Kogo z nas nie dopada zwątpienie, przemęczenie czy zniechęcenie? Zawody poszły nie po naszej myśli, na treningu rytmy robiliśmy wolniej niż ostatnio, tętno skacze, zadyszka dopada od pierwszego kroku, a za oknem za ciemno / za zimno / za mokro / za gorąco (niewłaściwe skreślić). Kolejny trening wolimy spędzić w wannie lub idziemy na niego bez żadnej wiary we własne możliwości, a na zawodach zaczynamy myśleć „odpuść sobie, minuta w tę czy w tę nie robi żadnej różnicy”. Nasza motywacja zniknęła i nie wiadomo właściwie, gdzie jej szukać. Książka Jeffa Gallowaya „Trening mentalny biegacza. Jak utrzymać motywację” trafiła w moje ręce dokładnie wtedy, kiedy dopadł mnie ten beznadziejny stan rezygnacji. Zaraz przekonamy się czy udało mi się go przezwyciężyć z jej pomocą.
Najbardziej obawiałam się tego, że Jeff Galloway będzie kazał mi usiąść przed lustrem i mówić do swojego odbicia “jesteś wielka” przez 10 minut każdego dnia tuż o świcie. Nie powiem, żebym próbowała kiedykolwiek tej metody, ponieważ wcale nie jestem wielka, a nawet nie muszę być wielka, i nie zamierzam samej sobie wmawiać rzeczy, w które nie wierzę. Po cichu liczyłam jednak na to, że to w końcu Jeff Galloway – bądź co bądź nie taki znowu zwykły biegacz, a twórca dość nietypowej metody biegania, której skuteczność udowodnił przebiegając maraton w 2:16. Miałam nadzieję, że nie zaserwuje mi typowo coachingowych porad dla amatora.
Ciało a umysł
Pod tym względem “Trening mentalny biegacza” mnie nie zawiódł. Już na wstępie dowiedziałam się, że możemy kontrolować swoje emocje i naprawiać negatywne wzorce zachowań zakorzenionych w podświadomości dzięki biologicznym i molekularnym procesom. Co to wszystko oznacza? Jak mówi Jeff Galloway, w organizmie są nieustannie wydzielane substancje, a ich rodzaj jest zależny od naszej kondycji psychicznej i fizycznej. To nasze aktualne uczucia i przekonania decydują o tym, jakie substancje zostaną wytworzone. Poprzez modyfikację swojego punktu widzenia lub przekonań możemy całkowicie zmienić komunikaty, jakie wysyłamy do komórek własnego organizmu. W rezultacie dochodzi do ich przeprogramowania, ponieważ ciało i umysł są połączone. Takie czysto biologiczne, racjonalne podejście do tematu, pozwala w logiczny sposób zrozumieć, dlaczego jednak siedzenie przed lustrem i mówienie do siebie “jestem wielki” może mieć sens. Jeff Galloway idzie o krok dalej i wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje w przypadku biegaczy.
Dlaczego czujemy się pozbawieni motywacji?
“Kiedy jakieś zdarzenie o charakterze fizycznym lub psychicznym bądź też ogólny poziom obciążeń stanowiący sumę wszystkich pojedynczych napięć sprawią, że “wszystko idzie nie tak’, ośrodki podkorowe aktywują ochronny tryb działania i zapoczątkowują wydzielanie substancji obniżających motywację do kontynuowania czynności, które przyczyniają się do narastania obciążeń”. Bardzo dobrze jest już na wstępie usłyszeć, że nie jesteś leniem, prawda? To wszystko tylko obronna reakcja organizmu.
Kiedy poziom stresu osiąga punkt, który zostaje uznany za zbyt daleko posunięty – jak np. zbyt ciężki trening – organizm uruchamia serię reakcji obniżających motywację, m.in. wydzielają się hormony negatywnego nastroju, napływ krwi do narządów wewnętrznych zostaje zredukowany, w konsekwencji zmniejsza się ilość dostępnej glukozy, regularna naprawa komórek zostaje zawieszona. Ośrodki podkorowe ograniczają ukrwienie kory mózgowej, przez co rodzi się uczucie bólu przewyższające zwykłe doznania. W miarę jak treningi robią się coraz trudniejsze, podświadoma część mózgu zaczyna zwiększać uczucie niepokoju i kwestionować nasz aktualny potencjał. Jak więc utrzymać motywację? Po prostu trzeba przejąć kontrolę nad swoim organizmem, wykształcając odpowiednie nawyki. “Mistrzowie odczuwają taki sam dyskomfort jak inni, tyle że są bardziej wytrwali i potrafią go przełamać”.
Trening mentalny biegacza
Płat czołowy można wykorzystać do przezwyciężenia odruchowych reakcji mózgu, wystarczą do tego proste działania oparte na świadomej koncentracji. Regularne ćwiczenia mentalne sprawią, że podświadoma część mózgu zostanie przeprogramowana, tworząc wzorce zachowania umożliwiające pokonywanie barier, maksymalizację skuteczności, a nawet redukując przewlekłe bóle. Jeff Galloway porównuje to do nauki jazdy na rowerze – na początku płat czołowy utrzymuje świadomą kontrolę nad tym procesem, ale po jakimś czasie schemat zostaje zapisany i od tej chwili jazda na rowerze podlega automatycznej, podświadomej koordynacji, umożliwiając nam skierowanie myśli ku innym zagadnieniom bez konieczności przerywania jazdy. Brzmi logicznie, prawda?
Przeprogramowanie podświadomości
Doskonale pamiętam jeden z treningów, kiedy udało mi się przebiec tylko kilka kilometrów. Myślałam, że w planie jest mniejszy dystans, a przed startem dowiedziałam się, że jest o 30% dłuższy niż to sobie założyłam. Można powiedzieć, że poddałam się już na starcie, a potem było tylko gorzej. Kilometry leciały powoli i z każdym kolejnym krokiem chciało mi się coraz mniej, aż w końcu trening przerwałam. Wtedy boleśnie przekonałam się, że kiedy głowa nie chce, to ciało nie pobiegnie. “Trening mentalny biegacza” mówi nam, co możemy zrobić, żeby takie sytuacje nie zdarzały się ani w trakcie treningów, ani tym bardziej w trakcie zawodów. Nie będę jednak zdradzać wszystkich technik motywacyjnych, ponieważ znajdziecie je w książce Jeffa Gallowaya.
Wizualizacja mentalna
Wspomnę tylko o jednej z moich ulubionych, czyli wizualizacji. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, aby zobaczyć siebie szczęśliwym na mecie; aby wyobrazić sobie tłumy kibiców skandujących twoje imię i podziwiających wspaniałe tempo; aby widzieć, jak 500 m przed metą mamy siłę na sprint i zostawiamy wszystkich w tyle. I wcale nie trzeba czekać na zawody, aby skorzystać z tej metody. Spróbujcie kiedyś na treningu wyobrazić sobie, że właśnie jesteście na zawodach i został wam kilometr do mety, że robicie życiówkę, że multum znajomych stoi na poboczu i bije wam brawo! A czasami, kiedy nie chce Wam się iść na trening, po prostu wyobraźcie sobie, jak to robicie – jak ubieracie buty i wybiegacie z domu w słońcu czy w deszczu. Później jest naprawdę o wiele łatwiej zrobić to, co przecież już się zrobiło, choć tylko w swojej wyobraźni.
Jeff Galloway mówi także o innym sposobie wykorzystania potęgi wyobraźni – on na zawodach zarzuca na biegacza przed sobą niewidzialne gumowe lasso i ten biegacz, nieświadomy niczego, ciągnie go do mety. Możesz mieć także silniki odrzutowe zamontowane na butach. Wszystko to już tylko kwestia wyobraźni i nie musisz się przejmować, że twoje pomysły są śmieszne – ważne jest, aby uwolniły pozytywne emocje, bo te z kolei prowadzą do zmiany nastawienia.
Najczęstsze problemy
W książce “Trening mentalny biegacza” znajdziecie więc odpowiedzi na pytanie, jakie są główne przyczyny spadku motywacji, jak nie dać się wymówkom, jak ruszyć w trasę wcześnie rano czy po ciężkiej pracy, jak wrócić do treningów po chorobie czy kontuzji, a także jak podnieść się po kiepskim biegu. Jeff Galloway zdradza, jak radzić sobie ze stresem przed startem, oraz z obciążeniami wynikającymi z treningów. Wskazuje także, jak stawiać sobie cele realne do wykonania, do których dążenie nie będzie źródłem stresów i presji. I kiedy już myślisz, że ta książka rozwiąże wszystkie twoje problemy … okazuje się, że nie może być aż tak różowo.
Kolejny poradnik dla biegacza
W pewnym momencie bowiem “Trening mentalny biegacza” staje się kolejnym poradnikiem pełnym ćwiczeń, porad i testów, które można znaleźć w innych pozycjach tego autora. Poczułam się tym rozczarowana. Kiedy człowiek nie ma ochoty biegać, na nic zdadzą mu się podpowiedzi w stylu “regularne wplatanie podbiegów do treningu zaszczepi w tobie wiarę we własne siły, która będzie ci pomocna w każdym aspekcie biegania i zawodów”. To zupełnie tak, jakby autor wyczerpał interesujący temat na osiemdziesięciu kartkach, a dalej postanowił dorzucić “coś” tylko po to, żeby powstała pełnowymiarowa książką (jak choćby 4,5 strony wypisanych jeden pod drugim haseł, które należy sobie powtarzać typu “dam radę”, “jestem silny” czy “jestem wolny”).
Rozdziały o technice biegania i ćwiczeniach na jej poprawę, a dalej o technice marszobiegu Galloway’a, po prostu nie przystają do tematyki książki. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji czytać innych pozycji Jeffa Galloway’a, z pewnością na tym skorzystacie, jeśli jednak kupiliście wcześniej inne jego książki, to okaże się, że znaczną część “Treningu mentalnego biegacza” już od lat mieliście na półce. Ostatecznie więc jest to po prostu kolejna książka nietypowego biegacza, jakim jest Jeff Galloway – czyli ciekawa, inspirująca treść przekazana w lekkiej formie, ale którą można równie skuteczne przekazać w 50-stronicowym poradniku, a nie 180-stronicowej książce.
Działa czy nie działa?
Czy książka pomogła mi przezwyciężyć zniechęcenie? Na pewno przypomniała mi, jak wiele mocy siedzi w naszej głowie, i to nie tylko mocy do biegania, ale mocy potrzebnej do realizowania nawet zwykłych codziennych zadań, w pracy czy w szkole. Ale trzeba zdać sobie sprawę, że zmiana nastawienia to nie jest kwestia kilku dni i nie polega na siedzeniu przed lustrem i powtarzaniu sobie afirmacyjnych haseł. Samo przeczytanie książki i odłożenie jej na półkę także nie wystarczy, ponieważ – jak sam tytuł na to wskazuje – konieczny jest “trening” mentalny.
Jednak uwierzcie mi, przeprogramowanie się jest możliwe. Mózg składa się ze 100 miliardów neuronów, to ponad trzynaście razy więcej, niż jest ludzi na ziemi. Każdy z tych neuronów jest w stanie stworzyć nawet do 20 tysięcy połączeń z innymi komórkami nerwowymi, a połączenia te powstają w tempie trzech miliardów na sekundę. Następuje to za każdym razem, gdy o czymś myślimy. Podobno codziennie tworzymy nawet do 70000 myśli, więc “jeśli giganci reklamowi potrafią dotrzeć do twojej podświadomości i skłonić cię do zakupu produktu, powtarzając ogłoszenie reklamowe zaledwie dwadzieścia dwa razy (czego dowiedziono), to wyobraź sobie wpływ miliona własnych “bezgłośnych” poleceń” (jak to przekonująco wyjaśnił Tom Venuto w książce “Spalaj tłuszcz, buduj mięśnie”). “Trening mentalny biegacza” może być więc dobrym poradnikiem motywacyjnym w każdej życiowej sytuacji, a jeśli nie macie jeszcze żadnej książki Jeffa Galloway’a, będzie to także idealne kompendium wiedzy dla biegacza.