają ich tożsamość i pozycję w społeczeństwie. Odzież Masajów uzależniona jest od wieku i lokalizacji. Ulubionym kolorem jest czerwony, ale noszą również niebieskie i czarne tkaniny w kratę czy paski lub wielobarwne tkaniny afrykańskie. Od lat 60-tych ubiegłego wieku są to tkaniny bawełniane lecz przed tą datą były to wyłącznie skóry zwierzyny dzikiej, owcze lub cielęce.”
Logo marki świetnie oddaje charakter biegaczki, a tym samym staje się symbolem jej determinacji i agresywnego stylu biegania – dzięki czemu zyskała przydomek SIMBA, co w języku Suahili oznacza lwa. Ten charakter przełożył się niewątpliwie na sukces odzieży Lornah, która zyskuje sobie coraz to szersze grono sympatyków biegowej aktywności. Jak będzie w Polsce? Czas pokaże. To bardzo oryginalna i ekscytująca linia odzieży sportowej dla kobiet, wykonana z wysokiej jakości tkanin łączących elementy tradycyjnej afrykańskiej i kenijskiej kultury. Całość tworzy niesamowicie energetyczne i pełne pasji wrażenie.
Psychologia ubrania – kolor dodaje energii
Pierwsze wrażenie jakie pojawiło się w mojej głowie po zetknięciu z kolekcją Lornah to mocny impuls: chce się biec! Czy można zatem rzec, że to w czym biegamy, jak się ubieramy, jak dobieramy kolorystykę swojej biegowej odzieży, ma znaczenie? Otóż okazuje się, że ma. I na tę chwilę pominę tu jakość, cechy użytkowe, czyli to co najczęściej akcentujemy we wszelkich testach odzieży do biegania. Skupię się na kwestii motywacji jaką niesie za sobą ubiór – podążając za słowami psychologa sportu:
„Nosząc na sobie sportowy ubiór, nadajemy własnej tożsamości bardziej konkretnego wyrazu. Podkreślamy, że aktywny styl życia jest dla nas ważny.” – Grzegorz Więcław
I tak też wygląda w rzeczywistości, choć często podświadomie nie zwracamy na to uwagi. Szerzej o tej kwestii przeczytacie w ciekawej treści:
Psychologia ubrania – nie szata zdobi biegacza, lecz biegacz szatę i… odwrotnie
Oto odpowiedź dlaczego lepiej, silniej, pewniej, a często jakby z podwójną dawką energii, czujemy się w odzieży, która dodaje nam „mocy”. I tu Lornah trafia w samo sedno – kenijska biegaczka symbolizuje bowiem siłę. Bieganie to przecież nic innego jak ciągła walka. Walka, w której upadamy by za kilkanaście minut powstać i ponownie wskrzesać w sobie siłę do dalszego biegu. Wiedzą to zwłaszcza długodystansowcy, których sport nieustannie uczy nieustępliwości, wytrzymałości i tego co najważniejsze – by nigdy, przenigdy się nie poddawać. Znasz ten stan? Być może właśnie stajesz się jednym z tych, którzy dobrze poczują się w „barwach” Lornah.
Zostawmy już jednak aspekt psychologiczny i przejdźmy do meritum, nie można bowiem pomijać najistotniejszej kwestii – cechy użytkowe odzieży biegowej mają znaczenie. Jak w tym aspekcie wypada marka Lornah? Dane mi było przetestować część dostępnej kolekcji, a tu wrażeń jest naprawdę sporo. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Jest kobieco, jest wygodnie, jest oryginalnie. Co nieco o koszulkach z kolekcji Lornah
Wybór niemały i chyba każdy dobierze tu kolorystycznie cos dla siebie. Ciekawy fason, zupełnie odmienny krój od większości oferowanych na rynku koszulek, ładnie skrojony materiał, a przy tym design, który mocno podkreśli kobiecość. Nie ma tu jednak mowy o subtelnej delikatności w kolorach – na dzień dobry zostajesz odziana w mocno energetyczne barwy. Nawet szarość ma tu ciepły odcień i w niczym nie przypomina smutnej koszulki z zapomnianej sklepowej półki.
W mojej ręce trafiły trzy różne koszulki – bezrękawnik Dafina Racer Sport, koszulka z krótkim rękawkiem – T-shirt Yenee Africa i mocno czerwona, która najmocniej z całej trójki przypadła mi do gustu, koszulka o katalogowej nazwie – T-shirt Farah Red. I tu pierwsza informacja jaka przyda się paniom, które zaciekawią opisywane produkty: te koszulki „nie wybaczają”. Co oznacza to w praktyce? Poleciłabym je raczej szczupłym biegaczkom lub kobietom w typie fit. Ta informacja dotyczy zwłaszcza dość obcisłego topu – bezrękawnika, który mocno podkreśla linię. Albo po prostu paniom, które dobrze czują się we własnym ciele i takie niuanse nie mają dla nich żadnego znaczenia. Swoją drogą – każdej kobiecie życzę takiej postawy. Bo bieganie i jakakolwiek aktywność fizyczna ma być przede wszystkim frajdą, a nie usilną destrukcją ciała w dążeniu do szczupłej sylwetki, kiedy nasza budowa i anatomia „krzyczy” coś zupełnie innego. Droga biegaczko – to Ty masz się czuć dobrze sama w swoim ciele, nie ciało z Tobą. I o tym pamiętaj!
Dopasowany top, który sprawdzi się w letnim treningu i na siłowni
Już w pierwszej przymiarce masz wrażenie, że top doskonale trzyma mięśnie w ryzach. Tu ważne by dobrze dopasować rozmiar, ale z tym nie będzie problemu – dość szeroki opis rozmiarówki dostępny jest na stronie marki. Sama tkanina (poliester/elastan) jest dość elastyczna. Nieco „usztywniają” je panele z cieniutkiej siateczki po bokach. Na pierwszy rzut oka – zbędny element, który wydaje się zbyt mocno „spięty” i o bardzo drobnym systemie oczek. Jednak zupełnie inaczej już czujesz się w trakcie treningu – tkanina w tym miejscu zapewnia dobrą oddychalność. Całość wykańczają płaskie szwy.
Świetne wizualnie, co daje naprawdę fajny efekt, są wykończenia dekoltu i bezrękawnika. Kolorystycznie tu znowu duży bonus – ta koralowa stonowana czerwień tworzy przyjazny, harmonijny klimat – tak też czujesz się w tej koszulce. Logo Lornah w tylnej części dekoltu staje się również ozdobnym akcentem.
Warto podkreślić, że w koszulce dobrze poczują się także panie o niezbyt obfitym biuście – dekolt nie jest bowiem niski, a dość wysoki. Fajnie wizerunkowo komponuje się ze sportowym stanikiem czy topem, wystarczy tylko dobrać odpowiedni kolor. Bardzo oryginalne, a przy tym przyjazne treningom w ciepłe dni wykończenia ramiączek, które przybierają postać dwóch cieńszych, oddzielnych paseczków w górnej części ramion. Jeśli jesteś amatorką sportowej opalenizny, a przy tym dostatecznej ochrony przed słońcem – to może być koszulka dla Ciebie.
Jak wypada w użytkowaniu? Cóż, nie jest to materiał w typie temoraktywnej odzieży, od której możemy spodziewać się oddychalności na bardzo wysokim poziomie. Ten top jednak całkiem dobrze radzi sobie z odprowadzaniem potu i jest wygodny w użytkowaniu. Myślę, że zyska tu również sporą sympatię miłośniczek fitness.
W afrykańskim stylu – poczuj się jak wojownik
Koszulka z krótkim rękawem Yenee Africa to zdecydowanie afrykańskie barwy. Świetnie prezentować się będzie wśród pań o nieco ciemniejszej karnacji, zdecydowanie podkreśli ich temperament. Choć do tej grupy nie należę, całkiem dobrze czułam się w tych barwach. W połączeniu z czerwonymi leginsami (takowe również znajdziesz w ofercie Lornah), będzie jak „dynamit”. Cóż, lubię kolor, choć przez wiele lat biegałam jedynie w czarnych leginsach i co najwyżej jednokolorowych koszulkach. Zmiana nastąpiła całkiem niedawno, a odczułam to też i w swojej motywacji do wychodzenia na trening. Kolor w kolekcji Lornah rządzi – i tu nie można niczemu zaprzeczyć.
W koszulce znajdziesz połączenie wielu barw, a przy tym bardzo fajnie skrojony fason. Ciekawe łączenia poszczególnych kolorowych paneli, a wszystko to w niewyczuwalnej dla ciała w użytkowaniu formie – szwy są płaskie, zupełnie nieodczuwalne podczas treningu. Cała koszulka lekko elastyczna, rękawki skrojone z nieco innego materiału – dużo cieńszy i fajnie przewiewny panel o technicznej strukturze. Jak dla mnie świetne rozwiązanie – podczas treningu biegowego ręce wykonują sporą pracę, jeśli staramy się biegać dobrze techniczne. Pocimy się zatem dość mocno w strefie pach, co w przypadku tej koszulki będzie dużo mniej odczuwalne. Duży plus zatem dla pomysłu tych rękawków. Fajna do biegania latem – mimo iż jest to krótki rękaw, nie zasłoni Ci całego ramienia, jest dość płytko skrojony.
Całości dopełnia dekolt niezbyt głęboko wycięty, z charakterystyczną dla Lornah kolorową wstawką w samym wykończeniu. Koszulka Yenee Africa jest tak minimalnie taliowana, że staje się to właściwie nieodczuwalne. Sprawdzi się zatem u dziewczyn, których brzuszek jest bardziej kobiecy. Fajnie układa się również na szczupłej sylwetce.
W dolnej części z prawej strony, wewnętrzna kieszonka umieszczona na szwie i zamykana na zameczek. Dobra opcja by schować najniezbędniejsze rzeczy – kieszonka jest niewielka, ale spokojnie możesz „przetransportować” w niej chusteczkę, gotówkę, czy inny drobiazg.
Lornah T-shirt Farah Red – dodatkowa „siła” w Twoim treningu
Przyszła kolej na ostatnią z testowanych przeze mnie koszulek. Długo nie mogłam zdecydować się czy wybrać granatową czy czerwoną wersję tego modelu – oba bowiem kolory oferuje dystrybutor marki Lornah w Polsce na swojej stronie. I oba kolory są równie mocno energetyczne. Czy jednak model Farah Red oferuje nam coś nowego w porównaniu do pozostałych? Mam wrażenie, że to najmniej przewiewna koszulka spośród tych, jakie dane było mi testować. Materiał jest cienki, całkiem elastyczny, ale jednak dość „zbity” w porównaniu z modelem Yenee Africa. Na pierwszy rzut oka koszulki wydają się być identyczne, w odczuciu użytkowym jednak się różnią. Dużo lepiej w upalne dni sprawdzi się ten pierwszy model, a Farah Red znacznie lepiej poradzi sobie w treningach w ciut chłodniejszych dniach. W słoneczne i cieplejsze dni pociłam się w nim niestety nieco intensywniej, co przełożyło się również na wrażenie znacznie słabszej oddychalności materiału.
Całość koszulki skrojona z jednego panelu, łączenia szwów (płaskich i zupełnie nie przeszkadzających w treningu), znajdziemy tu tylko w spojeniach rękawków i na plecach gdzie dodatkowo zastosowano wstawki z cienkiego, siateczkowatego materiału. Ten jednak bardziej spełnia tu wizerunkową rolę, niespecjalnie odczulam by „pracował” in plus dla oddychalności w trakcie intensywnego treningu. Mimo to dla mnie to jedna z ciekawszych koszulek w jakich dane było mi biegać i nawet te drobne niuanse techniczne nie odsunęły mnie od przyjemności biegania w tym modelu. Po prostu używam tej koszulki w nieco chłodniejsze i przewiewne dni.
Design jak w przypadku całości kolekcji Lornah – wysoko w 10-cio punktowej skali. Stonowana, niekrzykliwa czerwień, świetnie skomponowana z czarną „grafiką” wzorowaną na afrykańskich motywach. Dekolt koszulki nieco mocniej wykrojony – bardziej w serek niż półokrągły. Z prawej strony u dołu koszulki kieszonka, identyczna jak w przypadku wyżej omawianego modelu.
Leginsy, w których po prostu chce się biec
Na pierwszy rzut oka nie wyglądają zupełnie biegowo – bardziej podciągnęłabym je pod dział fitness, niżeli przypisała kategorii „running”. To jednak dowód, że pozory mogą mylić. Świetnie sprawdzają się w biegowym treningu, a idealnie wpasowują w cieplejsze dni. Cieniutki, nieco przewiewny materiał i poczucie dobrego „otulenia” mięśni. Tu jednak mała uwaga – rozmiarówka. Mimo iż wybrałam rozmiar S, zdecydowanie bardziej odpowiadałby mi ekstra small, choć nie należę do bardzo szczupłych kobiet, mam nieco bardziej atletyczną sylwetkę i dość kobiecą w typie anatomię. Przy okazji tematu rozmiaru – warto zwrócić uwagę, że w modelu tym nie znajdziesz dodatkowego sznureczka, który przydaje się w takich momentach w regulacji na poziomie talii/pasa. Model Lornah Eshe Africa to spodnie w typie capri, tu w pasie znajduje się bardzo elastyczna, płaska gumka o szerokości około 2 cm. Przyjazna ciału, nie powoduje żadnych otarać.
Mimo odczucia nieco luźniejszych spodni w okolicach talii nie miałam problemów z przesuwaniem się materiału w trakcie biegu – także wszystko gra. Z tyłu spodni, w wąskim panelu, znajduje się malutka kieszonka na zameczek (warto zaznaczyć, że suwaki w całej kolekcji Lornah są ukryte w tkaninie i kompletnie wręcz niezauważalne na zewnątrz). Kieszonka doskonale posłuży na podręczną mp3 czy też klucze. Niby niuanse, ale warto o nich wspomnieć – dla niektórych bardzo przydatna i cenna sprawa.
Materiał miły, przyjazny i przewiewny. Co najważniejsze – przy zastosowaniu cieniutkiej tkaniny, leginsy nie są prześwitujące. Tylną część kolan uzupełnia wstawka z materiału o odmiennej strukturze, który ma za zadanie zapewnić oddychalność, a tym samym większą swobodę ruchów. To dokładnie ten sam panel materiału jaki zastosowano w koszulce Yenee Africa. I to faktycznie się sprawdza.
Kolorystyka spodni? Rzecz gustu. Byłam bardzo sceptyczna co do założenia tak przepełnionych barwą leginsów – zawsze komponowałam się w czerń, w odruchu charakterystycznym dla wielu dziewczyn – bo przecież niby wyszczupla. Tymczasem, obawy bardzo szybko minęły. Okazuje się, że warto uzbroić się w kolor – dodaje nie tylko animuszu, ale i pewności siebie. A przy tym czujesz się bardzo kobieco. Ten model leginsów fajnie komponuje się z serią koszulek, które w szerokiej gamie dostępne są w kolekcji Lornah. Tu naprawdę jest w czym wybierać.
Detale do perfekcji – bluza pełna stylu
Granat, niebiańska barwa. To coś pomiędzy głębokim odcieniem tradycyjnego atramentu, a subtelną chabrową barwą. Kolor, który umiejscawia się w tej tonacji gdzieś pomiędzy. I tu znowu kłania się ten bajeczny design marki. Bluza Gabra Blue to zdecydowanie model przeznaczony do treningu w chłodniejsze dni. Materiał, z którego została uszyta jest znacznie grubszy niż omawiane wcześniej koszulki. Dlatego bardziej sprawdzi się w treningu w chłodne letnie wieczory czy też jesienią. Rekomendowana jako druga warstwa, choć nie widzę problemu by stosować ją jako bluzę bezpośrednio na sportowy top czy stanik – u mnie to rozwiązanie sprawdza się idealnie.
Tak jak koszulki z krótkim rękawem mogły nieco jeszcze ukryć krągłości, tak bluza Gabra Blue „nie wybacza”. Materiał dość mocno opina ciało, podkreśli właściwie każdy niuans sylwetki. Mimo iż w przypadku niektórych testowanych koszulek wybrałam rozmiar S, tak w przypadku bluzy od razu zadeklarowałam nieco większą M-kę. Mimo to, nadal mocno podkreśla sylwetkę. To model zdecydowanie dla Pań, które nie wstydzą się swojego ciała albo tych pań, które chcą podkreślić swoją budowę czy treningowe „efekty”. U mnie wyszło jak wyszło… Pozostaje nieco do przepracowania.
Rękawy dobrze przylegające na całej długości ręki, nie znajdziesz tu „luzów”, co daje świetny treningowy komfort. Zakończone charakterystyczną „łezką” na kciuk, której wykorzystanie dodatkowo pozwala trzymać rękaw we właściwym miejscu. Takie elementy przydają się zwłaszcza w momentach, kiedy zakładamy na siebie jeszcze jedną wierzchnią warstwę choćby w postaci kurtki. Dzięki temu rękawy nie podsuwają się nam do góry, a dodatkowo szczelnie chronią przed dostępem wiatru czy chłodniejszego powietrza.
Bluza również posiada kieszonkę w prawej dolnej części, oczywiście i tu jest subtelnie ukryty zameczek. Zdecydowanie in plus dla wstawek z przewiewnego materiału w okolicach ramion i karku. Szkoda, że nie zastosowano tej opcji również bezpośrednio pod pachami, gdzie intensywność pocenia jest zdecydowanie najwyższa. Wstawki wprowadzono tu nieco niżej – w okolicy żeber, niestety w tym wypadku spełniają już chyba jedynie ozdobny element.
Wizualnie bardzo ładny efekt wykończenia suwaka, choć spełnia tu nie tylko ozdobną rolę. Istotne jest by móc dodatkowo wentylować powierzchnię ciała w trakcie treningu – stąd, suwak w górnej części bluzy staje się w tym wypadku bardzo przydatny.
As w rękawie kolekcji Lornah – kurtka, którą zabierzesz nie tylko na trening
Ten model w recenzji zostawiłam sobie na deser gdyż chyba najbardziej przypadł mi do gustu. Jestem zwolennikiem estetyki, a zarazem minimalizmu. Przekłada się to także w sympatii do odzieży z biegowych kolekcji. Nawet jeśli w grę wkracza intensywny kolor, fajnie jeśli tworzy z pełnią kompozycji spójną całość. Kurtka Saba Racer nie należy do najtańszych, ale przyznam – kupiłabym ją dziś w ciemno. Taką sympatią zapałałam do tego modelu już w pierwszej przymiarce.
Wizerunkowo sprawia wrażenie bardziej „stylowej” wersji sportowej kurtki niż technicznej odzieży do biegania, ale i tu pozytywnie zaskakuje – świetnie radzi sobie podczas treningu. Niesamowicie przyjemny materiał, cienki, a zarazem dający poczucie miękkości i lekko elastyczny. To wszystko wraz z bardzo oryginalnym krojem sprawia, że po prostu czujesz się w niej idealnie.
Jak to wygląda od strony technicznej? Dobra oddychalność, a przy tym całkiem dobrze radzi sobie w treningu w nieco wietrznej aurze. Rękawki jak w przypadku bluzy, wykończone „łezką” na kciuk, przy czym tu pojawiają się w stawki z bardziej elastycznego materiału, który przyjemnie otula dłoń. Nie jest to jednak kurtka na deszcz.
Suwak w charakterystycznej niesymetrycznej linii, ze złotymi wykończeniem w postaci cienkiej listewki. To bardzo wzbogaca design tego modelu. Oryginalne zapięcie wysokiego kołnierza, w którym zamek układa się w bocznej części. Nie spotkasz tu więc tradycyjnego, oklepanego prostego suwaka stosowanego powszechnie w kurtkach. Jest świeżo, jest coś nowego, a przy tym całkiem dobrze sprawdza się od strony funkcjonalnej. Kurtkę możesz bowiem komponować w różnoraki sposób: wysoko zapinając pod samą szyję – osłoni Cię wtedy przed mniej przyjemnym wiatrem, czy też pozostawiając szyi nieco przestrzeni i nie dociągając suwaka do końca, kiedy chcesz “złapać” więcej powietrza. Co ważne, opuszczony suwak kołnierza nie powoduje otarć ze strony luźnych ścianek stójki.
Z przodu kurtki w dolnej części dwie kieszonki na zamek. Po bokach troczki, dzięki którym możesz regulować kurtkę w pasie czy na wysokości bioder. Funkcjonalnie skrojony tył, gdzie zamieszczono otwory wentylacyjne – co sprawdza się w intensywniejszym treningu. Masz poczucie, że kurtka „pracuje” na Twoją korzyść zapewniając dodatkową wentylację.
I kolejny raz element, który trudno mi pominąć – z tyłu na stójce, perełka Lornah. Czyli ponownie bardzo ciekawe wykończenie. Ta marka to wizerunkowy wirtuoz – dbałość o detale, dbałość o najmniejszy szczegół w łączeniu kolorów, a przy tym bardzo efektowny design. Odzież, która zdecydowanie może przewrócić do góry nogami myśli w kobiecej głowie, w pozytywnym tego słowa ujęciu. Jedno jest jasne – w tych ciuchach poczujesz się pewnie, sportowo, a zarazem bardzo kobieco. Z pasją chcesz wyjść na trening.
Podsumowanie
Mimo, iż technicznie ta kolekcja pozostawia nieco do życzenia, to nie sposób przejść mi wobec pozytywnej opinii obojętnie. Nie wiem na ile trafia w Wasze serce, mnie bardzo przypadła do gustu. Jest energia, jest kolor, a przy tym ciekawie skrojony fason. To nie jest „standardowy” ciuch jaki kupisz w sklepie biegowym – który przebija pozostałe walorami technicznymi choć niekoniecznie spełnia wizualne oczekiwania. Lornah to świetna kolekcja skierowana do sympatyków estetyki, biegaczek lubiących wyróżnić się z tłumu, a przy tym osób, dla których biegowy ciuch nie jest kolejnym w szafie, a zwyczajnie staje się również motywacją do treningów. Świetnie w bieganiu sprawdzają się leginsy, materiał naprawdę dobrze komponuje się z ciałem, a przy tym jest komfortowy nawet w intensywnym, długim treningu. O kurtce napiszę krótko – to zdecydowanie mój numer jeden spośród tych produktów, jakie otrzymałam do testów. Oryginalność, fason, a przy tym świetna jakość i oddychalność materiału – wykorzystasz zarówno jako kurtkę na trening, ale również jako stylowe czy potreningowe wdzianko.
Choć kolekcja dedykowana jest dla biegaczy, poleciłabym ją również miłośniczkom fitness – na pewno nie poczujecie się zawiedzone. Niesamowite łączenia kolorystyczne, ciekawy fason i oryginalny design, a przy tym całkiem dobra wartość użytkowa – to niewątpliwie atuty tej kolekcji. Namawiać nie będę, myślę że to w tym momencie staje się zbędne. To jest po prostu coś, co fajnie mieć w swojej biegowej szafie – jest kobieco, jest wygodnie, a przy tym stajesz się bardzo oryginalna na biegowej ścieżce. Czy Lornah trafi w Wasze serca? Chciałabym, nie tylko ze względu na pasje i przesłanie jakie przypisane jest tej marce, ale dlatego, że zwyczajnie warto zainteresować się czymś, co tworzone jest z pasją: przez biegaczy, dla biegaczy. A co ważne, warto poczuć się po prostu dobrze – energia bijąca z tej kolekcji może dodać Ci sporo do biegowego animuszu.
Przedstawicielem marki Lornah Sports w Polsce jest fraya.pl
Zdjęcia: Mateusz Szulakowski – mateography.com | © Copyright 2016