Bieg Kreta, jak sama nazwa wskazuje nie rozgrywa się na ciepłej, pięknej greckiej wyspie. Niestety (albo „stety”) wręcz przeciwnie. 4. Bieg Kreta odbywa się na Dolnym Śląsku, a trasa przebiega od szczytu Śnieżnik przez góry: Bialskie, Złote i Bardzkie, aż do Sowich. Pogoda zwłaszcza w tym roku nie rozpieszczała biegaczy. Mimo, że była to końcówka kwietnia to przez sporą część 110 kilometrowego biegu, śmiałkowie musieli radzić sobie w śniegu!
Na starcie pojawiło się 20 osób, w większości mężczyźni. Pierwszy fragment trasy był bardzo trudny, na szlakach zalegał śnieg, w który można było wpaść nawet po pas. Dodatkowego „smaczku” dodawała ciemność, bowiem wystartowali o godzinie 3:00 (w sobotę – przyp.). Zgubić się nie było trudno. Po pierwszych 6 godzinach boju z trasy zeszła pierwsza osoba. Po niespełna 10 godzinach do Lądka Zdrój – około 35 kilometry trasy – dotarł ostatni biegacz (z pozostających w grze – przyp.), a do mety pozostało niewiele ponad 80 kilometrów. Na szczęście pomału zza chmur zaczęło się wychylać słoneczko, co na pewno podniosło morale obniżone przez wcześniejszą część biegu. Na czele znajdowała się trzyosobowa grupa. Kolejny punkt pomiaru – przełęcz Łaszczowa – znajdował się tuż przed Bardem, na blisko 60 kilometrze trasy. Najlepsi zameldowali się tam po niespełna 11 i pół godzinie. Z prowadzącej trójki niestety zaczął odpadać jeden.
Druga część biegu była dużo szybsza, czego trzeba było się spodziewać patrząc na profil trasy. Na 85 kilometrze do prowadzącego Michała i Mateusza dołącza Tomasz, który miał już ponad godzinę straty do czołowego duetu. Tuż przed ostatnim podejściem, na znajdującą się 964 m n.p.m. – Kalenicę, znowu jest ich dwójka. W takim też składzie docierają do końca biegu!
Najszybszy, a właściwie najszybsi w Biegu Kreta na metę wpadli o godzinie 21:31, czyli po 18 i pół godziny walki nie tyle z trasą, co głównie ze swoimi słabościami. Podium „zamknięte” zostało przed upłynięciem 20 godziny od startu. Zwyciężył warszawiak – Michał Majkowski przed Mateuszem Czechowiczem z Nowej Rudy (ten sam czas, co Majkowski – przyp.) i Tomaszem Laskowskim z Gliwic, który na koniec jeszcze zgubił trasę. Ostatecznie ten morderczy bieg pokonało 9 zawodników. Ostatni z nich na metę dotarli po 28 godzinach i 5 minutach, w niedzielę nad ranem.