Spis treści
Drogi Czytelniku, pisząc poniższy artykuł, chciałem przede wszystkim zarysować mały szkic relacji biegacz-trener i żebyś po przeczytaniu jego, wiedział już: czy chcesz spróbować współpracy z trenerem czy raczej przeciwnie (bo nie każdy potrzebuje). Dlatego bardzo Cię proszę, po przeczytaniu tekstu – daj mi znać w komentarzu pod tym artykułem, czy udało mi się przekonać Cię do jednego lub drugiego obozu. Na każdy komentarz obiecuję odpowiedzieć.
Gdy zobaczyłem proponowany temat artykułu – od razu wiedziałem, że ten temat jest mój. Współpraca na linii zawodnik – trener jest mi znana z dwóch perspektyw, ponieważ piszę ten artykuł jako zawodnik swojego Trenera, ale również jako trener swoich Zawodników.
Znam grzechy jednej i drugiej strony, znam wady, jak i zalety tego związku.
Zapraszam do zapoznania się z poniższym tekstem, który w całości pełni funkcję mini-przewodnika po relacjach zawodnik-trener.
T jak Trener
Trener – człowiek (podobno) okrutny, bezwzględny, narzucający innym swoje przekonania. Legendy głoszą, że przejawia czasem uczucia współczucia czy zrozumienia. Poznasz go po odpowiedziach: “Rozbiegasz”, “Nie marudź, tylko bierz się do roboty”, “Szybciej”, “Jak boli to rośnie” -> tak, by ta definicja mogła brzmieć jakby pisał ją zawodnik 😉 a teraz już na serio – trener to człowiek, który ma być Twoim przewodnikiem po świecie sportu.
Wybór tegoż oto przewodnika jest dosyć ważnym wyborem, ale nie ostatecznym, mimo to pamiętaj, że sporty wytrzymałościowe to nie Ekstraklasa i efekt “nowej miotły” związany ze zmianą trenera co 2-3 miesiące – tutaj nie zadziała. Dlatego musisz wykazać się cierpliwością we współpracy z trenerem, bo niestety nie ma legalnych dróg na skróty, a na sukcesy trzeba czasu i sporo pracy (“To wymaga czasu, nie łatwo zmienić kurs wielkiego okrętu” cytat z Sunderland, Till I Die).
Z drugiej strony, pamiętaj, że trener nie jest nieomylny i nietykalny – zarabia dzięki Tobie na chleb, więc wymagaj od niego 🙂 Zadawaj pytania odnośnie treningu, kalendarza, sprzętu itp. itd., by rozwijać swoją świadomość treningową, bo z mojego doświadczenia nie ma nic lepszego niż podopieczny, który wie, po co idzie na trening. W niektórych sytuacjach to pozwala uniknąć kontuzji czy przetrenowania.
PS. Tylko postaraj się wyczuć tę delikatną granicę pomiędzy zadawaniem pytań a nachalnością – bądź takim podopiecznym, jakiego chciałbyś sam prowadzić jako trener.
Indywidualizacja, personalizacja – o co w tym chodzi?
Nie pomogę Ci w wyborze Twojego “przewodnika biegowego”- bo to jak w związku z drugą osobą – Ty to sam poczujesz, ale pozwolę sobie przytoczyć dwa cytaty:
“Kiedy dwóch czyni to samo, to nie zawsze jest tak samo”,
“Wszyscy trenują tak SAMO, ale INACZEJ”.
Prawda jest taka, że 90% treningu u sportowców na podobnym poziomie, przygotowujących się do podobnych zawodów – jest taka sama, a tylko 10% jest inne. I właśnie te 10% różni wygranego od przegranego, wybitnego trenera od dobrego, tyrana od geniusza, schemat od realnej oceny sytuacji, a ogólnie mówiąc, te 10% to właśnie indywidualizacja.
Zaufaj mi, jestem Trenerem – czyli kilka słów o zaletach
Czas – dużo biegaczy wybiera opcję współpracy z trenerem ze względu na zyskanie czasu, ponieważ planowanie treningu, dobór jednostek treningowych oraz analiza dokonań – są bardzo czasochłonne i nie każdy biegacz może sobie na to pozwolić lub po prostu nie lubi tego robić. Zyskany w ten sposób czas to dodatkowy czas z rodziną czy dodatkowa jednostka treningowa.
Bezpieczeństwo – śmiesznie brzmi to hasło, jeśli używamy go w kontekście sportu, którego ok. 80% sportowców, przynajmniej raz na rok, łapie kontuzję, która powoduje przerwę w bieganiu, ale współpraca z trenerem minimalizuje ryzyko kontuzji, poprzez m.in. dobrze zaprogramowany trening, obciążenie, trening siłowy czy bieżący monitoring i wprowadzanie poprawek.
Osiąganie celów – zgłaszając się do trenera powinieneś wiedzieć, po co to robisz i co chcecie we dwójkę uzyskać (np. zakwalifikować się na mistrzostwa, donieść opaskę na wyścigach przeszkodowych, ukończenie wyścigu ultra czy pobicie jakiegoś czasu na dystansie ulicznym). Wtedy razem analizujecie realność tego celu, jaką ilość czasu trzeba przeznaczyć na trening, jaki kalendarz dobrać itp., a następnie bierzecie się do roboty. Współpraca z trenerem, zwiększa szanse na realizację zamierzonych celów, daje spokojną głowę – czy ja na pewno trenuję wystarczająco, by osiągnąć dany cel.
Poniższy akapit piszę w całości z autopsji, z perspektywy zawodnika (miałem to szczęście), jak i trenera (mało skromnie to brzmi).
Wsparcie jako wersja beta-psychologa czy nawet przyjacielskie – można się z tego śmiać, ale prawda jest taka, że jako trener stajesz się również psychologiem i nie zawsze stricte sportowym. Nie ma lepszego uczucia, gdy poprzez trening, pokonywanie słabości, osiąganie celów Twój podopieczny staje się lepszym człowiekiem w rzeczywistości pozasportowej. Może być nawet najlepszy trener na świecie, ale jak między nim a zawodnikiem nie ma flow, a dodatkowo jego rola sprowadza się do uzupełniania dzienniczka raz na dwa tygodnie i napisania kilka słów podsumowania mailem – to prędzej niż później ta relacja się zakończy.
Dodam na koniec, że ja jak przybiegam na metę, to przeważnie padam i leżę… ale jak już wstanę lub ocucą mnie służby medyczne, to chwytam za telefon i dzwonię/piszę sms-a do swojego trenera z relacją z zawodów.
“Andrzej, to $#%#%”, czyli o ciemnej stronie współpracy z trenerem
Wydatki – współpraca z trenerem kosztuje, a dodatkowo jeśli np. używacie TrainingPeaksa jako dzienniczka treningowego to generują się dodatkowe koszty (ok. 10$/miesięcznie), co w skali roku tworzy dość spore wydatki.
Nie każdy biegacz jest stworzony do współpracy z trenerem i realizowania planu treningowego. Niektórzy mogą czuć się w tej formie uwięzieni i z czasem stracić ochotę do biegania, głównie Ci którzy nie lubią monotonii – nazywam sobie ich typem “crossfitowców” i nie mam broń Boże nic złego na myśli – po prostu oni doświadczali wszystkiego podczas swojego treningu, a tu nagle lądują w “sztywnym schemacie” i tak naprawdę wtedy dużo zależy od trenera albo uda mu się zarazić bieganiem taką osobę, albo nie.
Inny przykład – jeśli jesteś typowym upartym samcem alfa, który jak nie zrobi jakiegoś treningu, to potem nadrabia go w kolejnych dniach, mimo zmęczenia, bólu stawowego/mięśniowego i wszystkich znaków na niebie, które mówią “odpuść”. Słuchasz trenera, ale zrobisz to i tak po swojemu. Lubisz spontanicznie startować dystanse od 5 do ultra to albo trafisz na trenera, który będzie miał w Twoich oczach taki autorytet, że mu zaufasz, albo przekona Cię do swoich racji, albo daj sobie spokój i trenuj na własną rękę.
Ostatnie – jeśli trenujesz na własną rękę wg planu intuicyjnego/internetowego czy książkowego i regularnie Twój poziom się polepsza. Dodatkowo nie złapałeś żadnej poważnej kontuzji, to raczej współpraca z trenerem nie jest Ci potrzebna.
Dziękuję za Twoją uwagę i mam nadzieję, że rozwiałem Twoje dylematy na temat współpracy z trenerem – jeśli tak, to proszę daj mi jakiś feedback w komentarzu czy w prywatnej wiadomości.
Świetny artykuł, nawet bym go bardziej rozwinęła pod względem roli, jaką powinien spełniać trener 🙂 Pozdrawiam