fbpx
Pozostałe

Niszcząc talenty, czyli system szkolenia młodzieży

Polacy są bez wątpienia bardzo zdolnym narodem, mimo że jest nas nieco ponad 38 milionów osiągamy sukcesy w wielu dziedzinach życia. Nie sposób odnieść się do wspaniałych dokonań naszych sportowców.
niszczac talenty czyli system szkolenia mlodziezy

Polacy są bez wątpienia bardzo zdolnym narodem, mimo że jest nas nieco ponad 38 milionów osiągamy sukcesy w wielu dziedzinach życia. Nie sposób odnieść się do wspaniałych dokonań naszych sportowców.

Warunki treningowe odbiegają od europejskich standardów, lecz jakimś cudem wciąż potrafimy zwyciężać, wciąż pojawiają się „cudowne, polskie dzieci”, które zadziwiają świat. To dowód na to, że ten naród ma naprawdę olbrzymi sportowy potencjał, niestety nadal marnowany.

Punkty, punkty i jeszcze raz punkty

Czy ktoś kiedyś próbował policzyć ilu młodych zawodników zmarnowało się przez chory system szkolenia? Wszystko zaczyna się mniej więcej tak… Dziecko zachęcone przez rodziców lub pchane jakąś wewnętrzną siłą zaczyna uprawiać sport i nie jest to piłka nożna, zapisuje się do klubu, przychodzi na pierwsze treningi, poznaje smak sportowej rywalizacji, startuje na zawodach. Tu zaczyna się cała gra, gra o magiczne punkty, słowo klucz przynajmniej w lekkiej atletyce. Za miejsce w czołówce na zawodach przyznawane są punkty, czym wyższa lokata tym ich więcej, a im więcej punktów tym więcej pieniędzy… Tak każde oczko przeliczane jest na złotówki, które potem dostaje klub na swoją działalność. Lokalne zawody typu Warszawska Olimpiada Młodzieży (WOM), mistrzostwa województw, międzywojewódzkie mistrzostwa czyli tzw. makroregiony oraz Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży, Mistrzostwa Polskich Juniorów , Młodzieżowe Mistrzostwa Polski są startami punktowanymi. Nie zagłębiając się w szczegóły, czym wyższa ranga imprezy tym więcej pieniędzy można za nią dostać. Na pierwszy rzut oka łatwy, przejrzysty i sprawiedliwy system. Im więcej startujących oraz sukcesów tym więcej pieniędzy na utrzymanie klubów. Tylko z wierzchu wygląda to tak pięknie.

Przedwczesny koniec

Dzieci łatwo jest zachęcić do ciężkiej pracy, obiecując zwycięstwa na zawodach, medale, dyplomy, czasem jakąś drobną nagrodę. Młody, utalentowany zawodnik jest głodny sukcesu, chce wygrywać najpierw na lokalnych zawodach, potem na wojewódzkich, na końcu na Mistrzostwach Polski. Mądry trener kierujący się dobrem swojego zawodnika stopuje go, oszczędza, aby w zdrowiu dotrwał do kategorii młodzieżowca, seniora. Jednak wielu szkoleniowców widząc, że trafił im się talent zachowuje się zupełnie inaczej. Dodatkowo do nierozsądnych decyzji nakłania ich system. Myślenie typu: „ przecież i tak pewnie mu się znudzi… dołożę mu obciążeń i będzie wygrywał a potem zobaczymy może wytrzyma, jeśli nie to przyjdą następni ” – wcale nie jest abstrakcyjne. Zbyt często trenerzy podchodzą do sprawy w ten sposób, lecz wina nie leży tylko po ich stronie. Gdyby w kategorii seniora przyznawano dużo „magicznych punktów” wtedy z pewnością myślenie uległoby zmianie. Kluby nie mają kompletnie nic z dorosłego zawodnika, po prostu nie opłaca im się go utrzymywać, zawadza, jest nie potrzebny, jeszcze domaga się pieniędzy, stypendiów, sprzętu. Ważne, aby w klubie byli dobrzy juniorzy młodsi, juniorzy oraz bardzo dużo młodzików wtedy można dobrze funkcjonować. Ostatnią kategorią, która punktuje są młodzieżowcy (swoją drogą najlepiej) jednak jest to okres, w którym zaczynają się studia, zmieniają się priorytety, zatem niewielu pozostaje w sporcie. Dodatkowo dochodzą kontuzje, które nawarstwiają się jeśli zawodnik był zbyt mocno eksploatowany w bardzo młodym wieku. A dzieje się tak bardzo często. Wystarczy pojechać na Mały Memoriał Janusza Kusocińskiego aby zobaczyć dobrze zbudowanych, piętnastoletnich chłopców! Ciężary w tym wielu to chleb powszedni zwłaszcza w małych klubach, gdzie presja wyniku jest największa. Trening siłowy zapewnia szybki progres, jednak takie działanie ma swoje złe strony. Zawodnik w starszym wieku nie ma już z czego się poprawiać( musiałby dźwigać 200 – 250 kg!), wzrasta ryzyko kontuzji oraz co najważniejsze może to zaburzyć rozwój młodego człowieka, ciało nie jest jeszcze prawidłowo ukształtowane. Impreza obfituje w doskonałe rezultaty, co roku bije się na niej nieoficjalne rekordy Polski w tej kategorii wiekowej. Pamiętam, że gdy startowałem na Małym Memoriale starsi trenerzy na trybunach mówili: „ Znów wyskoki poziom, szkoda że 90% procent z tej młodzieży nie dotrwa nawet do kategorii juniora”- wtedy myślałem, że to jakieś bujdy, lecz teraz patrząc na to ilu kolegów jeszcze pozostało, muszę przyznać im rację. Intensywny trening prowadzi do szybkiego wzrostu wyników sportowych, jednak takie postępowanie w procesie szkolenia nie prowadzi do pełni rozwoju. W wieku 18-19 lat następuje stagnacja bądź regres. Młody człowiek się załamuje, przestaje czerpać z tego radość bo przecież wcześniej zwyciężał, a teraz przybiega w środku stawki, nie wie co się dzieje. Jeśli nie ma silnej woli, rezygnuje i odchodzi przedwcześnie, zrywając z marzeniami.

Smutne fakty

Pamiętam gdy robiłem kurs instruktora sportu, wykłady z części ogólnej odbywały się na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jeden z wykładów prowadzony przez doktora Marcina Siewierskiego dotyczył teorii sportu. Bardzo ciekawy przedmiot, na którym dowiedziałem się o różnych cyklach przygotowawczych, okresach itp. Wykładowca zaczął mówić o absurdalnym systemie szkolenia, o tym że zamiast zaczynać od treningów ogólnorozwojowych trenerzy zbyt szybko stosują specjalistyczny trening dla danej konkurencji. Przytoczył wówczas szokujące dane, które skrupulatnie zanotowałem w swoim zeszycie. Dotyczą one sukcesów polskich juniorów w latach 1999 – 2001na Mistrzostwach Świata i Europy we wszystkich dyscyplinach olimpijskich . Przez te 3 sezony nasza młodzież zdobyła na wyżej wymienionych imprezach 456 medali. Z tej grupy sportowców, na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach i Pekinie wystartowało 48 osób, z czego 18 ukończyło zawody w finale. Najgorsze jest to, że zaledwie trzech wywalczyło medal co stanowi 0,66% początkowej liczby zawodników z imprez juniorskich! To pokazuje jak skuteczny jest nasz system, jak marnowane są wspaniałe talenty. Po co osiągać bardzo wysoki poziom sportowy w wieku 18-19 lat? Kibice czekają na sukcesy, na Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Świata i Europy seniorów. Wtedy imprezy są transmitowane, naród jest dumny ze swoich sportowców, a przecież o to głównie chodzi w sporcie wyczynowym. Dodatkowo korzyści dla zawodnika są znacznie większe; zarobki, sława, emerytura sportowa za olimpijski medal… a w juniorach? Dres i buty kadrowe, uścisk prezesa, szacunek wśród rówieśników, a jeżeli uda się wywalczyć jakieś stypendium  to raczej symboliczne.

Historia z życia wzięta

Myślałem, że dane to tylko statystyka nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością… jednak myliłem się. Podczas mojej przygody ze sportem patrzyłem jak moi koledzy kończą trenować, głównie z przyczyn zdrowotnych. Nakładające się obciążenia zrobiły swoje, dodatkowo błędy młodości np. gra w piłkę nożną w trakcie trenowania i nieszczęście gotowe. Pierwszy kolega ćwiczył razem ze mną, biegał 60 i 100 metrów, bardzo silny i szybki zawodnik w 2008 roku zdobył złoty medal na Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych… jak się później okazało był to jego ostatni bieg w życiu. Kontuzja, trzy operacje na kolano nie zdziałały cudu i młody sprinter nie mógł rozwinąć skrzydeł. Dlaczego? Trochę przez głupotę, ponieważ nie można łączyć gry w piłkę z lekką atletyką na pewnym etapie rozwoju, dodatkowo pogłębianie poprzez mocny trening siłowy starego urazu nie było najlepszym pomysłem. Jednak jak to się mówi mądry Polak po szkodzie, tylko że chłopaka już nie ma w sporcie.

Gdy na oficjalnej stronie IAAF wejdziemy w zakładkę statystyki młodzieżowe, klikniemy w ośmiobój, sezon 2008 to na drugim miejscu pojawi się nazwisko Igora Tylmana, mojego serdecznego kolegi. Tak, drugie miejsce na listach światowych, wspaniale zapowiadający się wieloboista, olbrzymie możliwości i aspiracje… rok później kończy sportową karierę, która tak naprawdę jeszcze dobrze się nie rozpoczęła. Przyczyna? Najpierw kontuzja łąkotki w kolanie, lecz zaskakująco szybki powrót do wysokiej dyspozycji, i kolejne zwycięstwo. Obciążenia stale rosły, osiem obozów przygotowawczych, wysiłek, który w żargonie lekkoatletycznym „nie oddał”. Fatalne wyniki, upadek z wysokiego konia, frustracja i w rezultacie koniec. Czy można było tego uniknąć, nie wiem, jednak opieka psychologa sportowego to u nas w kraju utopia. Co siedzi w głowie młodego chłopaka zaangażowanego w coś na 200 %, wierzącego, ufającego trenerowi i doznającego przykrej porażki? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć, lecz na pewno można czuć się oszukanym. A w okresie dojrzewania o pochopne decyzje nietrudno.Takich historii w naszym kraju jest zapewne tysiące… czy 99% z nich musi kończyć się sportową śmiercią? Na 40 osób trenujących w dwóch klasach lekkoatletycznych, w szkole Mistrzostwa Sportowego, której jestem absolwentem, po ukończeniu szkoły trenuje zaledwie 5 zawodników łącznie ze mną. Brutalna prawda bardzo boli. Gdy ministrem sportu został wybitny polski chodziarz Tomasz Lipiec, myślałem że coś się zmieni na lepsze, że zmieni się chory system, który nakłania trenerów do zbierania punktów. Sądziłem, że lekkoatleta znając wszystkie mechanizmy szkolenia od kuchni będzie wiedział co zrobić, lecz minister był zajęty czymś innym. Wszyscy znamy finał jego historii. Oby jak najmniej takich finałów w polskim sporcie. Marzenia o zmianach wciąż zdają się być nie do zrealizowania, obietnice polityków i działaczy, że „teraz to będzie już lepiej”, „po takim sukcesie na pewno znajdą się pieniądze” pozostaną tylko pustymi słowami bez pokrycia. A nam póki co przyjdzie wciąż czekać na „cudowne dzieci”, które zachwycą cały sportowy świat.

Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

Total
0
Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzedni wpis
Porzućcie wszystkie nadzieje wy, którzy tu wchodzicie
Następny wpis
Człowiek kontra koń czyli Man versus Horse Marathon

Powiązane artykuły

Opinie

Dołącz do takich jak Ty!

Dołącz do ludzi takich jak Ty, którzy już nam zaufali i zostali biegaczami!

  • Podczas 10 tygodni udało mi się poprawić bazę tlenową z 32 do 35, znaleźć swoją odskocznię od trudności życia codziennego bez szwanku dla zdrowia  i jestem przekonana, że nie zrobiłabym tego bez programu Od zera do runnera przy nieocenionym wsparciu naszej grupy na Discordzie.
    Urszula - od zera do runnera

    Urszula

    Suwałki
  • Już miałem rzucić bieganie. Chciałem dać sobie z nim spokój, ale trafiłem do Was. Powiedziałem sobie spróbuję jeszcze raz od zera i okazało się, że to strzał  w dziesiątkę. Po marszach  bóle minęły, a co najważniejsze czuję w tych miejscach  włożoną pracę na treningach.
    IMG 20241026 230234 scaled e1730212654169

    Edward

    Ryczywół (wielkopolskie)
  • Program bardzo mi się podoba. Zachęciło mnie to że trwa 52 tygodnie (przerobiłam już kilka programów typu “przebiegnij 5 km w 5 tygodni” i zawsze na początkowych etapach się wypalałam – po prostu to była zbyt intensywna aktywność niedostosowana do moich możliwości). A w tym przypadku to rozłożenie intensywności wydaje mi się kluczowe.
    Marta OZDR

    Marta

    Warszawa
plany treningowe

Masz pytania? Mamy odpowiedzi.

Poniżej znajdziesz odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania dotyczące biegania.

Ile biega amator?

Wyjdźmy od tego, aby ustalić, kto to jest amator.

Amator to każda biegająca osoba, która nie żyje z biegania. A więc i ta, która dopiero zaczyna, jak i ta, która biega 2:30 maraton. Różne również będą treningi tych osób. Ten, który zaczyna biegać, będzie 10-15 kilometrów tygodniowo, a bardzo zaawansowany biegacz może przekraczać i 150 na tydzień.

Ile powinno się biegać na początku?

W pierwszych tygodniach staraj się nie biegać więcej niż od około 8 do 15 kilometrów tygodniowo z podziałem na 3 lub 4 jednostki treningowe. Z czasem, gdy poczujesz się silniejszy i sprawniejszy stopniowo wydłużaj kilometraż.

Jak oddychać w czasie biegu?

Polecam Ci książkę Tlenowa przewaga, gdzie jest bardzo dobrze udokumentowane, dlaczego powinno oddychać się nosem w trakcie biegania, spania i dowolnej innej aktywności fizycznej.

Więcej przeczytasz także w naszym artykule “Jak oddychać podczas biegania?

Jak przebiec swoje pierwsze 5 km?

Gorąco Cię zachęcam do wybrania planu treningowego dla początkujących i trenowania zgodnie z jego wytycznymi. Może sprawdzić się plan https://treningbiegacza.pl/artykul/plany-treningowe-na-5km-z-dodatkowa-aktywnoscia-i-silownia

    Ile powinno się biegać na początku?

    Zakładam, że jeszcze nie biegasz i dopiero chcesz zacząć. Gorąco polecam Ci zapisanie się do naszego newslettera, aby otrzymać roczny plan treningowy dla początkujących.

    Link do zapisu.

    Jak zacząć biegać od zera?

    Na początku oceń swój stan. Podejdź do tego bardzo świadomie i odpowiedzialnie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Kiedy ostatnio podejmowałeś ostatnią aktywność fizyczną, ile ważych i ile masz wzrostu. Czy Twoje BMI jest w normie, czy raczej mocno odbiega od normy.

    Gdy będziesz w stanie określić swój stan, łatwiej Ci przyjdzie wybór odpowiedniego planu treningowego. W zależności od swojej obecnej formy wybierz taki, który będzie delikatnym wyzwaniem, ale nie będzie sprawiać, że po każdym treningu będziesz wracać do domu półprzytomny. Link do planów treningowych.

    Jak zacząć biegać, gdy się nie ma kondycji?

    Powoli i bez pośpiechu. Kondycja przyjdzie sama, pod warunkiem, że nie będziesz przeciążać swojego organizmu, który ma swoje limity.

    Zacznij od marszobiegu. Minutę idź, minutę biegnij. Powtórz to 7-10 razy na jednym treningu i wykonaj taki trening 3 razy w tygodniu przez najbliższe 5 tygodni. Bardzo szybko dostrzeżesz pozytywne objawy poprawy kondycji.

    Jakie tempo biegu dla początkujących?

    Adekwatne do Twojej obecnej kondycji. Jeśli nie jesteś w stanie biec bez przystanku i zaczerpnięcia tchu przez minutę, to bez sensu jest gnanie na łeb na szyję. Obierz takie tempo, aby swobodnie przy tym móc rozmawiać. Nazywa się to tzw. tempem konwersacyjnym. Jesteś w stanie biec i coś tam przy okazji mówić. Jeśli od razu brakuje Ci tchu w płucach, zwalniasz.

    Na początku nawet nie przejmuj się jednostkami typu 5 min/km, czy 25 sekund na 100 metrów. Na to przyjdzie czas.

    Masz pytania?

    Napisz do nas

      Czy mój wpis Ci w jakiś sposób pomógł?

      Kliknij gwiazdkę, aby ocenić artykuł!

      Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0

      Jak dotąd brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.

      Rozpocznij przemianę od Zera do Runnera w drodze po zdrowe życie.
      Dołączam do programu