Spis treści
Trenerzy i dietetycy prześcigają się w udowadnianiu nam, jak wielką rolę w rozwoju każdego sportowca odgrywa dieta. Nie zamierzam kwestionować tych poglądów, ale spójrzmy prawdzie w oczy – ilu z nas jest w stanie dokładnie planować każdy posiłek w ciągu dnia, a poza tym pracować, studiować, trenować i mieć czas na tzw. zwykłe życie? Dla tych z nas, którzy nie są w stanie uniknąć niedociągnięć w diecie, powstają kolejne suplementy diety. Producenci proponują nam różne zestawienia składników, które mają poprawić naszą wydolność, siłę czy zdolność do budowy tkanki mięśniowej. Wśród biegaczy prym wiodą do tej pory żele, izotoniki, batony i suplementy usprawniające proces regeneracji potreningowej. Jedną z takich odżywek – Endurox R4 firmy PacificHealth Labs, sprawdziłem na własnej skórze podczas najbardziej intensywnego okresu sezonu i teraz już wiem, czy warto w takie specyfiki inwestować.
Ciężkie życie recenzenta suplementów
O tym, jak bardzo subiektywne są recenzje suplementów, na pewno nie muszę przekonywać bywalców siłowni. Rynek odżywek dla kulturystów-amatorów i profesjonalistów jest ogromny, a opinii na temat konkretnych produktów tyle, ilu próbujących. Niestety taka sama sytuacja ma miejsce w przypadku produktów polecanych biegaczom i innym wytrzymałościowcom – w końcu nie sposób jest powtórzyć danego treningu w skali 1:1. Liczba kilometrów i tempo mogą być jednakowe, ale mogliśmy krócej spać, zjeść różne posiłki czy biec w zupełnie innych warunkach pogodowych. Te wszystkie czynniki wpływają na jakość naszego treningu, przez co nie da się dokładnie zmierzyć działania jakiejkolwiek odżywki. Wszystkie testy i recenzje będą bardzo subiektywne i nie można tego uniknąć.
Endurox R4 w praktyce
Nie będę rozpisywał się na temat składu i zakładanego działania tego suplementu – wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie pod linkiem. Przejdę od razu do wrażeń z użytkowania tego suplementu.
Na początek warto wspomnieć, że Endurox dostałem do testów akurat w najbardziej intensywnym okresie tegorocznego sezonu – w ciągu dwóch miesięcy przez kalendarz imprez, na których się pojawiłem, przewinęły się dwa górskie maratony, bieg na 30 km, półmaraton i w końcu debiut w ultramaratonie. Do tego dochodziły górskie i miejskie treningi o zmiennej intensywności i treningi na siłowni. Tak intensywne bieganie wymaga odpowiedniej regeneracji, więc Endurox miał szansę na pokazanie wszystkich swoich zalet.
Smak – ciężkie początki
Po otwarciu puszki już wiedziałem, że nie rozsmakuję się w tym produkcie. Jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki dobrze smakujące odżywki, których do tej pory używałem i niestety Endurox o smarku cytrynowym nie będzie miał przydzielonego palca. Oczywiście do wszystkiego można się przyzwyczaić i z czasem – gdy już wiedziałem, co mnie czeka – coraz przyjemniej piło mi się ten napój, ale na początku nie obywało się bez grymasu. Z własnego doświadczenia mogę podpowiedzieć, że Endurox staje się smaczny przy zmieszaniu z zimną, wysokomineralizowaną wodą. Wówczas przypomina klasyczny gazowany napój.
Samo korzystanie z tego suplementu jest bardzo wygodne. Wystarczy nam shaker, który można kupić w większości sklepów sportowych i jesteśmy gotowi do działania. Z czystej ciekawości sprawdzałem, jak Endurox będzie się rozpuszczał w zwykłej szklance – po zamieszaniu łyżeczką napój rozpuszcza się równie dobrze, jak w shakerze. Gdy wyjeżdżamy na zawody, nie musimy ze sobą wozić całej puszki odżywki, wystarczy wsypać dwie miarki do shakera i z takim „gotowcem” ruszyć na bieg. Po dobiegnięciu na metę zalewamy proszek wodą i całość jest gotowa do spożycia. Bez zbędnego kombinowania.
Czy napój może wspomóc regenerację?
Ciężko o tym wnioskować na podstawie pojedynczych treningów, więc skupię się na całym okresie korzystania z Endurox R4. Najważniejsze, co mogę stwierdzić, to fakt, że przeszedłem (a właściwie przebiegłem) przez kilka bardzo ciężkich biegów bez ani jednej kontuzji i bez sygnałów przetrenowania. Na każdym z biegów stawałem pełen sił, mimo ciężkich przygotowań, z czego można wnioskować, że mój organizm udźwignął kwestię regeneracji w tym okresie. Nie jestem w stanie określić, jak wielkie znaczenie dla procesów regeneracji miało spożywanie napoju Endurox, ale domyślam się, że dawka aminokwasów i węglowodanów po każdych zawodach i mocniejszych treningach musiała „zrobić swoje”.
Jeżeli i Was czeka w najbliższym czasie mocny okres przygotowawczy (np. do jesiennych maratonów), polecam sprawdzić Endurox na własnym ciele i być może od września w całej Polsce zaczną się wysypywać kolejne życiówki, czego Wam życzę!