Rok temu relację z Biegu Wisły rozpocząłem od stwierdzenia, że w mojej ocenie jest to najlepsza impreza biegowa w Warszawie. I choć nie ma tu wielu atrakcji, które zazwyczaj towarzyszą większości takich imprez, to Bieg Wisły ma swój urok, a także wierne grono uczestników. Nie zniechęci ich ani zła pogoda, ani nietypowe miejsce startu, ani darmowy pakiet startowy…
Sekcja strzelecka CWKS Legia Warszawa i Komisariat Rzeczny Policji w Warszawie, przy wsparciu PKP Cargo i właściciela marki Powerade już po raz trzeci przygotowali wspaniałą alternatywę na niedzielne przedpołudnie. Nie udało się załatwić słonecznej pogody, nie udało się przyspieszyć remontu bulwarów po lewej stronie Wisły, ale udało się zapewnić atrakcje pirotechniczne na starcie, wodę i napoje izotoniczne na mecie, medale, puchary dla najlepszych, mobilny depozyt, a także wspaniałą atmosferę i niezapomniane wrażenia. Zapomniałbym! Była także mobilna stacja rowerów Veturilo!
W tym roku trasa biegła wyłącznie po prawej stronie rzeki. Start przy kolektorze burzowym na wysokości 517 km Wisły, następnie wałem przeciwpowodziowym do Mostu Grota Roweckiego i z powrotem ścieżką krajobrazową pod kolejnymi warszawskimi mostami, aż do mety na plaży w okolicach Mostu Łazienkowskiego. Ogormną frajdę, jak co roku, mają biegacze, gdy przebiegają po rozłożonej specjalnie na tę okazję kładce na wejściu do Portu Praskiego. Przy tej okazji, warto również wspomnieć, że trasę zabezpieczali policjanci, ratownicy z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a także Straż Miejska i Pogotowie Ratunkowe.
Po raz kolejny organizatorzy poradzili sobie bez sięgania do kieszeni biegaczy. Każdy, kto chciał i zdążył zapisać się przed wyczerpaniem limitu miejsc, mógł pobiec. Jednym z tych, którzy stanęli na starcie był Sebastian Polak z Warszawy, triumfator ubiegłorocznej edycji. I co? I znowu wygrał! A zwyciężyć dwukrotnie w kultowej imprezie biegowej to już nie lada wyczyn. Szczerze mówiąc, to już nie mogę doczekać się kolejnej edycji i ponownego startu Sebastiana. Tym, którzy po raz pierwszy czytają na temat Biegu Wisły przypomnę, że w roku 2011 trasa przebiegała od Płyty Saperów przez Most Gdański do plaży na wysokości Saskiej Kępy i w odwrotnym kierunku rok później. A zatem co roku trasa jest inna i zwycięstwo Polaka nabiera dodatkowej wartości. Jak przyznał na mecie, w tym roku o zwycięstwo było trudniej, gdyż do samego końca rywale deptali mu po piętach. Na drugim miejscu zawody ukończył Paweł Biały z Kraśnika, na co dzień związany z Politechniką Warszawską, a na trzecim Michał Łasiński z Warszawy. W kategorii najmłodszych zwyciężyła jedenastoletnia Maja Dylewska również z Warszawy. Kategoria seniorów to już zupełnie inna bajka i tu organizatorzy uhonorowali najstarszego uczestnika Biegu Wisły 2013, Tadeusza Andrzejewskiego z Warszawy. Pan Tadeusz biega tu i tam, jest w doskonałej formie i chyba nikt nie zgadnie, że w tym roku obchodzi osiemdziesiąte urodziny! Pozazdrościć formy, kondycji i sprawności. Wszystkiego najlepszego i do zobaczenia na biegowych trasach!
Tak naprawdę, jedyne czego zabrakło w niedzielne przedpołudnie 12 maja 2013 roku, to trochę słońca. O wszystko inne zadbali Robert Matracki, Prezes Sekcji Strzeleckiej CWKS Legia Warszawa i mł. insp. Piotr Kłys, komendant Komisariatu Rzecznego Policji. Wymieniam z nazwiska obu panów, bo „obiecałem” im to. Obiecałem, bo jeśli trzy lata z rzędu organizuje się tak wspaniałą imprezę, to ktoś musi o tym głośno powiedzieć! Poza tym, to oni w minionym tygodniu przekonali gospodynię i patronkę imprezy, czyli rzekę Wisłę, by odpuściła trochę i obniżyła swój poziom na tyle, by móc suchą stopą przebiec wzdłuż jej prawego brzegu. Deszcz też wstrzymali…