Bieganie to przede wszystkim ciężka praca naszych mięśni i ciągłe zmaganie się ze swoimi słabościami. To hektolitry potu wylane na każdym treningu i kilometry przemierzone po biegowych ścieżkach. Doświadczony biegacz wie jak dużo zależy od właściwego zaplanowania swojego treningu i nie może pozwolić sobie na niejasności w jego odczycie. Doskonale pamiętam swój pierwszy dzienniczek biegowy. Kilka zszytych kartek A4 złożonych na pół, ręcznie zrobione tabele i po każdym treningu mozolne wpisywanie współrzędnych treningowych. Oczywiście wszystko robione na tzw. ,,oko” czyli niedokładnie, bo jak dokładnie zmierzyć w lesie pokonaną trasę, powiem tylko: na pewno nie biegnąc z krawieckim centymetrem.
Moim pierwszym urządzeniem pomiarowym był oczywiście zegarek ze stoperem, niby skromny gadżet, ale jakże przydatny, od tej pory wiedziałem ile czasu biegnę, ile czasu na bieg mi zostało, mogłem też zrobić trening interwałowy czy też tzw. tempo czyli odcinki robione zazwyczaj na bieżni na dużych prędkościach. No i tu pokazały się pierwsze minusy mojego pomiaru. Na bieżni mogłem biegać z zegarkiem niemal w ciemno, dokładnie wymierzony dystans i czas w jakim go pokonałem dawały mi obraz samego biegu, ale de facto tylko na krótkich odcinkach. Kiedy dystans się wydłużał zazwyczaj ciężko było mi trzymać się wyznaczonych ram czasowych, nie znałem prędkości, z którą biegnę, a sprawdzanie i przeliczanie dystansu do czasu męczyło mnie prawie tak, jak samo bieganie. Niestety w lesie czy na ścieżkach było jeszcze gorzej. Operowanie prędkościami, z którymi biegałem było czystą magią, a lasu mierzyć nie miałem zamiaru. Wiele lat biegałem na samopoczucie, lepiej lub gorzej ale biegałem.
Moje bieganie zrewolucjonizowały zegarki z wbudowanym GPS-em. Jeszcze 20 lat temu technologia dostępna tylko dla wojskowych sił specjalnych, teraz dostępna w moim zegarku. Dar XX wieku dla biegaczy. Po pierwszym treningu z takim zegarkiem wiedziałem już, że moja ośmiokilometrowa pętla mierzy prawie 9 kilometrów. Po drugim okazało się, że pętla crossowa mierzy niecałe 1700m., a nie jak do tej pory sądziłem równe 2 kilometry. Okazało się też, że biegam bardzo nierównym tempem, a różnice na kilometrze sięgają nawet 30 sekund. Gdy tylko zrzuciłem dane z zegarka pokazała mi się mapka z przemierzoną trasą, na której mogłem odczytać dokładnie prędkość, tempo i dystans jaki przebiegłem w każdym momencie treningu. Od tamtej pory minęło już trochę czasu. W tej chwili mamy różnego rodzaju aplikacje na smartfony typu Endomondo, run-log.com czy MapMyFitness, z którymi możemy z powodzeniem biegać.
Pulsometr u biegacza, to jak wskaźnik paliwa w samochodzie. Nie mamy paliwa, nie jedziemy. Mamy za wysoki puls, nie biegniemy. Dlaczego? Pulsometr mierzy nasz puls, czyli pokazuje ile razy na minutę uderza nam serce. Jest to bardzo ważny czynnik treningowy, pokazujący przede wszystkim nasze wytrenowanie. Puls wyznacza nam też zakresy, w których robimy treningi. Na początku staramy się żeby zakres był jak najniższy aby organizm miał siły do regeneracji. Jednak bywa i tak, że poczytujący biegacze nie znając swojego pulsu biegają dużo za szybko jak na swoje możliwości, przez co szybko się zrażają lub odnoszą pierwsze kontuzje.
Połączenie zegarka z GPS-em z zintegrowanym pulsometrem daje nam pełny obraz naszych możliwości treningowych. Podczas treningu GPS w zegarku mierzy na bieżąco prędkość z jaką biegniemy, natomiast pulsometr wysyła informacje na temat tego jak pracuje serce. Dzięki takiemu rozwiązaniu jesteśmy w stanie analizować i planować treningi odpowiadające naszym możliwościom. Takie hybrydowe rozwiązanie proponuje Timex IRONMAN® Run Trainer 2.0 GPS HRM . Zegarek z pulsometrem znanej i cenionej firmy to inwestycja, która opłaci się jeżeli do biegania podchodzimy rozważnie i długofalowo.