Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma szansę dotknąć rzeźnickiego dystansu ultra. Uważam także, że nie trzeba wcale startować w takiej konkurencji, aby móc przekroczyć swoje bariery. Słowo 'ultra’ może oznaczać zarówno 1km czy 10km. Wszystko zależy od nas samych i tego, na jakim etapie biegowej przygody obecnie się znajdujemy. Pięknem granic wytrzymałości jest możliwość ich przesuwania.
X Bieg Rzeźnika – 31 maja 2013 – cz.1/3
Część 3/3 – Podsumowanie
„Dzisiaj powiem, że chcę znowu, wczoraj mówiłam – nigdy więcej.” – Małgorzata Nowak
Nie każdy ma taki cel, nie każdy wychodzi na trening z założeniem przebywania na krawędzi. Sama na co dzień poruszam się po bezpiecznym gruncie.
Jeżeli jednak poczujemy chęć zmierzenia się z czymś pozornie niemożliwym – warto spróbować. Czasami ograniczają nas tylko nasze myśli, a to dlatego, że nie wiedzą, że poza nimi znajduje się dalsza droga. Słyszałam o takich prawdach, jednak dopiero poczucie ich na własnej skórze uświadomiło mi, że tak, że mogę więcej, bo widzę i rozumiem więcej.
X Bieg Rzeźnika – 31 maja 2013 – cz.2/3
Podejmując wyzwanie ultra, wiedziałam, że będzie ciężko, że będzie walka i ból. Zgodziłam się na takie warunki na starcie i choć nie czekałam na te chwile podczas biegu, to byłam pewna, że nastąpią. Dla jednych wyda się to szaleństwem i głupotą, że ktoś dobrowolnie wystawia siebie na takie przeżycia. Inni powiedzą – gdzie tu radość biegania.
Dla mnie udział w Rzeźniku, choć pozornie przypadkowy, był zmierzeniem się z własną głową. Świadomie wystawiłam ją na ring, gdzie nie było innego rozwiązania, jak wygrana. Może to właśnie ta droga bez wyjścia i przeświadczenie, że cokolwiek będzie się działo – dam radę, stało się sukcesem. Nastawiona w pełni otwarcie na wszystko, co może się przydarzyć, biegłam ze spokojem. Byłam psychicznie przygotowana na każdy stan emocjonalny, od radości, euforii, głupawki, po złość, wściekłość czy obojętność. Każdy z nich miałam przejść z pełną świadomością i z dokładnym przeżyciem w takiej formie, w jakiej mi się przytrafia. Tego oczekiwałam.
Brzmi to bardzo poważnie, jednak w rzeczywistości okazało się nie takie straszne. Rzeźnik to przede wszystkim świetna przygoda. Pokonując jednorazowo tak długi odcinek czerwonego szlaku, nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, co za chwilę przed nami wyrośnie. Biegliśmy z ciekawością, rozpoznawczo i badawczo.
Łącznie wyprzedziliśmy 95 drużyn – na poszczególnych odcinkach odpowiednio 34, 43, 3 i 15. Nie nastawialiśmy się na wynik, czas był sprawą drugorzędną. Celem była meta, a tę osiągnęliśmy na pozycji 104.
Wystartowało 408 drużyn, 340 ukończyło bieg.
Na pierwszym, porzeźnickim treningu byłam sztywna, a bieg był kwadratowy. Zanim jednak to nastąpiło, należało się kilka dni na odpoczynek i regenerację, a wchodzenie na stary pułap biegowy odbywało się stopniowo i delikatnie. Ultramaraton to ogromny wysiłek dla organizmu i odbudowa jest koniecznością.
Gdyby zadać pytanie czy tak długa trasa pokonana jednorazowo może przynieść jakieś korzyści dla zdrowia? Nie wiem. Na pewno jednak to duża lekcja dla psychiki i poznania samego siebie.
Polecam i już wiem, że za rok powalczę ponownie.
[youtube]NwDhrgccaB4[/youtube]