Do napisania tego tekstu zainspirowały mnie, pojawiające się regularnie, opinie i wątki dotyczące działania, czy raczej nie działania kalkulatorów biegowych. Popularna opinia głosi, że kalkulatory się sprawdzają, ale tylko w „bliskich” zakresach, np. jeżeli pobiegniemy 10K i wpiszemy nasz wynik do kalkulatora, to wynik, odczytany dla 15K czy półmaratonu będzie bliski wynikowi, jaki uzyskamy biegnąc.
W przypadku wyliczenia wartości dla maratonu ta sama opinia głosi, że wynik będzie nieadekwatny.
Podsumowując – twierdzi się, że kalkulatory “nie działają”.
W moim przekonaniu osoby, które tak uważają popełniają błąd, a także mylą skutek i przyczynę. Gdzie zatem tkwi błąd? W rozumieniu czym jest kalkulator i do czego tak naprawdę służy.
Po pierwsze – kalkulator nie mówi wcale, że jeżeli pobiegliśmy np. 10K w czasie 40 minut to – jeżeli pobiegniemy w bliskim czasie 5K i półmaraton, to uzyskamy odpowiednio 19:15 oraz 1:29:00. Kalkulator biegowy mówi nam tylko tyle, że gdybyśmy tego samego dnia, kiedy biegliśmy 10K, przebiegli 5K – albo HM – warunki byłyby te same, a my wykonalibyśmy trening odpowiednio pod 5K bądź HM (zakładając, że biegliśmy 10K wykonując trening pod 10K), to wówczas uzyskalibyśmy 19:15 na piątkę i 1:29:00 na połówkę. To są czasy wirtualne, one nie mówią nam ile pobiegniemy, ale (opierając się na określonej teorii dotyczącej biegacza, względnie praktyce – leżącej u podstaw stworzenia danego kalkulatora) mówią nam, ile jesteśmy w stanie pobiec potencjalnie. To aproksymacja naszych możliwości.
Stąd też widać jasno, dlaczego uważam, że mylony jest skutek z przyczyną. Powodem, dla którego wyniki z kalkulatora są w miarę dokładne w „okolicy” danego pomiaru (czyli, w naszej praktyce, dla zbieżności wyników uzyskanych i przewidywanych dla dystansów 5K-HM) jest to, że trening jest podobny. Przygotowanie do maratonu jest już nieco inne – i dlatego tutaj zwykle pojawia się rozbieżność.
Do czego zatem służy kalkulator biegowy?
To proste – do wyznaczenia temp, z jakimi mamy biegać określone odcinki. Na przykład – przygotowujemy się do połówki, a startowaliśmy na 5K. Chcemy robić treningi z prędkością startową – ale przecież nie znamy naszej prędkości startowej. Co robimy ? Wpisujemy dane do kalkulatora biegowego, odczytujemy określone tempo – i następnie używamy je w naszym treningu.
Inny przykład – biegamy częściowo lub całkowicie według tempa. Skoro tak – musimy wiedzieć, z jakim tempem mamy biec określony odcinek i określony trening. Jeżeli w naszym treningu pojawiają się, przykładowo, tempa 1500, 3K, 5K i 10K oraz spokojne (powiedzmy M+60 sekund), to pozostaje konieczność rozpoznania naszych możliwości. Co robimy ? Biegniemy na zawodach i używamy kalkulatora do wyliczenia potrzebnych nam wartości. Pamiętamy tylko, żeby co jakiś czas skorygować nasze wartości.
Jak widać, kalkulator biegowy pełni rolę pomocniczą w treningu. Rzecz jasna można z niego również skorzystać do wyznaczenia tempa, którym pobiegniemy na zawodach. Jeżeli jednak korzystamy z kalkulatora bądź tabel w codziennej praktyce, to zwykle wiemy dobrze, czego możemy się spodziewać, jakie tempo leży w granicach naszych możliwości itp.
Według tego schematu – według autora – należy odczytywać kalkulatory biegowe (np. kalkulator McmIllana), tabele (np. VDOT Danielsa) itp.
Na koniec – autor chciałby skorzystać z okazji i dać jasno do zrozumienia, że jego zdaniem kalkulator jest, podobnie jak pulsometr, tylko pewnym praktycznym zastosowaniem modelu. Można biegać według kalkulatora, według pulsometru, według samopoczucia, np. dostosowując codzienny trening do możliwości ocenianych w chwili jego rozpoczęcia, czy też biegać według docelowych prędkości startowych z określonym narzutem. Możliwości jest sporo – jedne bardziej dostosowane do nas, inne mniej. Ostatecznym sprawdzianem jest osiągnięcie zamierzonego celu. Jeżeli chcemy biegać szybciej – oceną skuteczności danego sposobu biegania są zawody.